REKLAMA

Uważają, że do lasu należy chodzić z wielkim tabletem. Zebrali kasę na ten pomysł

Czy to najsmutniejszy gadżet roku? Niby za wcześnie na tak odważne typy, ale trudno mi sobie wyobrazić, co mogłoby przebić Kwumsy N1.

tablet
REKLAMA

To wcale nie tak, że dla mnie obcowanie z przyrodą wymaga zostawienia technologii w domu. Może i chciałbym głosić tak romantyczne postulaty, ale wiem jak jest. Uwielbiam fotografować ptaki, a aplikacja do rozpoznawania ich głosu to spacerowy hit. Przydają się mapy, nawet w głuszy można umilić sobie czas audiobookiem czy serialem, jeśli ktoś spędza noc pod namiotem. Tylko to wszystko w moim idealnym świecie wzbogaca, a nie dominuje. Jest dodatkiem, a nie główną przyczyną, dla której wychodzi się z domu zamiast zasłonić firanki i chronić telewizor przed światłem słonecznym.

REKLAMA

Po drugiej stronie jest właśnie Kwumsy N1

W teorii to jeden z tych sprzętów do „zadań specjalnych”. Tyle że sami twórcy nie sugerują aż tak wymagającego przeznaczenia. Faktem jest, że 12-calowe urządzenie można zabrudzić, upuścić, zalać, nawet zamoczyć w wodzie do 1 m, a nic mu się nie stanie. Gwarantuje to poziom ochrony IP68. Jeżeli ktoś zapomni o jakichkolwiek akcesoriach pomagających postawić namiot, to za pomocą tabletu można nawet wbić śledzie.

Właśnie ta scena z reklamowego filmiku promującego tablet pokazuje, dla kogo jest to urządzenie. Dla ludzi, którzy idąc na biwak do lasu, zapominają o wszystkim co naprawdę może się przydać, ale nie o dostępie do ekranu.  

W ogóle reklama jest… specyficzna.

Do czego ma nam się przydać tablet w lesie?

Robimy zdjęcia drugiej osobie, wyciągamy kartę z aparatu i od razu przekładamy ją do urządzenia, żeby sprawdzić, jak fotka wyszła. Jeśli jest się fotografem to pewnie ma to sens, o ile zapomnimy o fakcie, że profesjonalny fotograf korzysta zapewne z bardziej profesjonalnych narzędzi. Natomiast w zwykłych warunkach zerknięcie na wyświetlacz w zdecydowanej większości przypadków pozwali ocenić, czy pamiątka z wypadu jest ok.

Śmiesznie twórcy pokazali możliwość ładowania innych urządzeń. Oto na koniec dnia siadają sobie na turystycznych krzesełkach, a jednej z wędrujących osób rozładowuje się telefon. Podłączają więc do tabletu, który także może pełnić funkcję powerbanka. Ale no właśnie – powerbanki już istnieją. I są mniejsze. I dlatego mają więcej sensu na wyjazdach.

Potem nasi wędrowcy grają razem na Switchu wykorzystując możliwość wykorzystania tabletu jako drugiego ekranu. Dzięki temu mają większy wyświetlacz. I znowu: naprawdę nie widzę niczego złego w graniu na wyjeździe. Po to właśnie wymyślono konsole przenośne. Ale czy w takich warunkach potrzebny jest większy ekran? Geniusz Nintendo polega na tym, że można zabrać Switcha w plecak, postawić go na wbudowanej nóżce i rozkładając się na kocyku grać nawet z inną osobą. Niby ekran w tablecie ma lepiej radzić sobie z wyświetlaniem treści na zewnątrz, jednak wciąż będę upierał się, że grający rozumieją pewne kompromisy i na biwaku doskonałość nie jest niezbędna.

I tak jestem w szoku, że nie pokazali, jak po spacerze ktoś wyciąga tablet i zaczyna wykonywać swoje obowiązki z pracy.

Żeby nie było, że się tylko czepiam: na plus mógłbym zaliczyć precyzyjne sterowanie. Według producenta nawet w grubej rękawicy czy z mokrym palcem możliwe jest płynne pisanie. Wygląda nieźle, chociaż wolałbym to sam sprawdzić.

Kwumsy N1 przypomniało mi, jaki mam problem z Kickstarterem

Twórcy zebrali już ponad 150 tys. zł. Wydaje się to sporo, ale w sumie na projekt złożyło się raptem 211 maniaków. Przyciągnęła ich pewnie znacznie niższa cena, bo na zbiórce można było zapłacić za sprzęt 159 dol., korzystając z 43 proc. rabatu.

Kiedyś naprawdę wierzyłem w tę platformę. Wyobrażałem sobie, że zdolni, nieznani producenci, ale mający pomysł i umiejętności znajdą na Kickstarterze niezbędne fundusze. I tak powstanie sprzęt „od ludzi dla ludzi”, mogący być prawdziwą alternatywą dla dużych korporacji. Sprzęt, który będzie odpowiadał na potrzeby użytkowników, gwarantując coś ekstra, na co wielkie koncerny nie chciały się zdecydować bojąc się ryzyka.

Tyle że to nie takie proste. I szybko Kickstarter stał się wylęgarnią projektów w stylu „lewą ręką za prawe ucho”. Niby w teorii miały sens i można było uznać je za ciekawe, ale wystarczyło chwilę pomyśleć, by uznać: fajne, ale po co?

I trochę tak jest z Kwumsy N1: niby mogłoby się przydać, ale raczej nie. Mamy przecież inne pancerne smartfony czy nawet smartwatche. Jak ktoś chce urządzenie do zadań specjalnych, to go znajdzie. Nie ma sensu oszukiwać się, że do grania w lesie potrzebny jest większy ekran. A namiot można postawić za pomocą ogólnodostępnych, podręcznych narzędzi. Kwumsy N1 budzi we mnie dziwny smutek spowodowany tym, że ktoś uznał, że w lesie brakuje nam jeszcze większych ekranów.

Kup SPRAWDZONY tablet:
Media Expert
Samsung Galaxy Tab A9+
Media Expert
REKLAMA

Może zainteresować cię także:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA