Asus Vivobook S 15 to najbardziej opłacalny Copilot+ PC na rynku - recenzja
W świecie, w którym twórcy Windowsa zaczynają agresywnie atakować rynek laptopów, trudno wyróżnić się z tłumu. A jednak się udało: Vivobook S 15 jest wszystkim tym, czym Surface Laptop nie jest. Na dobre i na złe.
Coś nietypowego wydarzyło się w świecie laptopów i Microsoftu, i chwilowo nie mam na myśli ani układu Snapdragon X, ani standardu Copilot+ PC. Urządzenia Surface zawsze były nieprzyjemnie drogie, ograniczając możliwą docelową klientelę. Tymczasem bazowa wersja tegorocznego Surface Laptopa, biorąc pod uwagę bardzo wysoką jakość samego komputera, jest zaskakująco i przyjemnie tania. A to pewien problem dla innych licencjobiorców Windowsa. Jak w ogóle z czymś takim rywalizować?
Wyzwanie podjęli w zasadzie wszyscy. Komputery Copilot+ z układem Snapdragon X przygotowali Dell, Lenovo, Acer, HP, Asus i reszta liczących się na rynku producentów, w rozmaitych wariantach, rozmiarach i rodzajach. Vivobook S 15 od wspomnianego Asusa jest tu szczególnie ciekawy. Nie próbuje bowiem ścigać produktu od swojego partnero-konkurenta, jakim staje się Microsoft. Zamiast tego przygotował coś z zupełnie innej beczki. Zarówno w kwestii funkcji, wyposażenia - jak i oferty cenowej.
Czytaj też:
Asus Vivobook S 15. Czyli 15,6 cala laptopa, które bez trudu trzyma się jedną ręką
Już samo pierwsze spojrzenie na Vivobooka S 15 utwierdza w przekonaniu, że nie jest to Copilot+ PC z gatunku klon Surface’a. Komputer Microsoftu jest bardziej zwarty, za sprawą swojego wyświetlacza o proporcjach 3:2. Asus zdecydował się na drugie ekstremum: panoramiczne proporcje 16:9.
Otwarcie klapy komputera od razu ilustruje drugą zasadniczą różnicę. Surface Laptop wyposażony jest w klasyczną klawiaturę, podczas gdy w Vivobooku S 15 znajduje się dodatkowy blok numeryczny. Tu pozostaje mi wiwatować na cześć rynkowej różnorodności, bo zapewne osoby spędzające mnóstwo czasu z liczbami ów blok docenią. Pisze się na tym jednak ciut mniej przyjemnie, bo dłonie nie leżą symetrycznie na palmreście.
W kwestii samej obudowy Vivobook akurat ma sporo wspólnego z Surface’em. Wypożyczony do testów egzemplarz sprawiał wrażenie bardzo dobrze zmontowanego. Obudowa jest ze stopu magnezu i w żadnym miejscu się nie ugina pod naciskiem. Komputer jest przy tym bardzo smukły (1,59 cm) i bardzo lekki jak na swój rozmiar (1,42 kg). Klapa laptopa bez problemu otwiera się jedną ręką, może się też otworzyć na pełne 180 stopni. Choć nie ustawia się w pozycji tak pewnie, jak w niektórych innych laptopach - na nierównej drodze w podróży trzeba będzie od czasu do czasu poprawiać jego pozycję.
W kwestii wyposażenia Vivobooka S 15 jest na bogato. I to mi się podoba
Już sama liczba złącz imponuje, pod tym względem Vivobook S 15 zdaje się być najlepiej wyposażonym Copilot+ PC w sprzedaży (choć to może się nieco różnić w zależności od subiektywnych potrzeb). Po prawej stronie znajdują się dwa złącza USB 3.2 Gen 1 (USB-A), po lewej dwa złącza USB4 (USB-C), czytnik kart microSD, wyjście słuchawkowe i HDMI 2.1. Brawo!
Wyświetlacz jest też bardzo odmienny niż u konkurencji, co ma swoje wady i zalety. Zacznijmy od wad: jest upiornie reflektywny. To matryca OLED, co jest niestety dla tego rodzaju ekranów typowe. Sadowiąc się z tym komputerem do dłuższej pracy należy to zrobić w takim miejscu, by nie mieć intensywnego źródła światła za plecami. Na przykład okna z odsłoniętymi zasłonami. Wyświetlacz nie jest dotykowy i nie obsługuje rysika.
Na szczęście jest rewelacyjnej jakości. To OLED, więc doskonały kontrast jest tu oczywisty, tym niemniej warto zauważyć, że to 120-hercowy OLED HDR 2880 x 1620 pikseli - ponoć dynamicznie odświeżany, ale nie udało mi się włączyć dynamicznego trybu. Wada sterownika, która będzie naprawiona kiedyś tam? Na szczęście czas pracy na akumulatorze w tym laptopie jest dość imponujący (więcej danych za chwilę), więc włączenie na stałe 120 Hz nie wiąże się z aż takimi problemami. Na dodatek jest dość jasny (szczytowa jasność 600 nitów to dobry, choć nie rewelacyjny wynik) i zapewnia pełne, 100-procentowe pokrycie palety barwnej DCI-P3.
Snapdragon X według Asusa. Cóż, Vivobook S 15 ma tu podejście awangardowe
Vivobook S 15 to jeden z pierwszych komputerów na rynku, z zupełnie nowym układem Snapdragon X. Ten jest produkowany w czterech odmianach: trzy rodzaje X Elite i jeden X Plus. Najbardziej wypasiony Elite jest na dziś nieobecny w żadnym sprzedawanym komputerze. Drugi najlepszy trafił do droższych urządzeń Surface. Trzeci najlepszy do całej reszty. Ten najgorszy, X Plus, jest dostępny u wszystkich.
Według teorii znanych dziennikarzy, wszystkie układy Snapdragon X to tak na serio jeden układ, z różnymi formami wad fabrycznych. To znana praktyka producentów procesorów – jeżeli jakiś moduł po zejściu z linii produkcyjnej nie spełnia kryteriów jakości i stabilności, jest on wyłączany, a pogorszony w efekcie procesor staje się nowym, tańszym produktem.
Snapdragon X Plus to Snapdragon X Elite, ale z dwoma wyłączonymi rdzeniami. Ten lepszy Snapdragon X Elite, który trafił do Surface’ów, pozwala na krótki czas podnieść taktowanie dwóch rdzeni do 4 GHz. Ten najlepszy na razie nie został przez nikogo przetestowany. Ja jednak miałem sposobność porównać oba układy Snapdragon X Elite, i żaden test czy żadna aplikacja nie wykazują jakichkolwiek różnic w wydajności. Nie sposób powiedzieć czy i kiedy ów tryb akceleracji się włącza - ale jeśli to robi, jest on ewidentnie bez najmniejszego znaczenia. Układ X1E78100 z Vivobooka w praktyce wydaje się nie różnić absolutnie niczym od układu X1E80100 z Surface’ów w wydajności CPU.
Podając konkretne liczby. Według Geekbench 6, Vivobook S 15 zdobywa 2820 pkt na jeden rdzeń i 14 530 pkt na wszystkie rdzenie, pokonując tym samym większość komputerów przenośnych z układami Intela i AMD, w tym tymi wysokowydajnymi. Jakby tego było mało, Vivobook S 15 zdobył ponadprzeciętne wyniki ze wszystkich Copilot+ PC w teście pamięci, osiągając 5017 MB/s odczytu i 3619 MB/s odczytu w teście CrystalDiskMark, a więc o wartości istotnie wyższe niż Surface Laptop.
Powtarzając za to z poprzednich recenzji podobne wnioski, kluczową zaletą tego komputera, jak i wszystkich z Snapdragonem X do tej pory, jest jego sprawność energetyczna. Vivobook S 15 błyskawicznie jest usypiany i wybudzany, a będąc w stanie uśpienia niemal nie zużywa energii - choć nadal synchronizuje się z siecią. Nie redukuje też parametrów na zasilaniu bateryjnym, nie musi też być ograniczany po długiej i intensywnej pracy z uwagi na nadmiar emitowanego ciepła. Żaden inny laptop z układem od firm Intel lub AMD czegoś takiego nie oferuje. Testy Cinebench potwierdzają powyższe pomiary.
Nie przetestowałem laboratoryjnie w żaden sposób NPU tego komputera. Tak zwana branża jeszcze nie doszła do porozumienia nad wspólnym wyborem benchmarków, na dodatek przyjęta przez Microsoft miara TOPS jest wysoce niedoskonała. Wspomnę zatem tylko, że Snapdragon X oferuje 45 TOPS, czyli nieco więcej niż minimalna specyfikacja Copilot+ PC (40 TOPS).
W kwestii testowania wydajności graficznej również należy się ważna uwaga, powtórzona z recenzji poprzednich urządzeń z tym układem. Zacytuję bowiem wynik benchmarku: 26 298 pkt w 3dmark Night Raid, co plasuje ten komputer całkiem wysoko w stawce. To znacznie lepiej niż zintegrowane karty graficzne Intela i wręcz niewiele mniej od RTX 3050. Jest to jednak przypadek, w którym test graficzny nie oddaje realiów. Wiele bowiem zależy od jakości sterownika układu graficznego. Układ w Surface Laptopie jest zdecydowanie zorientowany na produktywność. Nie na rozrywkę.
Oznacza to, że to całkiem użyteczne GPU do pracy. Bez zająknięcia przejmować będzie część obliczeń od CPU w aplikacjach do obróbki multimediów (np. Adobe) czy do programowania rozwiązań związanych ze sztuczną inteligencją lub do podobnych zadań. Sprawuje się jednak absolutnie beznadziejnie w większości gier wideo. Niektóre działają bardzo dobrze: nie miałem problemu z osiąganiem 60 kl./s w Grand Theft Auto V w rozdzielczości Full HD, udało się nawet pograć w Cyberpunka 2077 (1080p, niskie ustawienia, płynność około 20 kl./s). To jednak rodzynki, większość gier działa bardzo wolno. Ukochana do zabawy na laptopie Civilization VI, niezbyt wymagająca graficznie, nie przekracza 20 kl./s. A co z wspomnianą w nagłówku awangardą? Cóż, chodzi o chłodzenie.
To chyba największa wada Vivobooka S 15. A zarazem pewna dziwnostka. Jakość modułu chłodzenia jest bowiem dość mierna, jeśli za wyznacznik uznać generowany hałas. Gdy komputer wpada w najwyższe obroty - co, z drugiej strony trzeba zaznaczyć, zdarza się w typowej pracy rzadko, Snapdragon X to bardzo wydajny procesor, zapas mocy zazwyczaj jest spory - to jest bardzo, bardzo słyszalny. Według mojego bardzo nieprofesjonalnego miernika osiąga nawet 40 dB. Dlatego też Asus dołączył… programik.
Można w nim sobie ustawiać maksymalną głośność wentylatora. To oczywiście oznacza, że jeżeli procesor osiągnie krytyczną temperaturę, obniżane będą jego parametry pracy. Cóż, ów patencik działa. Faktycznie można zapewnić sobie nawet ciszę, rezygnując z maksymalnej wydajności komputera. Jest to jednak próba obejścia problemu zbyt kiepskiego (taniego?) systemu chłodzenia. Vivobook będzie bezgłośny podczas pracy biurowej. Przy intensywnych zadaniach da o sobie znać. Zresztą, wystarczy spojrzeć na rewers tego komputera, by znaleźć kolejny symptom taniego chłodzenia: ogromna krata wentylatora.
Wiele rekompensuje za to czas pracy na akumulatorze. W trybie pracy, w którym wszystkie czary-mary od Asusa związane z chłodzeniem są wyłączone (czyli procesor pracuje z pełną mocą, wentylatory tylko jeśli to potrzebne), z ustawioną automatyczną jasnością i z włączonym HDR i 120 Hz bez trudu osiągałem realny czas pracy powyżej 14 godz. (przy aplikacjach: Edge (wiele kart), Adobe Creative Cloud, Microsoft 365, Slack, Messenger).
Klawiatura i gładzik są w Asus Vivobook S 15 na bajerze. Tęsknię jednak za innym komputerem
Ów bajer to wielokolorowe podświetlenie RGB, nieco inspirowane laptopami gamingowymi. Rozumiem, że dla niektórych to bezguście i festyniarstwo, ale ja akurat lubię ten dodatek. Zwłaszcza że Windows akurat świetnie współpracuje natywnie z klawiaturami RGB, zmieniając ich kolory w zależności od treści na ekranie. W niczym w pracy to nie pomaga - ale nie przeszkadza, a mi się podoba. Spokojnie, można to wyłączyć.
Sama klawiatura jest niestety w najlepszym razie przyzwoitej jakości. Testowanie Vivobooka S 15 przypadło mi bezpośrednio po wzorcowym pod tym względem Surface, więc kontrast był szczególnie odczuwalny. Tym niemniej również i obiektywnie jest tu pole do poprawy. Tworzywo wykorzystane do przycisków sprawia wrażenie najtańszego z możliwych, a same przyciski nie do końca są sztywne, mając bardzo nieznaczne ale odczuwalne luzy.
Gładzik jest za to bardzo dobry. Co prawda nie obsługuje haptic feedback, ale będąc przyzwyczajonym do gestów Windowsa nie jest to problemem. W zamian jest ogromny, przyjemny w dotyku i precyzyjny.
Przyczepię się też do kamery internetowej. Jej jedynym atutem jest możliwość fizycznego zasłonięcia jej obiektywu. Jest miernej jakości, co jest w przypadku tego komputera o tyle dotkliwe, że układy Snapdragon zapewniają dedykowany kamerom moduł ISP, pozwalający na uzyskiwanie jakości niedostępnej na PC z Intelem bądź AMD. ISP to jednak tylko ważny fragment większej całości, a jeśli sama kamerka jest marna, to nie zda się na wiele. Dobrze że chociaż rozpoznawanie twarzy działa i jest zgodne z Windows Hello.
Dźwięk jest poprawny. Opłacone z komputerem kodeki Dolby Atmos raczej się nie przydadzą do odsłuchu z wbudowanego audio (choć ze słuchawkami czy zewnętrznym audio może być inaczej). Same głośniki brzmią poprawnie. Można na tym słuchać muzyki i oglądać seriale i się nie krzywić z powodu więdnięcia uszu - ale radzę też utemperować oczekiwania. Są tylko przyzwoite. Jak na laptopa. Czyli lata świetlne od jakości akceptowalnej przez entuzjastów.
Vivobook S 15, architektura ARM w Snapdragon X i sztuczna inteligencja Copilot+. Bardzo, bardzo ważna uwaga
Z racji fundamentalnej zmiany (od strony technicznej) w kierunku rozwoju komputerów osobistych i systemu Windows, przyszli użytkownicy Surface Laptopa i wszystkich pozostałych Copilot+ PC z Snapdragonem X muszą przed zakupem rozumieć konsekwencje, jakie niesie za sobą ta rewolucja. Jest to na tyle ważne, że przygotowałem na ten temat osobny tekst. To obowiązkowa lektura dla każdego potencjalnego nabywcy Copilot+ PC z układem Snapdragon X, którą będę przywoływał przy wszystkich recenzjach tych urządzeń.
Koniecznie przeczytaj: Copilot+ PC i komputery ze Snapdragonem X. Testowałem, odpowiadam na wasze pytania
Dla tych jednak, którzy nie mają czasu, krzywdzące i pozbawione ważnych niuansów streszczenie:
- Komputery te mają procesor główny ARM64;
- Są zgodne z aplikacjami ARM64, x64, x86;
- Są gotowe na aplikacje wykorzystujące sztuczną inteligencję i uczenie maszynowe i mają solidną pod nie podstawę sprzętowo-programową - ale na dziś aplikacje te są albo dopiero zapowiedziane, albo jeszcze w testach;
- Zaskakująco duża liczba aplikacji jest już ARM64;
- Aplikacje x64 i x86 są emulowane z narzutem na wydajność około 20-40 proc. (w zależności od rodzaju aplikacji);
- Nieliczni twórcy aplikacji tymczasowo blokują ich dostępność na komputery z Snapdragonem X, zapowiadając ich dostępność w przyszłym, nieodległym terminie. Ważne przykłady: Adobe Premiere Pro, Apple TV+, Dysk Google;
- Komputery te nie są zgodne ze sprzętem starego typu (konkretniej: ze sterownikami starego typu) i z aplikacjami x64/x86 pracującymi z najwyższymi uprawnieniami (typowo: aplikacje antywirusowe, mechanizmy chroniące gry wideo przed piractwem lub oszustwami multiplayer).
Trochę się poznęcałem nad Vivobookiem S 15. Tyle że wiecie co? Prawdopodobnie kupię właśnie jego
Zacznijmy od minusów. Klawiatura numeryczna i proporcje ekranu 16:9 to minus subiektywny, bo dla innych cechy te będą zaletą. Wysoka reflektywność wyświetlacza jest już jednak pewnym problemem. Kompromitujący wręcz jest system chłodzenia, który nie irytował mnie podczas testów głównie dlatego, że moja praca nie wymaga ciągłego żyłowania komputera na maksymalnych obrotach. Webcam jest kiepski, a na jakość klawiatury też kręcę nosem. Na dodatek komputer ten ma duże problemy z grami wideo i nie jest zgodny ze starymi urządzeniami i niektórymi, na szczęście nielicznymi aplikacjami dla Windows.
Jest to jednak diablo szybki (jak na ultrasmukłego laptopa) komputer, z fenomenalną sprawnością energetyczną i bardzo długim czasie pracy na akumulatorze. Jest gotowy na przyszłość (choć nie teraźniejszość) oprogramowania za sprawą swojego bardzo mocnego NPU. Jakość wyświetlacza jest również bardzo wysoka, imponuje też liczba dostępnych złącz. To jak, kupować?
Vivobook S 15 sprzedawany jest w cenie 6000 zł, podczas gdy najtańszy Surface Laptop to wydatek 5400 zł. Komputer Microsoftu oceniam jako sprzęt lepiej wykonany, wolałbym go z uwagi na klawiaturę, jakość wykonania, webcam, proporcje ekranu czy cichuteńkie, właściwie to bezgłośne chłodzenie. Konfiguracja Surface Laptopa w tej cenie to Snapdragon X Plus (wolniejszy od X Elite, ale i tak bardzo szybki), 16 GB RAM, 256 GB SSD. Tyle że w konfiguracji chipsetu, jaką oferuje Asus, to Surface Laptop kosztuje 11 200 zł.
Bo widzicie, Vivobook S 15 sprzedawany jest w Polsce tylko w jednej wersji, a jest nią ta z X Elite, 32 GB RAM i 1 TB SSD. Gdyby cena nie grała roli… no ale gra, zwłaszcza że różnica jest gigantyczna. Nie umiem stwierdzić, co będzie za pięć lat i jakie wyzwania będą stały przed laptopami. Z pewnością jednak moim następnym komputerem będzie Copilot+ PC. Nie chcę bać się przyszłości i wydatków na nowy komputer, wybrałbym właśnie Vivobooka S 15 z 32 GB RAM. Ma swoje wady, ale w żadnym razie nie są one dla mnie dyskwalifikujące. W zamian za to oferuje swoją niezwykłą szybkość, sprawność i całą resztę zalet - i ogromny zapas pamięci, niemal gwarantujący długowieczność urządzenia. To najsensowniejszy cenowo Copilot+ PC. I prawdopodobnie mój przyszły komputer.