Dopłata na rower elektryczny to nie wszystko. Mieszkańcy małych miast pytają: "a co z nami ?"
Konsultacje programu dotacji rowerów elektrycznych już pozwoliły wytypować pierwsze luki. W teorii dobra inicjatywa może zostać położona, jeśli nie zadba się o istotne szczegóły.
Ostatnio otrzymaliśmy wiadomość od jednego z mieszkańców małej miejscowości w woj. łódzkim. Jak zauważył autor maila, program dotacji do rowerów elektrycznych promuje żyjących w większych ośrodkach. Przede wszystkim dlatego, że zakłada konieczność opłacenia całości roweru od razu. Dopiero później można ubiegać się o zwrot połowy wydanej sumy.
Średnia cena takiego sprzętu wynosi ok 7-8 tys. złotych. W małym miastach i wsiach ludzie nie mają (a już szczególnie młodzi i seniorzy) takich dochodów, żeby móc odłożyć takie środki na zakup e-roweru. Co innego mieszkańcy dużych miast - tu możliwości zarobkowe są o wiele większe. W mojej ocenie mamy tu zatem do czynienia ze zjawiskiem wykluczenia na tle zarobkowym - nie jest moją winą, że mieszkam na wsi z mamą, a nie w wielkim mieście, ale nie powinno to mieć wpływu na to, czy mogę czy nie mogę wziąć udziału w takim programie finansowanym ze środków europejskich.
- zauważa nadawca.
Autor wiadomości zwrócił uwagę, że to właśnie w małych miejscowościach e-rowery są najbardziej potrzebne. Transport publiczny tam kuleje, więc pojazd ze wspomaganiem faktycznie stałby się alternatywą dla samochodów. W mieście znacznie łatwiej zrezygnować z auta. Można jeździć autobusami, tramwajami, elektrycznymi hulajnogami, korzystać z rowerów miejskich czy w końcu taksówek.
Jak rozwiązać ten problem? Teoretycznie bardzo prosto, na wzór programu laptopów dla nauczycieli.
Mógłbym się zarejestrować w programie (na stronie Ministerstwa Klimatu i Środowiska lub Ministerstwa Cyfryzacji), dostałbym kod, który podałbym sprzedawcy, ten odjąłby go od ceny e-roweru, a ja bym zapłacił swoją połowę. To byłoby wspaniałe rozwiązanie i otworzyło ten projekt dla ludzi z mniejszymi możliwościami finansowymi
– proponuje czytelnik.
Sprawą zainteresowała się posłanka Paulina Matysiak. Jak napisała na Twitterze:
(…) pytam Ministerstwo Środowiska i Klimatu, czy byłaby np. możliwość wprowadzenia zasad na wzór programu „Laptop dla nauczyciela”, tj. pomniejszenia kwoty zakupu w chwili transakcji o wysokość przyznanej dotacji. Dzięki temu program „Mój rower elektryczny” byłby bardziej dostępny dla osób z mniejszych ośrodków i o niższych dochodach. Czekam na stanowisko resortu w tej sprawie.
Jestem zwolennikiem programu dotacji na rowery elektryczne – tutaj tłumaczyłem, dlaczego według mnie ma sens – więc cieszę się, że na etapie konsultacji zgłaszane są wątpliwości i propozycje. W twitterowej dyskusji padła ważna uwaga na temat przechowywania pojazdów. Dobrze, jeżeli więcej osób będzie mogło pozwolić sobie na e-rower – tylko gdzie on później zostanie zaparkowany?
Sam wnosiłem jeden z rowerów elektrycznych do windy, a później wyciągałem go na 8 piętrze, na którym mieszkałem. I nie było to najwygodniejsze zadanie. Z drugiej strony na plus działa to, że waga tych pojazdów coraz bardziej maleje. Ale coś za coś: to nie przypadek, że droższe modele są jednak lżejsze.
A i nawet przy tych zaskakująco nieciężkich jak na e-rower i tak da się odczuć kilogramy
Tak, Grizl:ON CF 7 nie jest przesadnie lekkim rowerem, bo na wadze pokaże nam około 16 kg. Z drugiej strony - jest lżejszy, niż można byłoby oczekiwać po elektrycznym gravelu z elektrycznym wspomaganiem. Dla małego porównania, moja jeszcze kilka lat temu podstawowa szosa ważyła fabrycznie około... 11 kg (tak, wiem, co z tego), a nie miała ani amortyzacji, ani wsparcia z prądu. Można więc spokojnie uznać, że Grizl:ON CF 7 pod względem masy jest całkiem udanym rowerem, a szczególnie udana jest tutaj masa napędu elektrycznego - silnik Bosch Performance Line SX (ok, przekopiowałem tę nazwę ze strony producenta) w parze z akumulatorem (400 Wh, do 100 km zasięgu) ma masę zaledwie 4 kg (…) dodatkowe kilogramy Grizl:ON CF 7 będziemy przeklinać albo kiedy skończy nam się zapas energii w akumulatorze (można dokupić bonusowy akumulator 250 Wh), albo kiedy będziemy go znosić po schodach. To tyle
Dodajmy, że mówimy tutaj o sprzęcie za… 23 399 zł. Nie łapie się więc do programu, ale warto mieć na uwadze, że waga nawet przy znacznie droższych - i zaskakująco "lekkich" - modelach jest odczuwalna.
Niby osoby decydujące się na elektryka powinny zdawać sobie z tego sprawę. Tyle że wracamy tutaj do kwestii, którą poruszył autor przesłanej nam wiadomości. Program może zachęcać do zakupu, ale obecna infrastruktura siłą rzeczy premiuje tych, którzy mają własny garaż albo zabezpieczone miejsce parkingowe. Wynajmujący kawalerki nie pomieszczą całkiem sporego pojazdu u siebie.
Dlatego jak zauważono na Twitterze, niezbędna jest tez inwestycja w infrastrukturę:
Pomysł dotacji oceniam na plus, ale samo „rzucenie pieniędzmi” nie doprowadzi do tego, że ludzie masowo przesiądą się na e-rowery. Na pewno zrobią to ci, którzy i tak są zdecydowani na ten krok. Walczyć jednak trzeba o szerszą grupę, a bez szerszej przemiany będzie o to trudno.