REKLAMA

Dlaczego konkurencja zwalnia pracowników, a Apple nie? „Gdy przychodzi odpływ, widać, kto pływał bez majtek”

Kiedy przychodzi odpływ, widać, kto pływał bez majtek – głosi stare porzekadło. Podczas gdy Facebook, Google czy Microsoft muszą wstydliwie zakrywać nagie części ciała, Apple stoi w gustownym stroju kąpielowym, który co najwyżej odsłania ramiona. Jeśli masowe zwolnienia o czymś nam mówią, to o tym, jak zarządzane są największe firmy.

apple wycena
REKLAMA

W ostatnich tygodniach przez branżę technologiczną przeszła potężna fala zwolnień. Microsoft: 10 tys. pracowników odesłanych na bezrobocie. Google: 12 tys. Meta: 11 tys. Przy tych wynikach Twitter i cięcia Muska wyglądają wręcz blado, bo pracę straciło "raptem" ok. 5 tys. pracowników. W tym jednak przypadku mowa o ok. 70 proc. załogi, więc dlatego liczby robią aż takie wrażenie. Z kolei Spotify pożegnało 600 osób, czyli 6 proc. składu.

Jak widać, cięcia dotyczą uznanych marek, więc pytanie, czy z branżą jest wszystko w porządku, wydaje się być zasadne. "Zwalniają, znaczy będą zatrudniać" – zwykł mawiać Paweł Zarzeczny. Żartobliwe powiedzonko doskonale opisuje sytuację. Przemiał, mówiąc brzydko i nieelegancko, jest olbrzymi. Jak zauważył na Linekdin Linas Beliūnas, w ostatnich latach giganci zatrudniali na potęgę. I chociaż cięcia są spore, to dalej więcej pracowników zatrudnionych w czasie ostatnich trzech latach zostało, niż odeszło.

REKLAMA

Ciekawym przykładem jest Microsoft. Lwia część odesłanych pracowników to ci, którzy zajmowali się goglami do wirtualnej, rozszerzonej i mieszanej rzeczywistości. Ostatecznie uznano, że technologia nie rokuje aż na tyle, by dalej poświęcać jej tyle uwagi. Lepiej skupić się np. na sztucznej inteligencji, co zresztą Microsoft czyni. Skoro projekt nie wypalił – a na pewno nie tak, jak można było tego oczekiwać – trzeba zająć się czymś innym.

Nie da się jednak ukryć, że firmy przeszarżowały

Przyznaje to wprost Sundar Pichai, CEO Alphabet. Pandemia sprawiła, że świat przeniósł się do sieci, bo nie miał innego wyjścia. Giganci myśleli, że tak będzie już na stałe. Meta w okresie 2020-2022 zatrudniła 26 tys. pracowników. Jeszcze nigdy w historii firmy pod tym względem wzrost nie był tak szybki.

Wyjątkiem jest Apple, gdzie w ciągu ostatnich trzech lat liczba zatrudnionych powiększyła się o skromne 20 proc. Wzrost był, ale nie gwałtowny, jak w przypadku innych firm, które teraz muszą się gęsto tłumaczyć i zwalniać. Tim Cook może sobie pogratulować, że nie wsiadł do pociągu z napisem "nieskończony wzrost" i obecnie nie musi być z tymi, którzy bańkę przebijają.

"To, co się ostatnio dzieje na rynku największych firm technologicznych świata, jest jednak mocno niepokojące nie tylko ze względu na owczy pęd wśród zwalniających, ale również dlatego, że powoduje to samonapędzającą się przepowiednię kryzysu" – zauważa Przemek Pająk. Dlatego niektórzy tonują nastroje. Owszem, nie wygląda to dobrze, ale to raczej powrót do tego, co było przed pandemią. Przychodzi walec i wyrównuje nadmierny entuzjazm.

Piotr Nowosielski zwraca uwagę, że w Stanach Zjednoczonych "tygodniowa liczba nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych wciąż spada", co ma dowodzić temu, że kryzysu – jeszcze? – nie ma. Jego zdaniem trzeba pamiętać, że "w ostatniej dekadzie tylko Apple, Microsoft, Alphabet i Meta zatrudniły ponad pół miliona ludzi". Prawdziwy wzrost to jednak 2020, co widać na wykresie.

Normalność się skończyła? Menadżerowie przeszarżowali.

Pandemia przecież była ewenementem pod każdym względem, a tymczasem firmy uznały, że świat uzależni się od cyfrowych usług. Dzisiaj jesteśmy mądrzy, ale uczciwie trzeba przyznać, że gra była warta świeczki i jeszcze trzy lata temu na początku lutego wydawało się, że "normalność się skończyła", a rzeczywistość będzie zgoła odmienna.

Jak na dłoni widzimy patologie rynku. Komentujący zwracają uwagę, że firmy musiały rosnąć, bo tego wymagali od nich inwestorzy. Najłatwiej rozwój pokazać poprzez zwiększenie zatrudnienia. Działa to też w drugą stronę: redukcja etatów nazywana jest bardzo ładnie "optymalizacją".

REKLAMA

Jednak świat się zmienia i ludzi szokuje nie tylko to, że lekką ręką można się pozbyć tysięcy pracowników. Oburzający jest też styl. Byli zatrudnieni przez Google mówią, że informacja o pożegnaniu przyszła w nocy. Niektórzy przyszli do pracy, a na miejscu okazało się, że wejściówka wygasła.

Pożegnani pracownicy nie bez żalu zwracają uwagę na to, że piękne korporacyjne hasła to jedno, a rzeczywistość drugie. Prawdziwy świat jest brutalny, menadżer to nie dobry i sprawiedliwy ojciec, a moloch wypluje cię, jeżeli przestaniesz być potrzebny. Niby oczywiste, ale teraz obserwujemy to na masową skalę. Nawet jeśli uznamy, że bicie na alarm jest przedwczesne i redukcja etatów to powrót do czasów sprzed pandemii, to w pamięci pozostanie styl, w jakim korporacje żegnają byłych podopiecznych. Era "zbawców świata" powoli mija?

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA