Vasco Translator V4 - recenzja. Ten polski tłumacz ma dożywotni Internet za granicą
Podczas służbowego wyjazdu do Chin oraz urlopu w Grecji towarzyszył mi Vasco Translator V4 - małe urządzenie od polskich producentów z Krakowa, będące tłumaczem totalnym. Czym taki sprzęt różni się od darmowych aplikacji do tłumaczenia, jakie każdy z nas ma w telefonie?
Istnieje wiele definicji szaleństwa. Jedna z nich może brzmieć następująco: szaleństwem jest kupowanie w 2024 roku urządzenia-translatora, gdy każdy z nas ma dostęp do Google Translate w telefonie. Mimo tego faktu polska firma Vasco Electronics ma się rewelacyjnie. Ich translatory są kupowane przez klientów z całego świata, a spółka zatrudnia ponad 200 osób. Do tego niedawno trafiła na listę Finantial Times FT1000 tysiąca najszybciej rozwijających się przedsiębiorstw w całej Europie.
Problem Google Translate rozwiązany. Atutem Vasco Translator V4 jest darmowy, dożywotni tryb online w prawie 200 krajach.
Osoba wybierająca się za granicę, korzystająca z Google Translate w telefonie ma wybór: albo pobierze pakiet językowy offline do pamięci smartfonu, albo będzie używać aplikacji online, z pakietem roamingowym od operatora komórkowego. Problem z roamingiem jest oczywisty: jeśli jesteśmy poza Unią, paczki danych potrafią kosztować naprawdę sporo. Do tego prędkość połączenia w roamingu często pozostawia wiele do życzenia.
Zdawałoby się, że problem rozwiązuje pobranie pakietów językowych do trybu offline. Okazuje się jednak, że takie modele językowe to uproszczone kopie modeli online, ograniczone pod względem możliwości. Miewają problemy z tłumaczeniem kontekstowym, żargonem i kolokwializmami. To efekt skompresowania modelu językowego do małej paczki, bez dostępu do większej mocy obliczeniowej w chmurze. Problemem bywają też kombinacje językowe - te mniej popularne działają w trybie offline kiepsko, albo nie działają wcale.
Vasco Translator V4 rozwiązuje te problemy, stanowiąc rozwiązanie typu mieć ciasto i zjeść ciastko. Wewnątrz urządzenia znajduje się bowiem karta SIM gwarantująca DARMOWY, NIELIMITOWANY oraz DOŻYWOTNI dostęp do Internetu, na potrzeby tłumaczeń w prawie 200 krajach, wliczając w to tak egzotyczne państwa jak Chiny, Malezja, Tajlandia, Etiopia, Kenia, Gabon, Lesotho, Gujana, Iran, Afganistan czy Kirgistan. Mapa na stronie producenta pokazuje wszystkie kraje w których działa dostęp do Internetu, ze wskazaniem konkretnych operatorów.
Trzeba się nieźle naszukać by znaleźć państwo, w którym karta SIM w Vasco Translator V4 nie oferuje darmowego dostępu do Internetu. Są to takie kraje jak Korea Północna, Somalia, Turkmenistan, Sudan czy Syria.
Z Vasco Translator V4 jeździsz po świecie i wiesz, że zawsze dogadasz się na miejscu, bez wcześniejszych przygotowań.
Sprawdziłem to podczas podróży służbowej do Chin. Po zakwaterowaniu w hotelu i wyjściu na miasto po prostu włączyłem Vasco Translator V4, poczekałem chwilę na połączenie SIM ze stacją bazową i gotowe. Nie był potrzebny żaden VPN, nie musiałem kupować żadnych pakietów ani wyrażać żadnych dodatkowych zgód. Tłumaczenie z polskiego na chiński (uproszczony i tradycyjny) po prostu działało. Zero procedur, zero przygotowań, zero problemów.
Vasco Translator V4 przydaje się zwłaszcza w takich państwach jak Chińska Republika Ludowa, gdzie wiele osób nie mówi po angielsku, a ze względu na różnice kulturowe nawet część symboli i gestów może być różnie odbierana. Tłumaczenie w polskiego na chiński i odwrotnie trwało od pół sekundy do trzech sekund, w zależności od złożoności wypowiadanych zdań i prędkości sieci. Tłumacząc na uproszczony chiński bez problemów porozumiałem się m.in. z:
- taksówkarzem, rozmawiając o mieście i kodeksie drogowym
- sprzedawczynią, zbijając cenę walizki z 12 do 8 euro
- kelnerką, zamawiając jedzenie i prosząc o colę bez lodu
- obsługą hotelu, pytając o pralnię i działanie pralki oraz suszarki
W każdym z tych przypadków korzystałem z tłumaczenia polski - chiński uproszczony. Na kilkadziesiąt wymienionych zdań, moi rozmówcy łącznie prosili o kilka - trzy lub cztery - powtórzenia tego, co translator Vasco na głos odtwarza w języku chińskim, po przetłumaczeniu z mówionego przeze mnie języka polskiego. Każdy, kto regularnie podróżuje i korzysta z translatorów dźwiękowych doskonale wie, że to świetny wynik.
Vasco Translator V4 działa w intuicyjny sposób - mówisz i trzymasz jeden przycisk. Kiedy mówi rozmówca trzymasz drugi.
Chociaż translator pozwala korzystać z ekranu dotykowego, dla mnie najlepszą formą nawigacji były dwa duże przyciski z prawego boku obudowy. Ten bliższy mnie trzymam gdy sam mówię po polsku. Vasco rejestruje dźwięk, zamienia go w tekst pisany w języku polskim, tłumaczy na język pisany w języku obcym, po czym wypowiada zdanie w języku obcym, rzekomo w jakości zbliżonej do native speakera. Mnie trudno chiński oceniać, według moich rozmówców był on „bardzo dobry”.
Z kolei gdy mówi druga osoba, trzymam drugi przycisk, dalszy ode mnie i bliższy rozmówcy. Vasco rejestruje głos i zamienia go w tekst pisany w obu językach. Jeśli chcę, mogę ustawić, by urządzenie tłumaczyło głosowo na polski. Odczyt po polsku ma też miejsce po dotknięciu przetłumaczonego tekstu na ekranie translatora. Czyli w wielkim skrócie: mówię ja, bliższy przycisk. Mówi ktoś inny, dalszy przycisk. To tyle. Vasco Translator V4 jest tak intuicyjny, że bez problemu mogą z niego korzystać seniorzy oraz dzieci. Dzięki odmiennej fakturze obu przycisków trudno o pomyłkę.
Vasco Translator V4 w liczbach:
- 108 języków w funkcji tłumacza foto
- 90 języków w funkcji tłumacza tekstu
- 76 języków w funkcji tłumacza mowy
- 28 języków w aplikacji Nauka
- Prawie 200 krajów z dostępem do Internetu
Vasco Translator V4 tłumaczy mowę, ale także uchwycone zdjęcia oraz tekst.
Vasco Translator V4 ma pięć głównych trybów działania: Rozmowa, Zdjęcie, Tekst, Czat Grupowy oraz Nauka. Najważniejsza jest oczywiście Rozmowa - dzięki niej jesteśmy w stanie dogadać się w czasie rzeczywistym, z urządzeniem tłumaczącym w locie wypowiadane kwestie. Użytkownik musi wcześniej wybrać język źródłowy oraz docelowy, a zalecana odległość między rozmawiającymi nie powinna wynosić więcej niż jeden metr. Jeśli Vasco tłumaczy zbyt głośno lub zbyt cicho, możemy zmieniać poziom głośności przyciskami po lewej stronie obudowy.
Tryb Tekst działa podobnie, ale zamiast wypowiadać zdania lub słowa, wpisujemy je przy pomocy dotykowej klawiatury. Vasco Translator V4 tłumaczy je w formie tekstowej, a po naciśnięciu na ekran także odtwarza audio z udziałem cyfrowego native speakera. Taka forma komunikacji jest pomocna w przypadku krótkich pytań, np „toaleta?” lub kiedy znajdujemy się w głośnych miejscach. Korzystałem z tego trybu w klubie w Shenzen, spisał się przy barze.
Zdjęcie to tryb w którym urządzenie tłumaczy napisy uchwycone obiektywem aparatu znajdującego się na pleckach Vasco Translator V4. Ten moduł sam rozpoznaje język na fotografii, a nawet kilka języków, tłumacząc je jednocześnie. Przykładowo, na tabliczce w greckim hotelu zdanie „nie przeszkadzać” było napisane po grecku i po angielsku. Vasco przetłumaczył obie linijki. Do tego przetłumaczony tekst możemy wyświetlać na białym tle, co znacząco zwiększa jego czytelność. Należy tylko wiedzieć, że jakość obiektywu jest daleka od tych w dobrych smartfonach. Przyda się to przetłumaczenia menu w restauracji, ale nie do uchwycenia wspomnień z urlopu.
Czat Grupowy i Nauka to tryby dodatkowe. Ten pierwszy służy do pisania z wieloma osobami, którzy także korzystają z translatorów Vasco. W ten sposób powstaje multi-językowa grupa, w której wpisy są automatycznie tłumaczone na język docelowy każdego uczestnika. Może być to przydatne podczas zorganizowanych wycieczek dla gości z różnych państw, gdzie ustala się szczegóły wyjazdu lub informuje o zmianach. Nauka to z kolei mało finezyjny moduł w którym użytkownik sprawdza znajomość poszczególnych słów, ale o prawdziwej nauce nie ma mowy. Rywala dla Duolingo z tego nie będzie.
Większości z nas wystarczy Google Translate. Jednak Vasco Translator V4 to naprawdę świetne narzędzie dla podróżników.
W przypadku wyjazdu do Grecji czy Rzymu rozwiązanie takie jak Vasco Translator V4 to totalny overkill. Nie dość, że w tych turystycznych krajach wiele osób posługuje się językiem angielskim, to jeszcze nie musimy płacić za roaming, co za tym idzie, mamy dostęp do skuteczniejszych modeli językowych Google Translate, dostępnych w trybach online.
Sytuacja zmienia się poza Starym Kontynentem. W Azji czy Ameryce Południowej znajomość angielskiego nie gwarantuje dogadania się. Z kolei pakiety roamingowe potrafią być koszmarnie drogie. W takiej sytuacji Vasco Translator V4, z jego darmowym, nielimitowanym dostępem do Internetu i tłumaczeń w prawie 200 krajach może być na wagę złota. Przekonałem się o tym w Chinach, gdzie usługi Google domyślnie nie działają, wiele osób nie mówi po angielsku, a za megabajty w roamingu płaci się jak za złoto.
Największe zalety:
- Dożywotni, darmowy dostęp do tłumaczeń online w prawie 200 krajach
- Imponująca baza wspieranych języków
- Tłumaczenie w sekundę lub trzy
- Intuicyjna obsługa w obu trybach: analog i dotyk
- Tryby Rozmowa, Tekst i Zdjęcie - jest pełen pakiet
- Bardzo czytelny interfejs, także w języku polskim
- Poręczna forma, nie zajmuje wiele miejsca
- Możliwość sparowania ze słuchawkami BT
- Regulacja tempa wymowy speakera (bardzo ważne!)
Największe wady:
- Bardzo wysoka cena (1800 zł)
- Tryb Nauka to bardziej kartkówka ze słówek
- Bardzo podstawowy obiektyw
Przy takim stopniu niezawodności i wszechstronności nie dziwi mnie, że z translatorów Vasco korzysta wiele firm, organizacji oraz placówek dyplomatycznych. Urządzenie Vasco Translator V4 z dożywotnio działającą kartą SIM to także świetne rozwiązanie dla zaangażowanych turystów. Zwłaszcza tych, którzy lubią zboczyć z dobrze utartych szlaków, odkrywając mniej popularne kraje, prowincje oraz regiony. Dzięki Vasco Translator V4 dogadasz się w małej wiosce w Bangladeszu i na głębokiej chińskiej prowincji. Urządzenie zdecydowanie nie jest tanie, ale i egzotyczne podróże do tanich nie należą. Krakowskie Vasco chyba dobrze zna swoich klientów.