Wziął obiektywy warte 90 tys. zł, żeby zrobić to zdjęcie rakiety Elona Muska. Internauci zachwyceni
Pamiętacie ostatni start Starship? To wydarzenie elektryzowało świat, a entuzjaści kosmosu śledzili je na żywo. Ale jeden z fanów poszedł o krok dalej. Wyciągnął z szafy portfel, wynajął obiektyw warty zawrotną sumę 90 tys. zł i stworzył zdjęcie, które podbiło internet. Jak to możliwe, że jedno zdjęcie może kosztować tyle, co samochód? Odpowiedź kryje się w szczegółach.
Na pierwszy rzut oka, zrobienie zdjęcia rakiety może wydawać się banalne. Ale to, co wyróżnia fotografię stworzoną przez tego śmiałka, to niesamowita kompozycja. Udało mu się uchwycić moment startu, a następnie połączyć go z późniejszymi ujęciami, tworząc iluzję ciągłego śladu rakiety na niebie. To jak stworzenie małego filmu w jednym kadrze.
Obiektyw wart majątek
Autorem zdjęcia jest Andrew McCarthy, amator kosmosu i fotografii kosmicznej z Arizony w USA. Swoim najnowszym dziełem podzielił się z internautami w serwisie Reddit.
Swój wpis zatytułował "Wynająłem obiektyw za 17 tys. dolarów na zeszłotygodniowy start statku kosmicznego Starship i stworzyłem złożony obraz pokazujący start".
Zdjęcie zrobiło furorę wśród internautów Reddita. Fotografia zyskała aż 47 tys. upvote (rodzaj lajków), a autor został dosłownie zasypany pytaniami i gratulacjami.
Jak się okazuje wynajętym obiektywem był Canon 800 mm f/5.6 RF, za który trzeba zapłacić w Polsce ponad 90 tys. zł. Ten zaprojektowany z myślą o aparatach z serii EOS R obiektyw jest przeznaczony dla amatorów fotografowania przyrody i sportu.
Dzięki temu superteleobiektywowi można bez problemów wyostrzać odległe obiekty i umieszczać je w centrum kadru. Ogniskowa 800 mm, stabilizacja obrazu o efektywności 4,5 stopnia, maksymalna przysłona F5,6 oraz mała waga i precyzyjna obsługa umożliwiają skuteczną pracę nawet w dynamicznych warunkach.
Andrew McCarthy dodał, że zdjęcie zrobił własnym aparatem Canon R5 wartym w Polsce około 13 tys. zł. Wynajęcie obiektywu wraz z ubezpieczeniem kosztowało go 120 dol. za dobę.
Więcej o Starship SpaceX przeczytasz na Spider's Web:
Czekamy na więcej
Poza wyrazami uznania internauci pytali też, czy fotograf nie bał się, że uszkodzi tak cenny obiektyw. "Haha, byłem bardzo przestraszony, ale sprzęt był ubezpieczony" - napisał autor.
Andrew McCarthy był też pytany o to czy ingerował w zdjęcia. "Tak naprawdę nie musiałem w ogóle poprawiać kolorów na poszczególnych zdjęciach. Jedną rzeczą, którą naprawdę zrobiłem, było zmniejszenie rozświetleń płomienia, co sprawiło, że kolory stały się nieco bardziej żywe, rozjaśniłem cienie (niedoświetliłem, aby nie przepalić pióropusza) i selektywnie nasyciłem niektóre z bardziej subtelnych kolorów w pióropuszu (jest tam kilka naprawdę ładnych zieleni i odcieni akwamaryny). Poza tym jest blisko tego, jak zostało zrobione" - napisał autor.
Zdjęcie, które powstało dzięki temu eksperymentowi, pokazuje, że granice fotografii kosmicznej wciąż są przesuwane. Dzięki nowym technologiom i pasji fotografów możemy spodziewać się jeszcze bardziej spektakularnych ujęć.