Trwa dziwna feralna seria na orbicie. Satelity psują się na potęgę
Zaledwie kilkanaście godzin temu na orbitę trafiło dwadzieścia jeden nowych satelitów. W ciągu najbliższych siedmiu dni ta liczba z pewnością się powiększy. Niby miejsca jest tam dużo, ale jednak z każdym rokiem będzie go coraz mniej, a satelity jednak się psują i mogą stanowić coraz większy problem. W ciągu zaledwie ostatnich 24 godzin dowiedzieliśmy się o dwóch dość istotnych awariach.
Szesnastego grudnia 2022 r. rakieta Falcon 9 wyniosła na orbitę okołoziemską przygotowanego przez NASA oraz francuską agencję kosmiczną CNES satelitę Surface Water and Ocean Topography (SWOT). Głównym zadaniem satelity jest badanie oceanów, ponad 2 mln km rzek, wraz z ich wybrzeżami oraz kilku milionów jezior, które ciężko zbadać w inny sposób niż z orbity. Po uruchomieniu wszystkich instrumentów sonda ma mierzyć poziom wody w tych zbiornikach oraz analizować wpływ dwutlenku węgla na ocieplenie klimatu i zmiany zachodzące w rzekach i jeziorach.
23 lutego naukowcy z projektu satelity SWOT poinformowali, że KARIN - główny instrument naukowy na pokładzie sondy bez ostrzeżenia wyłączył się i jak na razie nie udało się go włączyć ponownie. Sam satelita działa prawidłowo, jednak jak na razie badacze próbują zrozumieć naturę problemu, który napotkał instrument KARIN. Dopiero kiedy uda się rozwiązać tę zagadkę, podjęte zostaną próby przywrócenia go do pracy.
IBEX przestał słuchać swoich operatorów
Problemy mają też naukowcy kontrolujący sędziwą już sondę IBEX (Interstellar Boundary Explorer). IBEX trafił na orbitę w 2008 roku i od tego czasu bada zewnętrzną granicę heliosfery, czyli obszaru zdominowanego przez wiatr słoneczny, w którym zanurzony jest cały nasz układ planetarny.
Po piętnastu latach pracy, 18 lutego sonda zresetowała główny komputer pokładowy i od tego czasu nie reaguje na żadne komendy wysyłane do niej z Ziemi. Co ciekawe, oprogramowanie naukowe sondy nadal działa i wszystkie komponenty aparatu zdają się pracować prawidłowo. Problem jednak w tym, że sonda nie reaguje na jakiekolwiek polecenia.
Kolejny reset sondy zaplanowany jest na 4 marca. Naukowcy mają nadzieję, że wtedy problem się nie powtórzy i odzyskają kontrolę nad sondą. Do tego czasu jednak będą podejmowane próby przywrócenia pełnej komunikacji dwustronnej.
Sondy kosmiczne i satelity znajdujące się na orbicie zrewolucjonizowały naszą codzienność. Nieświadomie korzystamy z efektów ich pracy wiele razy dziennie. Jakby nie patrzeć, gdyby nie one, nie byłoby telewizji satelitarnej, internetu satelitarnego, systemów nawigacji samochodowej czy telefonii komórkowej. Nie zmienia to jednak faktu, że orbita okołoziemska to bardzo wrażliwy organizm. Im więcej satelitów znajduje się na orbicie, tym częściej dochodzi do bliskich przelotów między nimi.
Dopóki mamy pełną kontrolę nad satelitami nie ma problemu i zagrożenie zderzeniami można minimalizować. Kiedy jednak satelity przestają działać prawidłowo, ich operatorzy na Ziemi nie mają na nie wpływu i wtedy możemy jedynie bezradnie obserwować jak przesuwają się po nieboskłonie i mieć nadzieję, że nie dojdzie do zderzenia, w którym z dwóch satelitów powstanie tylko chmura składająca się z tysięcy odłamków, nad którymi też nie będziemy mieli żadnej kontroli, a które pozostaną na orbicie przez kolejnych kilka, kilkanaście lat, gdzie będą zagrażały zderzeniem z kolejnymi satelitami. Kilka takich zderzeń, a o eksploracji przestrzeni kosmicznej będziemy mogli zapomnieć na długie dziesięciolecia.