Właśnie pobiliśmy przerażający rekord, a będzie tylko gorzej. Tak gorąco jeszcze nie było
Gdyby taka średnia temperatura panowała tylko w Polsce lub Europie, powiedzielibyśmy, że jest rekordowo zimno jak na tę porę roku. Ale wynik dotyczy całej Ziemi i uświadomienie sobie tego, że tak ciepło w historii pomiarów jeszcze nie było, zmienia perspektywę. A o optymizm, że coś się zmieni, trudno.
Według National Centers for Environmental Prediction 3 lipca był najcieplejszym dniem w historii. Średnia temperatura na całym świecie wyniosła 17,1 stopni Celsjusza. Tym samym pobity został rekord z 2016 roku, liczący 16,92 stopni Celsjusza.
Na chłopski rozum 17,1 stopni to nie znowu tak dużo. Jeśli jednak pomyślimy, że na ten wynik składają się przecież też chłodne obszary Ziemi, to łatwiej będzie zrozumieć, że mamy problem. Z której strony nie spojrzymy: jest źle. Fale upałów od tygodni przetaczają się przez Chiny czy USA. Wystarczy dodać, że np. w Teksasie przez dwa tygodnie termometry pokazywały temperaturę w okolicach 38 stopni. Wiosną w takich krajach jak Tajlandia czy Wietnam odnotowywano rekordowe pomiary.
Tam, gdzie było zimno, teraz jest ciepło
Chłodne tereny z kolei stają się coraz cieplejsze. Na Antarktydzie pokrywa lodowa jest w opłakanym stanie. Obecny zasięg lodu wynosi o ok. 1,8 mln km kwadr. poniżej średniej dla tej pory roku. - W tym roku nie widzimy absolutnie żadnego lodu morskiego w tym obszarze, co jest, jak sądzę, prawie pierwszym takim przypadkiem - komentował Ted Maksym, klimatolog i oceanograf polarny z Woods Hole Oceanographic Institution. Trudno, żeby było inaczej, skoro w lipcu na Antarktydzie odnotowano rekordową jak na tę porę roku temperaturę: 8,7 stopnia Celsjusza.
Wysoką temperaturę osiągają też powierzchnie oceanów. "Wysoka" to eufemizm, bo mówimy o rekordowych pomiarach - maj 2023 r. był pod tym względem najcieplejszym miesiącem od 1851 r., czyli od kiedy rozpoczęto takie rejestry.
El Niño dokłada do pieca, czyli będzie tylko gorzej
Już wcześniej naukowcy przestrzegali, że pod koniec roku klimat na Ziemi może zostać zdominowany przez El Niño. Jeśli tak się stanie, w 2024 roku po raz pierwszy wzrost temperatur względem temperatur sprzed ery przemysłowej przekroczy 1,5 stopnia Celsjusza.
Zarówno La Niña, jak i El Niño to zestawy zjawisk pogodowych, które opisują zmiany klimatu na Ziemi w zależności od zmieniających się temperatur powierzchni mórz i oceanów w równikowym rejonie Oceanu Spokojnego. O ile w trakcie fazy La Niña temperatury są niższe od długoterminowej średniej, o tyle w trakcie fazy El Niño temperatury wychodzą powyżej tejże średniej. Jeżeli zmiana na El Niño w tym roku będzie silna i zdecydowana, a temperatury powierzchni oceanu wzrosną do poziomu 3 stopni Celsjusza wyższego od średniej wieloletniej, średnie temperatury na powierzchni Ziemi mogą wzrosnąć o 0,3 stopnia Celsjusza i osiągnąć wspomniane wyżej 1,5 stopnia Celsjusza powyżej średniej sprzed ery przemysłowej.
Można więc powiedzieć, że to, co obserwujemy obecnie, jest tylko rozgrzewką. Gorącą, męczącą, ale tylko rozgrzewką. Prawdziwe pogodowe szaleństwa dopiero przed nami.