500 km z Torpado Ocean M21. Przekonałem się, że to e-rower do niemal wszystkiego
Jeździłem po mieście, po asfalcie, po dziurach, po leśnych drogach, kamieniach, piachu. Na zwykłe wycieczki, ale i kursując pomiędzy mieszkaniami, mając ze sobą plecak wypełniony rzeczami w trakcie przeprowadzki. Po 500 km wiem jedno: jeżeli szukacie uniwersalnego roweru elektrycznego to Torpado Ocean M21 jest dobrym adresem.
Torpado Ocean M21 idzie w dobrym kierunku maksymalnego ukrycia, że mamy do czynienia z rowerem elektrycznym. Fragment ramy z baterią jest rzecz jasna grubszy od pozostałych elementów, ale i tak sylwetka roweru jest bardzo zgrabna, zaś akumulator dobrze ukryty. Konstrukcja sprytnie oszukuje mózg, bo ma się wrażenie, że rower jest leciutki. 20,8 kg jak na elektryka to i tak niezły wynik, ale jeśli będziecie znosić i wnosić pojazd do piwnicy lub na czwarte piętro w mieszkaniu w bloku to na pewno to odczujecie.
Nie ma mowy, by tę wagę czuć podczas jazdy
Pamiętam jeszcze pierwszą przejażdżkę. Z jednej strony zawieszenie było przyjemnie twarde, idealne do miejskich ścieżek rowerowych, a z drugiej rower sprawiał wrażenie zaskakująco zwinnego i zwrotnego. Niespodziewaną lekkość czuć na polach i łąkach, kiedy pracuje amortyzator (to od nas zależy, kiedy działa). Dobrze odbija nierówności i sprawia, że spokojnie można zjechać w bardziej dziki teren. Na standardowych oponach nie ma co jednak rzucać się na piaszczyste podłoże, bo nawet przy najwyższym wsparciu łatwo się zakopać. To mimo wszystko rower trekkingowy, a nie góral.
Gdybym miał jednym słowem określić wrażenia z jazdy, nie musiałbym długo się zastanawiać. Padłoby po prostu, że jest wygodnie. Rower połyka asfalt, nie jest ociężały, sprawnie reaguje na nasze decyzje. Nie mam pojęcia jak jeżdżą te słynne SUV-y (i wiedzieć nie chcę), ale wyobrażam sobie, że to są podobne emocje – niby jest rozmiar, ale i sportowa zadziorność. Mam wrażenie, że to zasługa dobrej przyczepności i stabilności.
Jestem pod dużym wrażeniem akumulatora
Producent deklaruje, że zasięg akumulatora o pojemności 14 Ah wynosi 80 km. Oczywiście do takich liczb trzeba podchodzić z pewnym dystansem, bo wiele zależy od jakości trasy, warunków pogodowych czy tego, z jakiego wsparcia się korzysta. Mam jednak wrażenie, że w tym przypadku twórcy nie musieli koloryzować i zasłaniać się gwiazdkami w stylu „testowane na płaskim podłożu, w idealnych warunkach atmosferycznych, bez porywu wiatru, z odpowiednią wilgotnością powietrza i wyżyłowanym rowerzystą ważącym 55 kg”.
Najdłuższa trasa na raz, jaką pokonałem Torpado Ocean M21 wynosiła 63 km, a i tak miałem w zapasie jeszcze dwie kreski baterii. Nie jechałem wyłącznie po asfalcie, miałem sporo odcinków po lesie – zarówno po szutrowych drogach, jak i wąskich ścieżkach pełnych dziur i chaszczy. Rzadko kiedy wskakiwałem na 4 i 5 wsparcie, głównie korzystałem z 2 i 3 opcji wspomagania. Rezultatem byłem zaskoczony, bo był naprawdę bliski deklaracji producenta.
Jak działa wspomaganie? Najważniejsze: to nie jest e-hulajnoga, co oznacza, że nie możemy przyspieszać bez pedałowania. Po osiągnięciu 25 km/h wsparcie gaśnie, a my skazani jesteśmy na siłę własnych mięśni. Choć i tak miałem wrażenie, że gdy prędkość spadała do tej magicznej granicy, to wcale nie trzeba było czekać na jej przekroczenie, żeby poczuć wspomaganie. Nie musicie się więc obawiać, że nagle po 25 km/h zaczną się męki. Rozpędzenie się do momentu bez wsparcia nie zajmuje długo czasu, a pozostanie w nim nie jest specjalnie męczące, więc dzięki takiej jeździe pewnie łatwiej jest zachować żywotność baterii.
Różnice pomiędzy 1 a 5 są znaczące
Już nawet wskoczenie z 3 na 4 daje poczucie aż za dużego ułatwienia. Z tych górnych przedziałów korzystałem głównie pod górkę, kiedy już naprawdę nie chciało mi się szukać wyzwania w jeździe. Co ważne, gdy startujecie z 4 czy 5 nie ma ryzyka, że kopniak mocy będzie za duży i nagle wjedziecie np. w rowerzystę przed wami. System odpowiednio kontroluje przyspieszenie i to rozwiązanie wydaje się bardzo bezpieczne.
Rower testowałem nie tylko w trakcie przejażdżek, ale również podczas przeprowadzki. Niestety nie mogę stwierdzić, że samochód w takich życiowych momentach się nie przydaje – chociaż może gdybym miał do dyspozycji i elektryka, i dużą przyczepkę... - to e-rower i tak był dużym wsparciem. Miałem to szczęście, że pomiędzy starym a nowym mieszkaniem odległość nie wynosiła więcej niż 3 km, więc drobne rzeczy przewoziłem właśnie na Torpado Ocean M21. A raczej w plecaku, ale wiecie, o co chodzi. I też wtedy ustawiałem wsparcie na 4 bądź 5, bo zależało mi na tym, by jak najszybciej dojechać z punktu A do punktu B, a przy tym się nie zmachać.
Byłem już wcześniej przekonany do idei elektrycznych rowerów, ale właśnie w tym momencie mogłem z pełnym przekonaniem stwierdzić, że dziś e-rower w mieście to idealny wybór. Bo przecież nie zawsze trzeba przewozić 20 książek w plecaku, żeby to docenić, bo wystarczą np. większe zakupy. I można sobie na luzie dojechać do sklepu, wziąć co trzeba, wrócić bez większego obciążenia dla nóg, nie stojąc w korkach, za to korzystając z przebywania na powietrzu. Kiedy zaś macie ochotę eksplorować okolicę, zasięg akumulatora w przypadku Torpado Ocean M21 jest na tyle duży, że można pozwolić sobie na dalekie wycieczki bez strachu, że bateria się prędko wyczerpie.
Wszelkie informacje na temat stanu baterii, ale i naszej prędkości, widzimy na kolorowym, niewielkim wyświetlaczu. Zaskakująco dobrze radzi sobie w słońcu i prezentowane treści są dobrze widoczne nawet wtedy, gdy jest bardzo jasno. Na „komputerku” możemy regulować wspomaganie oraz uruchamiać światła. Poza tym ekran pozwala mierzyć przejechany dystans dla jednej trasy oraz łączną liczbę przejechanych kilometrów. Trochę brakuje mi kierunkowskazów, bo chciałbym, żeby w e-rowerach ta opcja była już standardem.
Jedynym technicznym problemem, jaki miałem po 500 km, było obluzowanie się lampki
Nie był to jednak wielki problem, bo wystarczyło światełko dokręcić. Oczywiście mimo wszystko kilka tygodni testów to za mało, by ocenić, jak rower będzie sprawował się po sezonie lub kilku. Podczas moich intensywnych jazd, bo po łąkach i lasach, wydawał się być jednak po prostu solidnie wykonany. Moje osobiste preferencje każą mi krytyczniej patrzeć na siodełko, ale ja zwyczajnie nie lubię tych żelowych – wolę węższe i sztywniejsze. Tarczkowe hamulce spisywały się dobrze, choć należy mieć na uwadze, że rower waży sporo i bardzo łatwo szybko go rozpędzić. To uniwersalna rada, dotycząca nie tylko tego modelu: nie warto szarżować i hamować na ostatnią chwilę.
Cena Torpado Ocean M21 nie jest mała, bo wynosi ponad 7 tys. zł. Jednak za te pieniądze dostajemy rower, którym jeździ się bardzo wygodnie, wspomaga naszą jazdę, wbrew pozorom można się na nim zmęczyć i wyszaleć, ale też po prostu cieszyć się pokonywanym dystansem. A jednocześnie to dobry pojazd do krótkich przejażdżek po mieście – jego wbrew pozorom nieduży rozmiar sprawia, że łatwo go gdzieś przypiąć. Chciałoby się, żeby był te 5 kg lżejszy, ale trudno wymagać od producenta cudów. Po 500 km testów mogę stwierdzić, że ten elektryczny rower ma wszystko, czego oczekuje się od takich pojazdów.
Rower do testów dostarczył sklep Media Expert.