REKLAMA

Szymon Hołownia ogłosił rewolucję. Wystarczy Profil Zaufany, by powiedzieć politykom, co się nie podoba

Wraz z popularnością Sejmiksu mogło wydawać się, że jesteśmy świadkami narodzin czegoś nowego – zainteresowania polityką w inny, bardziej bezpośredni sposób. Pewnie minie trochę czasu nim przekonamy się, czy popularność sejmowego kanału coś zmieniła w podejściu ludzi. Rząd już teraz idzie za ciosem i jeszcze bardziej chce się otworzyć na kontakt z obywatelami.

sejm
REKLAMA

Od listopada każdy, kto posiada Profil Zaufany, będzie mógł komentować projekty ustaw. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia nazwał tę nowość „rewolucją, jeśli chodzi o obywatelską sprawczość w legislacji”.

REKLAMA

Jak czytamy na stronie Sejmu:

Marszałek Sejmu przed skierowaniem do pierwszego czytania poselskiego albo obywatelskiego  projektu ustawy obowiązkowo będzie poddawał go konsultacjom społecznym. Odstępstwo od tej zasady będzie wyjątkiem, mającym zastosowanie tylko w szczególnie uzasadnionych przypadkach. Konsultacjom Marszałek Sejmu będzie mógł też poddać projekty wniesione przez Senat i przez Prezydenta. Uczestnicy konsultacji będą mieli 30 dni na zgłoszenie swoich uwag. Będą to robić w formie elektronicznej. Zgłoszone uwagi będą udostępniane w Systemie Informacyjnym Sejmu. Będzie mógł z nimi zapoznać się każdy zainteresowany, w szczególności autor projektu oraz posłowie. Zgłoszone uwagi będą też analizowane przez sejmowych ekspertów, których zadaniem będzie sporządzenie opinii w sprawie oceny skutków regulacji.

W praktyce, jak zapowiadał w maju marszałek Hołownia, każdy po zalogowaniu się Profilem Zaufanym będzie mógł zostawić komentarz i opinię do „każdego aktu, który przez Sejm jest przeprowadzany”.

Obywatel faktycznie będzie miał głos?

Z jednej strony jest to faktycznie duża zmiana i otwarcie się na opinie zwykłych ludzi – nie tylko podczas wyborów. Nie da się jednak ukryć, że pomysł może budzić obawy i wątpliwości. Niby konieczność użycia Profilu Zaufanego – przynajmniej w teorii – wyklucza np. masowy hejt, ale przecież nie każdy komentarz musi być uznany za mowę nienawiści. Za to łatwo będzie zaspamować polityków mało wartościowymi recenzjami w stylu „nie podoba mi się”.

Na swój sposób jest to forma demokracji, jednak doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, jak wygląda u nas polityczny spór. Niestety nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś chciał zrobić takiego psikusa. "Niech teraz się męczą i czytają".

Być może to jedynie czarny scenariusz i niepotrzebnie gdybam. Od wątpliwości odpędzić się jednak nie mogę, bo już wyobrażam sobie kolejny wariant skorzystania z narzędzia. Nagle może okazać się, że jakiś projekt ustawy „cieszy się olbrzymim poparciem”, a dowodem będą pochlebne recenzje wygłaszane za pomocą nowego narzędzia. Niekoniecznie jednak musi to mieć odzwierciedlenie w opiniach społeczeństwa – po prostu twardy elektorat się zmobilizuje.

REKLAMA

Przesadzam? Sam tego nie wykluczam. Chciałbym, żeby forma wyrażania opinii była traktowana przez polityków poważnie, ale nic nie poradzę, że poziom mojego zaufania jest bardzo niski. Bliski jestem zaryzykowania stwierdzenie, że nawet jeśli pojawią się merytoryczne głosy, to politycy specjalnie się tym nie przejmą. Trąci to populizmem, to prawda, ale pewnie wielu zgodzi się ze mną, że taka ocena jest usprawiedliwiona wieloletnią obserwacją rodzimej polityki.

Zdjęcie główne: Longfin Media / Shutterstock.com

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA