Sony A6700 - test aparatu. Największe możliwości w rozsądnej cenie
Plotki mówiły o rewolucji, najlepszej na rynku matrycy, ogromnej rozdzielczości. Rzeczywistość to zweryfikowała i zamiast tego Sony A6700 oferuje świetny stosunek możliwości do ceny. W ulepszonym korpusie znajduje się bowiem wnętrze z dużo droższej, profesjonalnej kamery Sony FX30.
Solidna ewolucja korpusu, ale jak zwykle bez emocji
Korpus Sony A6700 jest podobny do tego, który znamy z modelu A6600, ale dostosowany do współczesnych potrzeb i możliwości. Zastosowano tu kilka ciekawych ulepszeń.
Cała konstrukcja jest minimalnie lżejsza od poprzednika (503/493 g) i ma podobne rozmiary (12 × 7 × 8 cm). Przedni uchwyt jest nieco większy i głębszy, co sprawia, że A6700 lepiej leży w dłoniach, szczególnie z większymi, cięższymi obiektywami.
Układ przycisków jest podobny, ale zdecydowanie ulepszony. Nowością jest pokrętło Foto/Film/S&Q, które projektanci po raz pierwszy umiejscowili tuż pod tylną tarczą. Pokrętło jest cienkie, ale wyraźne, pracuje z dużą kulturą. Po tygodniu z aparatem przypadło mi do gustu.
Tuż pod nim, z tyłu, dodano przycisk AF ON, a z boku także przycisk C1.
Z przodu korpusu wyróżnia przednia tarcza, która poprawia ergonomię pracy, pozwalając np. na zmianę wartości przysłony w prosty sposób. To standard w niemal każdym współczesnym aparacie, zatem cieszę się, że zastosowano go także w A6700.
Wizjer elektroniczny OLED XGA wciąż ma też tę samą rozdzielczość 2,36 Mpix, powiększenie 1,07x i odświeżanie 60 lub 120 kl./s. Poprawiono jednak jego jasność, która jest na poziomie wizjera z Sony A7R V. Zmiana jest zauważalna, ale to wciąż malutki i raczej mało komfortowy wizjer. Szkoda, bo Sony naprawdę wie, jak zrobić dobry wizjer. Liczyłem na nową jakość, a mamy tylko lekkie odświeżenie.
Nieco podobnie sytuacja wygląda z wyświetlaczem. W porównaniu z A6000, w A6700 nowością jest mechanizm obracania i odchylania. Sam panel jest bardzo podobny, jeśli nie identyczny, co niestety nie jest dobrą wiadomością. Mamy tu bowiem mocno przeciętny, 3-calowy ekran o rozdzielczości 1,03 mln punktów. Specyfikacja mówi, że wyświetlacz ma minimalnie wyższą rozdzielczości (921 tys. punktów w A6600), ale w praktyce, nie widać tu specjalnie różnicy.
Wielka szkoda, że nie zastosowano tu panelu z FX30, który ma rozdzielczość 2,36 mln punktów i daje naprawdę fajną jakość. Patrząc w wyświetlacz A6700, mam wrażenie, jakbym cofnął się w czasie o kilka ładnych lat.
Na szczęście wystarczy dotknąć panel, aby obudzić się z niemiłej nostalgii. Wyświetlacz jest w pełni dotykowy, a producent zastosował tu dostosowane do takiej obsługi menu, znane, chociażby z modelu ZV-E1.
Korpus bazuje na A6600, zatem ma też tylko jeden slot na kartę pamięci SDHC UHS-II oraz identyczny akumulator NP-FZ100. Warto podkreślić, że magnezowy korpus jest uszczelniony, co widać nie tylko po zapewnieniach producenta, ale chociaż po solidnej uszczelce w komorze karty pamięci.
Ergonomicznie zatem jest wyraźnie lepiej niż w A6600. Nadal to nieco kanciasty aparat, który robi, co do niego należy, ale nie wzbudza we mnie emocji i nie zachęca do sięgania po niego, jak np. aparaty Fujifilm czy Leica.
W środku Sony A6700 to nowe rozdanie
Nikt w Sony mi tego nie potwierdził oficjalnie, ale patrząc na specyfikację, Sony A6700 w środku to po prostu Sony FX30. I to bardzo dobra wiadomość!
Sercem aparatu jest stabilizowana (do 5 EV) matryca APS-C 26 Mpix CMOS Exmor R BSI, która oferuje możliwość pracy z czułością ISO w zakresie ISO 100-32000 (rozszerzana do ISO 102400). Producent nic nie podaje o funkcji Dual ISO, ale jeśli rzeczywiście mamy do czynienia z sensorem z FX30, to powinniśmy mieć dwa obwody (ISO 800 i 2500). Co ciekawe, matryca ma bardzo podobne parametry do sensora stosowanego w Fujifilm X-T4. Nie jest to wprawdzie matryca X-Trans, ale być może to ta sama konstrukcja, ale nieco zmodyfikowana.
Nowa matryca współpracuje z procesorem obrazu BIONZ XR najnowszej generacji oraz specjalizowanym procesorem AI, który wspiera tryby SI i AF. Sony A6700 jest zatem napakowanym konkretnymi rozwiązaniami technologicznymi, które realnie zapewniają świetny komfort pracy.
Sony A6700 jest dosyć szybki, oferując prędkość zdjęć w trybie seryjnym do 11 kl./s — zarówno z migawką mechaniczną, jak i elektroniczną. Bufor zdaje egzamin, ale tylko jeśli fotografujemy w formacie JPEG, kiedy aparat potrafi zapisywać do 1000 zdjęć bez utraty prędkości. To bardzo dobry wynik, ale ustalmy: większość z nas chce plików RAW. Po przełączeniu na ten format A6700 zapisuje zaledwie 59 RAW-ów lub 44 pliki RAW+JPEG, po czym mocno zwalnia. To w najlepszym wypadku nieco ponad 5 sekund fotografowania. Do zdjęć ptaków, dzikiej przyrody, samolotów czy sportu powinno spokojnie wystarczyć. Nie rozumiem jednak, dlaczego przy 26 Mpix występują tak duże różnica w długości serii. Coś mi tu nie gra, a nawet przedstawiacie producenta nie potrafili wytłumaczyć mi tej zagadki.
Jakość zdjęć jak w FX30
O jakość zdjęć z Sony A6700 nie trzeba się martwić. To nowa matryca, a nie odświeżany kotlet sprzed lat. Oprócz tego Sony z każdą generacją ulepsza też swój soft oraz powiększa moc obliczeniową, zatem aparat dobrze radzi sobie z odwzorowaniem barw, także ludzkiej skóry.
Co do szumów, to nie widać ich na zdjęciach praktycznie do ISO 1600. Przy ISO 3200 pojawia się cyfrowe ziarno, ale jest delikatne i nawet dosyć przyjemne. ISO 6400 jest użyteczne, ale przy ISO 12800 już widać sporo szumu. Matryca zachowuje się dobrze, podobnie jak nowoczesne konstrukcje tej klasy.
Zakres tonalny jest szeroki, a ze zdjęć RAW można sporo wyciągnąć z cieni. W ustawieniach menu warto zwrócić uwagę, że dodano opcję bezstratnej kompresji RAW (bez wyboru rozmiaru), a do dyspozycji mamy także format HEIF zamiast JPEG, po raz pierwszy w serii A6000. Obie funkcje to już standard w nowych aparatach Sony, zatem nic dziwnego, że zastosowano je także w A6700.
Wideo 4K 120 robi wrażenie, a czas pracy jest wystarczający
Podobnie jak w Sony FX30, jakość obrazu, którą daje Sony A6700, jest na bardzo wysokim poziomie. Jednym z najwyższych w klasie APS-C. Obrazek ma ładną plastykę, oferuje kinowy look.
W Sony A6700 do dyspozycji mamy mnóstwo trybów wideo, w tym 4K 60p bez cropa, oraz 4K 120 kl./s do ujęć w zwolnionym tempie, a nawet FHD 240 kl./s. Aparat odczytuje obraz z całej matrycy, nadpróbkowując z 6K do 4K 60 kl./s , dzięki czemu jakość obrazu jest świetna. Obrazek jest pełen detali, pozwala na spore możliwości postprodukcji. Do tego, ustawiając tryb S-Log3 dostajemy 14-stopniowy zakres dynamiki tonalnej. Aparat umożliwia też nagrywanie w 10-bitowej głębi i próbkowanie 4:2:2. Do wyboru mamy też tryby XAVC S-I, XAVC HS, S-Cinetone, oraz nagrywanie S-Logów z własnymi LUTami.
Rolling shutter w Sony A6700 występuje, bo nie ma tu matrycy Stacked CMOS, ale w praktyce nie doskwiera. Wygląda jakby był na lepszym poziomie niż w Sony A7 III czy nawet A7 IV. Może do filmowania zawodów golfowych bym go nie polecał, ale w codziennym użytkowaniu czy nawet ujęciach ptaków nie powinien być zauważalny.
Wideo w 4K 120 kl./s jest obarczone sporym cropem x1,6 (przycięcie obrazu). Matryca APS-C standardowo ma już crop x1,5, zatem kiedy oba parametry zsumujemy, otrzymujemy spore przybliżenie. Nie jest to coś, czego bym się nie spodziewał, bo identycznie wygląda to w FX30. Najważniejsze jest to, że obrazek jest czysty, dobrej jakości, a nagrania slow-mo 4K, dają duże możliwości twórcze na przebitki, do filmowania przyrody, samochodów czy jakiegokolwiek innego ruchu. To także wyróżnik Sony A6700 na tle konkurencji APS-C, która oferuje max. 4K 60 kl./s.
Sony A6700 dobrze radzi sobie z zarządzaniem ciepłem. Aparat nie ma wbudowanego wentylatora, jak FX30, zatem w naturalny sposób potrafi się przegrzać, ale czasy pracy są naprawdę solidne.
- 4K 120 kl./s — ok. 17 min.
- 4K 60 kl./s — ok. 24 min.
- 4K 24/25/30 kl./s — 75 min.
Dla porównania, malutki, ale pełnoklatkowy Sony ZV-E1, pozwala na nagrywanie wideo 4K w 60 kl./s do 20 minut, a przy 24/30 kl./s, czas rośnie do ok. 60 minut.
Aufotokus w A6700 niemal zwalnia z myślenia
Sony A6700 ma system AF zaczerpnięty z najnowszych modeli tego producenta, zatem jest niezwykle szybki, skuteczny i dokładny. System bazuje na detekcji kontrastu i fazy, oferując do 759 punktów, pokrywających 93% kadru. Czułość AF wzrosła z -3EV w A6600, do -4 EV.
Co ważne, AF ma cały pakiet funkcji sztucznej inteligencji, bo jest wspierany przez wspomniany wcześniej osobny procesor AI. To oznacza, że system nie tylko potrafi rozpoznawać oraz śledzić ludzkie twarze oraz oczy, ale też pojazdy, zwierzęta, ptaki, owady, samochody, pociągi czy motocykle. On „rozumie", jaki obiekt jest w kadrze. Tworzy sobie jego główne linie i nie gubi się, jeśli człowiek się obróci czy na chwilę schowa. Wtedy ustawia większą ramkę na tył głowy czy cały korpus. Jest przy tym piekielnie szybki, płynny, i przewidywalny.
AF testowałem zarówno w trybie foto, jak i wideo. Przy fotografowaniu z prędkością 11 kl./s radził sobie bardzo dobrze, trafiając niemal wszystkie zdjęcia biegnącego w moją stronę Karola. Za pracą AF trochę nie nadąża niestety zielony kwadracik na ekranie, który skakał w różnych miejscach twarzy, zamiast być cały czas zabetonowany na oku. To nieco mylące i widzę tu miejsce do poprawy oprogramowania.
W trybie wideo AF działa płynnie, intuicyjnie, szybko oraz jest przewidywalny. Szczególnie ten ostatni element jest ważny, bo wiele aparatów potrafi ustawić ostrość w mgnieniu oka, ale z czasem ją utracić, nie trzymając się wybranego obiektu. W Sony A6700 takie sytuacje raczej nie mają miejsca. Na AF można polegać.
Sony A6700 oferuje też szczegółowe ustawienia opcji rozpoznawania obiektów, jak w modelu Sony A7R V:
- Zakres przesunięcia śledzenia
- Poziom trwałości śledzenia
- Czułość rozpoznawania
- Ustawienie priorytetu rozpoznawania
- Rozpoznawana część obiektu
Stabilizacja jak w A6600
Sony A6700 jest wyposażony w 5-osiowy system stabilizacji matrycy. To bardzo dobra wiadomość i raczej norma w tej klasie sprzętu. Do wyboru mamy dwa tryby pracy: standardowy, w którym aparat wykorzystuje pełnię mocy systemu IS, oraz aktywny, kiedy dodaje do tego wsparcie cyfrowe. W trybie aktywnym mamy małego cropa, ale skuteczność wyraźnie rośnie. Do tego możemy podłączyć stabilizowany obiektyw, dzięki czemu Sony A6700 pozwala na nagrywanie wielu ujęć z ręki albo nagrywać vlogi.
Sony A6700 - cena. Czy warto?
Sony A6700 został wyceniony na 7900 zł za sam korpus, 8400 zł za zestaw kit 16-50 mm oraz 9900 zł za kit 18-134 mm. To zaledwie 900 zł więcej, niż A6600 z 2019 roku. Jak na dzisiejsze czasy, to bardzo dobre ceny. Wspomniany wcześniej Sony FX30, na którym bazuje technicznie A6700, kosztuje 10 600 zł. Dla porównania: Fujifilm X-S20 to wydatek ok. 6300 zł za korpus, Fujifilm X-T4 ok. 8000 zł, X-T5 z matrycą 40 Mpix ok. 9000 zł, Canon R7 ok. 6500-7500 zł.
Ja to widzę tak: Sony A6700 ma obecnie najlepszy stosunek możliwości do ceny. Jeśli komuś nie jest potrzebne 4K 120 p., topowy AF czy dostęp do największego systemu obiektywów na rynku, niech zainteresuje się Fujifilm X-S20. W przeciwnym razie Sony A6700 to będzie strzał w dziesiątkę.
Widzę ten aparat w torbie podróżnika, który liczy każdy gram, ale oczekuje wysokiej jakości zdjęć i wideo. Osoby, która chce fotografować przyrodę, krajobrazy, może nawet nieco sportu. Z pewnością A6700 sprawdzi się jako budżetowa hybryda dla twórców łączących zdjęcia z wideo albo jako kamera B w torbie filmowca.