Nothing Phone (2) na filmie. Może to głupie, ale nie mogę oderwać od tego wzroku

Przypomnę tylko, że za Nothing Phone stoi Carl Pei, czyli były szef OnePlusa. Ten człowiek do mistrzostwa doprowadził sztukę podgrzewania atmosfery wokół swojego produktu. Wystarczy wspomnieć, że na listę preorderów na premierowy Nothing Phone (1) wpisało się ponad 200 tys. osób. Sam telefon nie był czymś zmieniającym rynek, ale jego obudowa do dziś się wyróżnia. 400 odsłoniętych elementów i glify, które tworzą diody LED, sprawiają, że nie da się pomylić tego urządzenia z konkurencją.

Na podobny design stawia następca nazwany Nothing Phone (2). Do sieci właśnie trafił filmik, na którym widać go w pełnej krasie, a ja nie mogę się od niego oderwać.

Znów mamy odsłonięte elementy, glify i diody LED. Jednak w stosunku do poprzednika mają teraz więcej sensu. W poprzedniej iteracji diody błyskały w rytm dzwonków, wskazywały poziom naładowania, informowały o rozpoczęciu ładowania zwrotnego i w sumie tyle. Tymczasem Nothing Phone (2) prezentuje nowe możliwości kreatywnego wykorzystania glifów, dzięki zwiększeniu liczby stref diod z 12 do 33. Górna sekcja może pełnić funkcję paska postępu, timera, poziomu głośności. Inne będą odpowiadać za powiadomienia, kolejne mogą zostać wykorzystane przez aplikacje zewnętrze - np. nie trzeba będzie podnosić telefonu, żeby dowiedzieć się, że zamówiona paczka jest w drodze.

Dodatkowo producent udostępni kreator glifów i uwaga - kompozytor dzwonkó. Dobrze przeczytaliście, właśnie cofnęliśmy się o jakieś 20 lat, do czasów świetności zabawy dzwonkami. Każdy bawił się tym w komponowanie własnych dźwięków, do tej pory pamiętam, jak z kolegami pracowaliśmy nad odtworzeniem melodii z In The End Linkin Park czy Mission: Impossible. Teraz znów będzie można się zatracić w komponowaniu muzyki, wzbogacając ją o efekty świetlne.

Uwielbiam takie retro nawiązania, ostatnio widziałem takie w obłędnej Motoroli raz 40 Ultra. Nothing Phone (2) zadebiutuje już 11 lipca.