Od bezzałogowców do wież, czyli zajrzałem w przyszłość obronności
Grupa WB pokazała w tym roku na Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego w Kielcach trochę przyszłości. Obejrzałem najnowszy sprzęt i porozmawiałem z jego twórcami.
„To właściwie jedyny moment, kiedy zwykli ludzie mogą rzucić okiem na to, co robimy” – usłyszałem podczas oglądania produktów Grupy WB na tegorocznym Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego w Kielcach. Targi w tym roku były wyjątkowo tłumnie odwiedzane. Zwiększonej frekwencji trudno się dziwić, mając na uwadze sytuację międzynarodową. Grupa WB, w skład której wchodzi kilkadziesiąt spółek działających na całym świecie, miała dwa stoiska. Jedno z nich znalazło się w hali F, a drugie – na zewnątrz. Ruch na nich nie malał niezależnie od godziny. Miłośnicy militariów i technologii mijali się tam z wysoko postawionymi wojskowymi z krajów Europy, Afryki i Azji. Między nimi krążyłem i ja – oglądając i rozmawiając z pracownikami Grupy WB.
WB to największy polski producent elektroniki wojskowej
To oznacza, że sprzęt opracowywany przez inżynierów z grupy widziałem jeszcze tego dnia prawdopodobnie wiele razy – tyle że na stoiskach innych marek, jako element produkowanego przez nich sprzętu. Grupa WB współpracuje bowiem z wieloma innymi producentami i sprzedaje swoje rozwiązania.
Na stoiskach grupy widziałem sprzęt takich marek, jak WB Electronics, Arex, Flytronic, MindMade, Polcam czy Radmor. Większość z tych nazw – może prócz Radmoru, znanego miłośnikom sprzętu muzycznego z czasów PRL – pozostaje tajemnicza dla przeciętnego odbiorcy. Ale ich produkty mają spory wpływ na codzienne życie prawie każdego z nas.
Grupa WB to także największy w Polsce producent bezzałogowców
„Proszę sobie wyobrazić, co zrobiliby kierowcy, gdyby nagle stracili dostęp do nawigacji satelitarnej. Musieliby korzystać z papierowych map, kompletnie by się pogubili, zapanowałby chaos. Tymczasem FlyEye musi radzić sobie w warunkach, w których nie ma żadnej łączności i wszystkie systemy GNSS – czyli nawigacji satelitarnej - znikają” – opowiedział mi przedstawiciel Grupy WB, wskazując w górę. Pod sufitem hali zawieszono najbardziej zaawansowanego na świecie małego bezzałogowca.
Produkowany na Śląsku w firmie Flytronic FlyEye to statek powietrzny długi na 1,8 metra i o rozpiętości skrzydeł 3,6 m. Jest niewielki, ale ma duże możliwości. Pozwala przede wszystkim na oglądanie pola walki z powietrza, choć może być używany do wszelkich celów związanych z szeroko pojętym rozpoznaniem. Poza warunkami wojennymi, w „cywilu”, FlyEye przyda się np. przy poszukiwaniach zaginionych. Może osiągnąć nawet 120 km/h. Wojsko Polskie złożyło rekordowy kontrakt na 1700 takich maszyn.
Grupa WB jest dumna również z systemów zarządzania polem walki
Odpowiednie wykorzystanie informacji z radiostacji, sensorów i innych źródeł to sprawa, która może zadecydować o sukcesie lub porażce w danym miejscu. Ale zebranie tych danych nie jest łatwym zadaniem, bo radiostacje wojskowe nie zawsze mogą się ze sobą komunikować. Potrzebny im interfejs, by się ze sobą „zrozumiały” – i tworzeniem takich urządzeń także zajmuje się Grupa WB. Opracowany w Ożarowie Fonet to jedyny polski sprzęt, który jest produkowany na licencji w Stanach Zjednoczonych, i to w znaczącej liczbie.
Widziałem też, jak wygląda zaprojektowany w warszawskim MindMade system AMSTA, czyli perymetryczny system ochrony granic i infrastruktury krytycznej. Dzięki sensorom i czujnikom wykrywa naruszenie chronionego obszaru i identyfikuje zagrożenie. Wykrywa nie tylko osoby poruszające się na ziemi, ale także nisko lecące śmigłowce! Co do tego, co widziałem… trzeba przyznać, że akurat takie sprzęty nie wyglądają zachwycająco. Są po prostu wytrzymałymi, mało imponującymi skrzynkami. Ale ważne, że działają.
Po raz pierwszy Polska ma własne radiostacje z polską kryptografią
„Dotychczas korzystaliśmy z obcego szyfrowania. Jak jednak pokazuje sytuacja na świecie, po prostu trzeba mieć własne. Polska ma prawo do własnych tajemnic. W naszym sprzęcie my to zapewniamy” – usłyszałem, przyglądając się kolejnej radiostacji. Potem wybrałem się na stoisko zewnętrzne.
„Jeśli w wojsku coś się rusza lub kręci, prawdopodobnie dzieje się to za sprawą naszego napędu” – powiedziano mi, gdy stałem przy obrotowych wieżyczkach tworzonych przez wchodzącą w skład Grupy WB spółkę Arex.
Oprócz różnych wież strzelniczych - mogą być wykonywane „pod klienta”, z pełnym uwzględnieniem jego potrzeb, możliwości i życzeń. Są tworzone z użyciem nowoczesnych, lekkich materiałów. Obejrzałem tam armatę przeciwlotniczą z zestawem do modernizacji. Zamiast napędu ręcznego po modyfikacji mamy sprzęt sterowany dżojstikiem, a do obsługi wystarczy tylko jedna osoba, zamiast dwóch, jak wcześniej.
Potem przyjrzałem się też jeszcze bardziej zaawansowanym technologicznie sprzętom. Układ rozpoznawania celów wykorzystuje sztuczną inteligencję. Na podstawie kluczowych cech takich jak ubiór czy wyposażenie rozpoznaje, czy pieszy jest cywilem czy żołnierzem, a w przypadku pojazdów od razu wiemy, czy mamy do czynienia z samochodem cywilnym, ciężarówką, ciężarówką wojskową czy np. łodzią czy samolotem. System szacuje też odległość do celu. Może wysyłać w tym celu wiązkę laserową, ale wtedy operator zdradza swoją pozycję. Istnieje więc możliwość sprawdzania odległości, ale „po cichu”. W sposób optyczny, korzystając z przetwarzania obrazu przez algorytmy sztucznej inteligencji.
„Mamy wolną rękę” – usłyszałem od konstruktora sprzętu wojskowego
Niektórzy czytelnicy mogą się zastanawiać, jaki jest cel „reklamowania” producenta elektroniki dla wojska i sprzętu przydatnego głównie na polu walki na portalu technologicznym. Trudno przecież oczekiwać, by któryś z odbiorców tego tekstu był akurat wysoko postawionym wojskowym odpowiedzialnym za zamówienia i po przeczytaniu uznał „Kupujemy!”. Chodzi tu jednak o coś innego – czyli między innymi o to, by pokazać Grupę WB jako przyjazne i interesujące miejsce do pracy.
„Mamy wolną rękę w działaniu i nie jesteśmy ograniczani, jeśli chodzi o sposób projektowania. Ma po prostu działać” – opowiedział mi inżynier. Dodał z uśmiechem, że nie może pokazać mi, jakie ma pieczątki w paszporcie (bo wtedy zdradziłby mi, kto kupował sprzęt), ale pochodzą z naprawdę dalekich krajów. Jego kolega dodał, że moment, w których sprzęt „wychodzi” z komputerów i kartek i zaczyna naprawdę działać – a pracownicy są zapraszani na testy na poligonach – jest niezwykle satysfakcjonujący i trudny do porównania z czymkolwiek innym. Grupa WB zatrudnia absolwentów politechnik czy informatyków, ale nie tylko. Chwalą sobie pracę… bo jest naprawdę ciekawa.
To w stu procentach polska firma
„Wszystko, co robimy, ma być w stu procentach polską własnością. Nie bierzemy niczego ze wschodu, z zachodu, z północy, czy z południa. Chcemy od początku do końca panować nad projektem, rozwojem, produkcją, modernizacją, modyfikacją i naprawami. Bierzemy za to odpowiedzialność” – podsumował rzecznik prasowy grupy. WB ma swoje biura i zakłady w całym kraju, od Gdyni po Śląsk.
„Teraz patrzy pan na przyszłość. Tego typu systemy pojawią się w wojsku w 2026, może 2027 roku” – usłyszałem na koniec. Przyjemnie to oglądać, nawet jeśli z zewnątrz to tylko zielona skrzynka. Jeszcze przyjemniej musi być przy tym pracować.