REKLAMA

Sony ZV-E1 to najlepszy aparat dla twórcy treści

Wyobraź sobie, że bierzesz najlepszą pełnoklatkowa matrycę do wideo i ładujesz ją do małego, prostego w obsłudze i stosunkowo niedrogiego korpusu. Do tego dodajesz najlepszy na rynku, inteligentny autofokus, oraz wydają stabilizację. A wszystko to w cenie ok. 13 000 zł. To rzeczywistość, która nazywa się Sony ZV-E1.

Sony ZV-E1 aparat
REKLAMA

Uwielbiam nowe koncepty, które łamią pewne utarte schematy i pokazują ciekawe nowe wzorce tego jak można robić pewne rzeczy. W pewnym sensie właśnie takim aparatem jest Sony ZV-E1. Aparat ten bazuje na kapitalnej matrycy z jednego z najlepszych filmujących aparatów na rynku Sony A7S III. Model ten, niezwykle ceniony przez zawodowców, kosztuje jednak aż 19 tys. zł, i wielu twórców nie może sobie na niego pozwolić. Sony FX3, czyli jeszcze bardziej zaawansowana wariacja tego aparatu, to z kolei wydatek ok. 23 tys. zł.

A gdyby tak pozbyć się bardzo zaawansowanych dodatków, z których wielu pasjonatów czy mniej zaawansowanych twórców nie korzysta i stworzyć aparat o wiele tańszy i bardziej przystępny? Tak oto powstał Sony ZV-E1. 

REKLAMA

W Sony ZV-E1 korpus jest nieduży, lekki i prosty w obsłudze

Sony ZV-E1 wygląda trochę jak odrobinę napompowany Sony ZV-E10, albo nowa wersja Sony A7C (mają niemal te same rozmiary i wagę). 

Sony ZV-E10

Wykonany ze stopu magnezu korpus jeszcze uszczelniony (chociaż bez gwarancji producenta) i bardzo solidnie wykonany. Ma całkiem przyjemny grip i odchylany, obracany ekran LCD z rozwiniętymi funkcjami dotykowymi.

Z ważnych dodatków warto wyróżnić dwie diody LED (tzw. Tally), które świecą się, kiedy nagrywamy, co pozwala lepiej panować nad sytuacją. Co ciekawe: jedna jest do ujęć poziomych, a druga chyba do pionowych!

Sony ZV-E1

Z boku mamy świetnie zaprojektowane komory złącz i gniazd. Sony ZV-E1 ma tylko jeden slot na karty SD, ale do tworzenia treść na YouTube to wystarczy. U góry ulokowano minijack do podłączenia mikrofonu oraz USB-C z możliwością ładowania (PD), streamowania i zasilania jednocześnie.

Na dole znajduje się drugi minijack, ale tym razem do odsłuchu oraz gniazdo micro HDMI. Taki przemyślany układ sprawia, że nagrywając samego siebie, kable nie zasłaniają ekranu.

Wbudowany mikrofon sprawdzi się na początek, a lepiej podłączyć coś bez kabli

U góry jest gorąca stopka z cyfrowym złączem audio, co sprawia, że możemy podłączać kompatybilne mikrofony bez żadnego kabla. Jeśli takiego (lub jakiegokolwiek innego) nie mamy, to możemy skorzystać ze wbudowanego mikrofonu. To 3-kapsułowy wbudowany mikrofon z dodawanym w zestawie tzw. martwym kotem, czyli włochatą osłoną przeciwwiatrową.

Mikrofon w praktyce sprawuje się nieźle. Z pewnością dużo lepiej niż jakikolwiek inny wbudowany mikrofon w aparatach konkurencji. To nie to, co dobry Sennheiser, czy Rode, ale w dobrych warunkach, pozwoli uzyskać całkiem niezły dźwięk. Do tego ma możliwość zmiany czułości, oraz kierunku zbierania dźwięku (dookoła, przód, tył, automatycznie). 

Ergonomicznie, korpus daje radę

W Sony ZV-E1 wyróżnia się duży, czerwony przycisk REC, oraz dźwignia zmiany trybów foto/wideo/S&C (tryby przyspieszone, zwolnione nagrania). Jest też klasyczny spust, z dźwignią zmiany zooma, oraz dźwignią on/off. 

Z tyłu znajdują się dwie tarcze, kilka przycisków. Podoba mi się w szczególności przycisk menu ułożony idealnie pod kciukiem, u góry, oraz fakt, że dwa ważne przyciski na dole (podgląd i kasowanie) są wyraźnie rozpoznawalne pod palcem. Jeden wystaje do góry, drugi jest wklęsły. 

W ZV-E1 mamy także dwa przyciski znane już z tej serii. U góry mamy przycisk do filmowania produktów. To ułatwienie dla osób, które w czasie vlogów prezentują sprzęt. W tym trybie aparat powinien szybko przeostrzyć z twarzy na pokazywany sprzęt i trzymać na nim ostrość tak długo, aż produkt nie zniknie z kadru. 

Z tyłu jest z kolei przycisk rozmycia tła. Po jego wciśnięciu aparat tak dobiera parametry, aby tło było maksymalnie rozmyte, lub żeby cały kadr był wyraźny. 

W środku mamy niemal wszystko, co najlepsze i najważniejsze z Sony A7S III

W tym niedużym korpusie mieści się pełnoklatkowa, stabilizowana matryca CMOS o rozdzielczości 12,1 Mpix, która pochodzi z Sony A7S III. Sensor pozwala na rejestrowanie 10-bitowego wideo 4K do 120 kl./s z próbkowaniem 4:2:2, w zakresie czułości ISO 160-409 600. Mamy tu płaski profil obrazu Log wraz z profilem S-Cinetone i możliwością ładowania własnych profili LUT. 

Jakość obrazu jest fantastyczna. Matryca ma bardzo szeroki zakres do 15 EV przy nagrywaniu w płaskim profilu, co sprawia, że w postprodukcji, obraz jest jak z gumy. Także na wysokich czułościach jest bajka. Nawet czułości ISO 12800 czy 25600 są spokojnie użyteczne, a przy ISO 3200 czy 6400 prawie nie ma ziarna. Oczywiście wiele zależy od naświetlenia kadru, ale jeśli chcemy, to możemy tym sprzętem nagrywać w nocy, przy neonach, światłach miasta czy klimatycznych świecach. Szczególnie jeśli podłączymy jasne szkło.

Jeśli nie chcemy bawić się w płaskie profile, to do gry wchodzi AI i tryby auto

Ogólna idea Sony ZV-E1 jest taka, żeby maksymalnie uprościć proces tworzenia treści wysokiej klasy. W menu mamy zatem uproszczone zakładki z najważniejszymi parametrami, ale to nie wszystko.

Funkcja vlog kinowy to automat, w którym aparat zadba, aby nasze nagrania, miały filmowy charakter. Wprawne oko zobaczy, że nie wygląda to imponująco, ale dla wiele początkujących osób, to rozwiązanie może być ciekawe. W tym trybie aparat przycina kadr do 2,35:1, tzn. dostawia czarne belki do formatu 16:9, i ustawia klatkaż na 24 kl./s. Do tego mamy do wyboru wygląd oraz nastrój, czyli uproszczone profile kolorystyczne, oraz trzy tryby szybkości zmiany AF.

Najciekawiej wygląda funkcja stabilizatora kadrowania, która umożliwia utrzymywanie stałej pozycji obiektu w kadrze. Dzięki połączeniu opartej na sztucznej inteligencji technologii rozpoznawania obiektów ze stabilizacją obrazu w dynamicznym trybie aktywnym obiekt pozostaje stabilny nawet podczas zdjęć z ręki. To fajna funkcja dla osób, które same nagrywają siebie bez operatora, a są w ruchu. Albo do nabywania dynamicznych wywiadów, ćwiczeń i wielu innych. 

W praktyce działa to dobrze, a aparat oferuje wiele funkcji. Do wyboru mamy trzy różne kadry, kilka trybów najazdu, czy czułość śledzenia. Finalne nagrania są udostępniane w 4K. 

Autofokus jest tak dobry, że praktycznie zwalnia z myślenia

Zwalnia z myślenia w tym dobrym znaczeniu. Sony AV-E1 ma autofocus prosto z najnowszego, poprzedniego modelu Sony A7R V. Oba te aparaty mają osobny procesor do wspierania autofokusa, dokładnie to do jego sztucznej inteligencji i maszynowego głębokiego uczenia.

System nie tylko potrafi rozpoznawać oraz śledzić ludzkie twarze, oraz oczy, a do tego pojazdu, zwierzęta, ptaki, samochody, pociągi, czy motocykle. On „rozumie", jaki obiekt jest w kadrze. Tworzy sobie jego główne linie i nie gubi się, jeśli człowiek się obróci, czy na chwilę schowa. Wtedy ustawia większą ramkę na tył głowy czy cały korpus. Jest przy tym piekielnie szybki, płynny, i przewidywalny. 

System stabilizacji jeszcze lepszy niż w A7S III

Sony ZV-E1 ma 5-osiowy system stabilizacji, który jest nawet ulepszony względem Sony A7S III. Do wyboru mamy tryb Standard, w którym skuteczność jest w porządku, ale kadr nie jest ucięty. W trybie Active wjeżdża mały crop, ale sensor ma szerszy zakres tolerancji ruchu. W trybie Active Dynamic, do stabilizacji sensora, dołącza system cyfrowej stabilizacji. Crop jest naprawdę spory, ale skuteczność jak z gimbala. 

Czego brakuje w Sony ZV-E1?

Z perspektywy przeciętnego twórcy treści, vlogera, podróżnika, do którego kierowany jest ten aparat, nie brakuje niczego — przynajmniej jeśli chodzi o funkcje wideo. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że Sony ZV-E1 nie ma jeden do jednego tych samych parametrów, co Sony A7S III. Malutki korpus i niska cena, wymusiły pewne ograniczenia. 

Już na pierwszy rzut oka widać, że ZV-E1 nie ma wizjera. Ani takiego genialnego jak w A7S III, ani nawet takiego malutkiego, jak w A7C. Brakuje też migawki mechanicznej do zdjęć.

Najistotniejsza zmiana to duży krótszy czas nagrywania. Filmy 4K w 60 kl./s udaje się rejestrować do 20 minut, a przy 24/30 kl./s, czas rośnie do ok. 60 minut.

Sony A7C i FX30/FX3

Brakuje tu także Dual ISO, czyli podwójnego obwodu, który pozwala nagrywać wideo na niższej i wyższej czułości ISO bez utraty jakości. To jednak niewiele zmienia, bo i tak ZV-E1 działa prawie jak noktowizor, a szumy nie trzeba się specjalnie martwić. 

ZV-E1 ma także złącze micro HDMI, zamiast pełnego HDMI, nie pozwala na wysyłanie sygnału RAW 16-bit na rejestrator, czy nie ma gwintów do mocowania akcesoriów jak FX3. Mówiłem już, że dla przeciętnego odbiorcy tego aparatu, nie ma to żadnego znaczenia? No to powtórzę. 

Sony ZV-E1 to aparat, który sam bym kupił, gdyby nie...

Testowałem tego malucha dosłownie kilka dni, ale wiem już, że sam bym go chętnie kupił, jeśli zajmowałbym się głównie wideo. Mój aparat służy mi jednak jako narzędzie do zdjęć oraz filmów, zatem ZV-E1 jednak jest nieco zbyt ograniczony. 

REKLAMA

Jeśli jednak jesteś youtuberem, vlogerem, video marketingowcem, wideo social ninją, podróżnikiem, czy po prostu twórców treści, Sony ZV-E1 to zapewne najlepszy wybór dla ciebie. Pod warunkiem że oczekujesz najwyższej jakości obrazu, stabilizacji, autofocusa i małych rozmiarów. Do tego, Sony wygrywa nad wszystkimi innymi systemami, ogromną ofertą obiektywów, jak chociażby nieduże i idealnie dopasowane do tego aparatu Sony FE 16-35 mm f/4 czy FE 20 mm f/1.8. W parze z jednym z mikrofonów Sony, których nie trzeba łączyć z aparatem przez kabel, dostajemy niemal bezkompromisowy zestaw nowoczesnego twórcy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA