Za granicą rozkłady jazdy są wszędzie, w domu, biurze i kawiarni. W Polsce mówią: idź na dworzec
Według unijnych przepisów każde państwo członkowskie musi stworzyć krajowy punkt dostępu. Czyli zapewnić dostęp do „statycznych danych o ruchu i podróży oraz historycznych danych o ruchu w różnych rodzajach transportu”. I faktycznie wiele europejskich państw się do tego zastosowała. Ale nie Polska.
Jak tłumaczy rozporządzenie punkt dostępu oznacza „cyfrowy interfejs, za pośrednictwem którego użytkownikom udostępnia się na potrzeby ponownego wykorzystania przynajmniej statyczne dane o podróży i historyczne dane o ruchu, wraz z powiązanymi metadanymi, lub za pośrednictwem którego użytkownikom udostępnia się na potrzeby ponownego wykorzystania źródła lub metadane tych danych”. Krzysztof Ruciński, który zajmuje się tematyką m.in. transportu publicznego i mobilności, zasugerował, że Polska nie zrealizowała tego prawa w należyty sposób.
„Należy zacząć prawo unijne w Polsce stosować skutecznie”
Wiele europejskich państw tak robi. Na przykład Francuzi na jednej stronie udostępniają wszystkie rozkłady (zarówno komunikacji miejskiej, jak i pociągów). Twórcy aplikacji i stron mogą je bezpłatnie wykorzystywać na swoich stronach czy w aplikacjach.
Do czego otwarty dostęp jest potrzebny? Ciekawy przykład pokazał swego czasu mieszkający w Londynie dziennikarz Jakub Krupa. W swoim domu zainstalował zegar, na którym widać odjazdy metra i autobusów z pobliskiej stacji.
Masa biurowców czy ośrodków kulturalnych ma przy recepcji status pobliskich linii metra, autobusy, itd., co pozwala na spokojnie planowanie podroży i info, jak wygląda powrót do domu. Są autobusy, metro, pociągi, promy rzeczne. Co więcej, można podpiąć zewnętrzny głośniczek i mieć ogłoszenia ze stacji.
- opisał.
Bajer? Owszem. Ale przy okazji bardzo pomocny, bo faktycznie ułatwia korzystanie z komunikacji miejskiej. Jak zauważył w dyskusji Michał Leman z Flixbusa „otwarte API z transportem miejskim i regionalnym to byłaby diametralna zmiana percepcji i użyteczności”.
Aktualne informacje byłyby szeroko dostępne nie tylko na przystankach czy dworcach. Wyobraźcie sobie, że wychodzicie z kina czy galerii handlowej i od razu widzicie, jaki autobus czy tramwaj w okolicy odjeżdża, dokąd i o której. Nie trzeba iść w ciemno na przystanek, ba, nie trzeba sięgać po telefon, by wiedzieć, że jeszcze zdąży się wypić herbatę w pobliskiej kawiarni.
Na Spider's Web piszemy więcej o transporcie publicznym:
W przypadku komunikacji miejskiej coraz więcej miast decyduje się na takie rozwiązania
Dzięki temu nie tylko komercyjne serwisy i aplikacje informują o połączeniach, rozkładach jazdy i aktualnej lokalizacji pojazdów, ale też autorskie serwisy, które np. dodatkowo pokazują, jakie maszyny są obecnie w ruchu.
Dzięki otwartym danym może powstać m.in. taki projekt:
Niektórzy przewoźnicy kolejowi decydują się na transparentność, ale niektórzy trzymają dane dla siebie. Na Twitterze Michał Pazur podzielił się rozmową z Polregio nt. udostępnienia rozkładów w pliku GTFS. W otrzymanej odpowiedzi przeczytał, że zgodnie zapisami ustawy o transporcie zbiorowym, ten dostępny jest publicznie m.in. na stronie spółki oraz... w postaci tablicowej, na dworach i stacjach. Jest różnica w podejściu.
Niestety to kolejny dowód na to, że w Polsce mamy olbrzymi problem z informacją pasażerską. Są plany, aby to zmienić, ale np. na kolei wskazywanie dokładniej lokalizacji pociągów na podstawie GPS-ów ma być wprowadzone dopiero w 2030 r.