Pojutrze znowu pokochamy Windowsa i Microsoft. A jak nie, to przepadną na wieki
Już w najbliższy poniedziałek się przekonamy, jaki pomysł mają twórcy Windowsa i Office’a na to, byśmy znowu polubili ich produkty - zamiast ich tylko potrzebowali. Mając na uwadze bieżący kierunek firmy, to jedna z ostatnich szans.
Jak dziś ma się firma Microsoft? Wedle miary kapitalizacji rynkowej jest to najpotężniejsze przedsiębiorstwo na całym świecie, wyprzedzające nie tylko resztę Big Techu - ale i gigantów przemysłowych czy farmaceutycznych. Prezes i zarząd mają powody do zadowolenia, wypełniają wzorowo powierzoną im przez akcjonariuszy misję. Natomiast mam takie pytanie - kiedy ostatnio komuś marzył się produkt Microsoftu?
Zadanie powyższego pytania w gronie czytelników Spider’s Web akurat zapewne dałoby nietypowy zestaw odpowiedzi. Wśród was znajdują się programiści, sysadmini, menedżerowie IT czy inni zawodowcy, którzy akurat produkty i oprogramowanie Microsoftu mają za co cenić. Microsoft to jednak dziś firma właśnie przede wszystkim od tej Poważnej Informatyki.
Czytaj też:
Dla osób spoza branży wymarzonym produktem może być nowy Samsung Galaxy, MacBook Air czy PlayStation. Chcą rozmawiać na WhatsAppie i iMessage i szukać treści na Wyszukiwarce Google. Mało kto marzy o Dellu XPS z Windowsem 11 czy następnej rozmowie na Microsoft Teams. I na pewno mało kto szuka najniższych cen na powyższe za pośrednictwem Binga.
Microsoft był kiedyś w centrum większości obywateli cyfrowego świata. Czy jest droga powrotu?
Starsi czytelnicy z pewnością pamiętają przedsmartfonowe czasy, kiedy to PC - a nie telefon komórkowy - był najważniejszym elektronicznym urządzeniem w większości domów. Do surfowaniu po Internecie dla przyjemności służył niegdyś IBM PC z Windowsem XP. Na kompie słuchało się muzyki, oglądało filmy, czatowało ze znajomymi czy oglądało śmieszne obrazki. Użytkownicy chętnie i często personalizowali swoje systemy - standardem były pstrokate niestandardowe motywy Pulpitu Windowsa czy instalowanie alternatywnych emotek do Gadu-Gadu, popularnego wówczas komunikatora. Modne były nawet przaśne skórki interfejsu do odtwarzaczy muzycznych pokroju Winampa czy Windows Media Playera.
Dziś całe zainteresowanie typowego użytkownika przeniosło się na telefon. To smartfon jest tym osobistym urządzeniem, z którego chce się korzystać i z którym powstaje pewna emocjonalna więź. Komputer stał się narzędziem pracy. Niezbędnym do niej, znacząco rzeczoną pracę ułatwiającym, wysoce użytecznym. Większość użytkowników komputerów chce jednak jak najszybciej wykonać na nich wyznaczone zadanie i przejść do przyjemnych, niezwiązanych z nimi zajęć. Na telefonie, tablecie, konsoli do gier.
Dzisiejsza potęga Microsoftu pochodzi więc wyłącznie za sprawą ludzi pracy. Jego ostatnia skuteczna i zdrowa relacja ze zwykłymi kowalskimi - marka Xbox - coraz bardziej traci na znaczeniu na rzecz Steama, PlayStation i Nintendo. Niewiele brakuje by Microsoft stal się kolejnym Cisco, IBM-em czy innym Oracle’em. Potężnym, odnoszący gigantyczne sukcesy przedsiębiorstwem, które nikogo poza specjalistami nie obchodzi.
Komputer osobisty, biuro, Internet, chmura, smartfon, wirtualna rzeczywistość, sztuczna inteligencja
Swoją bieżącą pozycję Microsoft zawdzięcza w dużej mierze szybkiemu rozpoznawaniu potrzeb klientów i tworzeniu odpowiednich rozwiązań. W efekcie zdominował rynek oprogramowania komputerów osobistych, gdy ten zaczynał dojrzewać. Zdominował też rynek oprogramowania biurowego i dla firm. Przegapił co prawda internetową rewolucję World Wide Web, ale odbił to sobie popularyzując koncepcję chmury obliczeniowej, która dziś jest fundamentem działania większości przedsiębiorstw. Jeden błąd kosztował go jednak w zasadzie wszystko, jeśli chodzi o uwagę Zwykłych Kowalskich.
Tym błędem było niedocenienie Apple’a i zbyt szybkie obwołanie iPhone’a jako rynkową porażkę. Telefon Apple’a początkowo faktycznie radził sobie na rynku bardzo słabo - tyle że Apple zareagował na swoją porażkę błyskawicznie, znacząco usprawniając swój produkt i jego politykę cenową. iPhone z iPoda z funkcją dzwonienia przeobraził się w jedną z największych konsumenckich rewolucji w historii. Microsoft ze swoimi IBM PC z Windowsem i telefonami z Windows Mobile błyskawicznie zaczął tracić na znaczeniu.
Nie na rynku biznesowym, rzecz jasna. Nawet nowoczesny telefon z 2024 r. nie zastąpi przy poważniejszej pracy komputera osobistego, a tym bardziej iPhone’y pierwszych generacji. Zniknął jednak jakikolwiek powód by używać komputera po pracy – poza bardziej rozbudowanymi grami wideo. Microsoft próbował naprawić swój błąd, ale zanim udało się firmie wprowadzić swoje własne smartfony nowej generacji (Windows Phone) do sprzedaży rynek został już zagospodarowany, dla Microsoftu nie było na nim miejsca. Przez chwilę jeszcze firma próbowała zastąpić smartfony goglami VR/AR – przekonała się jednak na długo przed Apple’em, że nie tędy droga.
Dziś Microsoft włada komputerem osobistym (Windows), biurem (Microsoft 365), wspówłada z Amazonem chmurą obliczeniową (Azure to druga największa chmura, po Amazon Web Services), ale też od niedawna jest też niespodziewanym liderem zupełnie nowego kierunku rozwoju informatyki. Bieżącą rewolucję związaną z generatywną sztuczną inteligencją zapoczątkowała zależna od Microsoftu spółka OpenAI.
Microsoft od dwóch lat słusznie chwali się tym, jak jego SI zmieni pracę w firmach. Pojutrze opowie o czymś innym
Najbliższy poniedziałek będzie dziwnym microsoftowym wydarzeniem. Nie jest ono przesadnie komunikowane na kanałach socialmediowych Microsoftu. Co więcej, nawet nie będzie streamowane na żywo. Na imprezę zaproszono raptem garstkę dziennikarzy. Jest bardzo niszowo, dlatego też do tej pory zakładano, że będzie to okazja do pokazania nowych komputerów z linii Surface. To istotnie małej rangi wydarzenie, przy całej mojej nieskrywanej sympatii do Surface’ów są to komputery dające się określić jako butikowe - drogie, bajeranckie, dla fanów marki, które praktycznie się nie sprzedają.
Z informacji Spider’s Web wynika jednak, że niektóre z ogłoszeń, które do tej pory typowo byłyby komunikowane na Microsoft Build - corocznej, bardzo prestiżowej konferencji dla deweloperów - będą zakomunikowane już w poniedziałek. Zademonstrowane mają być nie tylko nowe Surface’y, ale też cały zestaw zachwycających technologii. I to nie technologii dla firm.
Częścią pokazu z pewnością będą nowe urządzenia z układami Snapdragon X. Za jego sprawą konsumenckie tablety i laptopy Microsoftu mają oferować niespotykaną wcześniej wydajność i sprawność energetyczną, w szczególności w kontekście aplikacji wykorzystujących sztuczną inteligencję. Mają jednak być też zaprezentowane zupełnie nowe formy interakcji z komputerem, znacznie bardziej zaawansowane od czegokolwiek innego na rynku. Wykorzystujący technologię SI nowy moduł Windowsa ma dla przykładu reagować bezbłędnie nawet na najbardziej wymyślne tekstowe polecenia - szczegółowo opisaliśmy go w osobnym tekście. Mają być też inne technologie, o których szczegóły jeszcze nie wyciekły do Internetu. Te ostatnie są z natury szczególnie intrygujące i ponoć mają być prawdziwie wywrotowe.
Microsoft obrał pojedynczy kierunek rozwoju na najbliższe lata. To również ostatni sprawdzian na to, czy dla Windowsa i IBM PC jest jeszcze miejsce
System Windows właściwie to na dobrą sprawę nie zniknie nigdy. Nawet gdy przepadnie na wieki, jak sugerowałem we wstępie, to i tak jego technologia będzie z nami jeszcze przez długie lata. Głównie na rynku biznesowym, ale i na konsumenckim. Zbyt wiele użytecznego oprogramowania wykorzystywanego w biznesie powstało na system Windows, by ten mógł zniknąć. Właściwie to nawet Microsoft jest już gotowy na taką przyszłość: już dziś w ramach Azure oferowana jest usługa Windows 365, za sprawą której można strumieniować na pulpit macOS-a, Androida, Ubuntu czy innego systemu dowolne windowsowe aplikacje. Na podobnej zasadzie co gry z Xbox Cloud czy GeForce Now.
Microsoft ma jednak na dziś jeden kierunek rozwoju: sztuczną inteligencję. To stara strategia, która się już wielokrotnie sprawdziła w historii firmy. Za każdym razem, gdy prezesi Bill Gates czy Steve Ballmer zwietrzyli krew, nakazywali całej firmie przejść w tryb wszystkich rąk na pokład. Kiedy Windows był priorytetem, wszystko musiało mieć związek z nim lub z platformą .NET. Gdy Azure był budowany, nakazowi przejścia do chmury i przyjęcia modelu SaaS (oprogramowanie jako usługa) nie mógł odmówić nawet dział Office, który w Microsofcie ma od dekad dużą autonomię. Satya Nadella, bieżący prezes, kopiuje więc taktykę swoich wielkich poprzedników. Wszyscy mają pracować nad sztuczną inteligencją. W tym ludzie od Windowsa, Skype’a czy konsumenckich wersji aplikacji Microsoft 365.
Jeżeli prezes Nadella w istocie będzie wiernie kopiował Gatesa i Ballmera, będzie to bezwzględny dla produktów Microsoftu czas. Podobnie jak niegdyś wszystko to, co nie pasowało do Windowsa, .NET-u czy chmury i SaaS musiało odejść lub zostać w Microsofcie zmarginalizowane - tak dziś ten sam los prawdopodobnie czeka wszystkie działy Microsoftu, które nie odnajdą się w bieżącej, zdominowanej przez generatywną sztuczną inteligencję informatyczną rzeczywistość.
Na szczęście prezes Nadella wie, że jego firma i ludzie od Binga czy Windowsa kompletnie stracili już kontakt z kowalskimi. Poniedziałkowe wydarzenie ma być również pierwszym efektem prac nowego microsoftowego celebryty
Microsoft AI to nowo utworzony dział w Microsofcie, który skupia się na rozwoju produktów i badań związanych z sztuczną inteligencją dla konsumentów. W tym roku dział ten został powołany pod przewodnictwem Mustafy Suleymana, współzałożyciela DeepMind i Inflection, który objął stanowisko EVP i CEO Microsoft AI. Wraz z nim dołączył również Karén Simonyan jako główny naukowiec.
Microsoft AI ma na celu przyspieszenie innowacji i rozwoju produktów takich jak Copilot oraz innych konsumenckich produktów SI. Nowy dział zawiera w sobie dotychczasowe wysiłki Microsoftu w tej dziedzinie, takie jak Copilot. To jednak tylko część jego ambitnych planów. Co ważne, Microsoft AI kompletnie ma nie być zainteresowane potrzebami klienta biznesowego. Co jeszcze ważniejsze, nie jest to projekt wizerunkowy. Idą na niego ogromne środki, a prezes Nadella osobiście angażuje się w proces rekrutacyjny. Za sprawą tego ostatniego udało się ściągnąć prawdziwego celebrytę.
Mustafa Suleyman, bo o nim mowa, to brytyjski przedsiębiorca, który współzałożył DeepMind Technologies, firmę specjalizującą się w SI i uczeniu maszynowym. Firma ta szybko stała się jednym z liderów w sektorze SI i została przejęta przez Google w 2014 r. za kwotę około 400 mln funtów. Po przejęciu, Suleyman został szefem działu aplikacji AI w DeepMind, gdzie odpowiadał za integrację technologii firmy z szeroką gamą produktów Google. W lutym 2016 r. uruchomił DeepMind Health w Royal Society of Medicine, tworząc technologię kierowaną przez klinicystów dla NHS i innych partnerów w celu poprawy usług opieki zdrowotnej na pierwszej linii.
Suleyman jest również autorem książki The Coming Wave, w której rozważa sposoby, w jakie ludzie mogą utrzymać kontrolę nad coraz potężniejszymi technologiami. Zasiada w zarządzie The Economist i jest starszym stypendystą w Belfer Center for Science and International Affairs na Harvard Kennedy School. Można wręcz odnieść wrażenie, że jest on dla Nadelli tym, kim swego czasu dla Steve’a Jobsa był Jony Ive.
Potężny Microsoft ma zbyt dużą siłę inercji, by po komendzie cała naprzód, kurs na SI móc się jeszcze oglądać na produkty, które nie nadążają. Adaptacja albo śmierć. Od naszej reakcji na poniedziałkowe ogłoszenia zależeć może przyszłość całego Windowsa. Poniedziałkowy pokaz ma być więc pokazem siły związanym z Windowsem i sztuczną inteligencją, w towarzystwie Microsoft 365, Azure’a i Surface’a oraz być może prawdziwymi niespodziankami. To może być też ostatnia szansa dla tego produktu, by z niezbędnego czy nawet niezastępowalnego narzędzia znów stał się narzędziem pożądanym.
Przez zwykłych ludzi, takich jak my - a tylko przez menedżerów IT.