Mieszkańcy skarżą się na problemy z internetem. Winne są dwie osoby
Nieliczni, ale fanatyczni. I skuteczni. Protestujący nie odpuścili i przez to kłopoty mają teraz mieszkańcy. Maszt pracował, ale na skutek działań niechętnych technologii musiał zostać wyłączony. Od kilku miesięcy okolica ma problem z zasięgiem.
Zwykle o protestujących piszemy w kontekście inwestycji, które mają dopiero powstać. Zdarza się, że kością niezgody jest już stojąca konstrukcja. Niedawno mieszkańcy Dobrzycy dopięli swego i po 10 latach (!) przepychanek ostatecznie doszło do rozbiórki masztu.
W Zielkowicach maszt jeszcze stoi, ale od miesięcy nie działa
Sprawę opisuje portal lowiczanin.info. Czytelnicy skarżyli się, że od połowy sierpnia mają problem z kiepskim zasięgiem. Według informacji mieszkańców masz został wyłączony. Miał ponownie rozpocząć pracę pod koniec października, ale tak się nie stało. Sieć ciągle jest niestabilna, jak relacjonują sami użytkownicy.
Dlaczego maszt nie działa?
Stacja bazowa w Zielkowicach musiała zostać czasowo wyłączona wskutek postępowania odwoławczego dla jej rozbudowy - złożonego przez dwójkę mieszkańców oraz ogólnopolskie stowarzyszenie. Operator planuje jej ponowne uruchomienie w połowie listopada br.
- informował Paweł Antończyk, przedstawiciel operatora.
Serwis lowiczanin.info przypomniał, że przeciwko budowie masztu protestowano w 2018 r. Wówczas argumentowano, że nikt o planowanej inwestycji mieszkańców nie poinformował. Przewijały się też teorie spiskowe związane z rzekomą szkodliwością technologii.
Maszt wybudowano, przez lata działał, ale wystarczył opór dwójki mieszkańców i „ogólnopolskiego stowarzyszenia”, by teraz reszta miejscowości miała spore problemy z zasięgiem.
Niestety – protestujący są głośni, przez co liczą się z nimi lokalni politycy, a milcząca większość ma problem
Tak było w Olsztynie, gdzie lokalizację masztu na jednym z osiedlu wybrano na podstawie analizy, która uwzględniała m.in. „pomiary jakości sygnału wykonywane w terenie, obciążenie sieci, zgłoszenia klientów dotyczące jakości usług, uwarunkowania terenu czy dostosowanie lokalizacji do siatki już istniejących stacji bazowych”. Byli tacy, którzy domagali się lepszego zasięgu i dostępu do usług, ale przyszli protestujący i nic z tego nie wyszło.
Bywały też sytuacje, kiedy mieszkańcy narzekali na zasięg, ale masztu w swojej okolicy mimo wszystko… nie chcieli. Szczególnie absurdalnie było w Kołobrzegu, gdzie prezydentka najpierw protestowała przeciwko budowie masztów, a później skarżyła się na problemy z dostępem do usług. "To tak jakby zwinąć tory kolejowe i czekać na pociąg" - zauważyła jedna z mieszkanek miasta i to chyba najlepsze podsumowanie całej sytuacji.
Co robią mieszkańcy, gdy w ich okolicy nie ma dobrego zasięgu właśnie z powodu tego typu protestów? Biorą, co jest, czyli w niektórych przypadkach drogi satelitarny internet od Elona Muska. To już się w Polsce zdarzyło, o czym na Spider’s Web pisaliśmy:
- To uroczy i zarazem przerażający przykład – komentował w rozmowie ze Spider’s Web+ Łukasz Drozda, autor książki „Miejskie strachy”.
Na fali teorii spiskowych niektórzy zostali zmuszeni do zakupu sprzętu akurat od Muska, który jednocześnie jest właścicielem portalu X – źródła wielu nieprawdziwych i szkodliwych treści. Okrutny chichot losu, bo to dzięki tweetom udało się rozpropagować wiele teorii spiskowych. Nie sądzę, żeby to był diaboliczny plan Muska, ale jak widać na koniec i tak czerpie z tego korzyści.
Przez szkodliwe teorie spiskowe niektórzy nie mają dostępu do dobrego zasięgu albo muszą sięgać po bardzo drogie rozwiązania.
Więcej o protestach piszemy na Spider's Web: