REKLAMA

Biedni będą stać w korkach, firmy będą się bogacić. Badania Polaka mają nas uratować

Korki wydają się być bardzo demokratyczne. Stoi w nich właściciel starego kopciucha, jak i prezes w bardzo drogiej furze. Do czasu. Za sprawą sztucznej inteligencji wszyscy zostaniemy potraktowani jako pionki w grze o znacznie wyższą stawkę. Trzeba będzie nas przesunąć, aby zrobić miejsce wartościowym graczom.

19.12.2022 15.24
ruch drogowy
REKLAMA

W zbiorze "Jeżeli T=0" Italo Calvino znajduje się opowiadanie pod tytułem "Pościg". To filozoficzna wariacja na temat klasycznego zagadnienia, co się dzieje, jeśli "on wie, że ja wiem". Tytułowy pościg ma jednak niewiele wspólnego z filmową akcją, bo zarówno ofiara jak i łowca stoją w korku. Narrator analizuje możliwe drogi ucieczki, ale za każdym razem dochodzi do wniosku, że ścigający łatwo go rozgryzie. Okazuje się, że jako ludzie jesteśmy bardzo przewidywalni, a zamknięci w pojazdach mamy bardzo ograniczony wybór.

REKLAMA

Szkoda, że Calvino nie pożył nieco dłużej. I nie zajął się tematyką science-fiction. Gdyby do jego opowiadania dołożyć sztuczną inteligencję, rozterka byłaby jeszcze ciekawsza. Ingerencja algorytmów w ruch drogowy to wejście do pokoju i przewrócenie stolika. Zaczną obwiązywać nowe zasady, których my, ludzie, nie tyle nie zrozumiemy, co nawet nikt nie zechce nam ich wytłumaczyć. Jesteśmy na straconej pozycji? Tak.

Chyba że wcześniej zaczniemy działać i pomyślimy.

Do czego może doprowadzić obecność sztucznej inteligencji w ruchu drogowym?

Właśnie takie badania przeprowadzać będzie dr. inż. Rafał Kucharski z Wydziału Matematyki i Informatyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Polski naukowiec wraz z zespołem zbada, jaki wpływ będzie miała sztuczna inteligencja na mobilność miejską. Na 5-letnie badania przyznano mu 1,49 mln euro w ramach konkursu ERC Starting Grant organizowanego przez Europejską Radę ds. Badań Naukowych.

- To, jak funkcjonują miasta i że pewne drogi się korkują, a linie tramwajowe czy autobusowe są bardziej obciążone, wynika z interakcji między ludźmi i z naszych decyzji, o której godzinie wyjechać, jaki środek transportu i trasę wybrać. Jeśli decyzję zaczną podejmować za nas roboty czy maszyny ze sztuczną inteligencją, to jest ryzyko, że z nami wygrają. Może się okazać, że właściciele samochodów wyposażonych w sztuczną inteligencję mniej czasu stracą w korkach, a ci którzy nie dysponują dostępem do technologii, będą ponosić coraz większe koszty, bo ograniczone zasoby zostaną wykorzystane przez sztuczną inteligencję - mówi dr inż. Rafał Kucharski.

Czy jednak ten moment już nie nastąpił? Mając w telefonie aplikację Jak Dojadę jestem w stanie poruszać się po mieście znacznie sprawniej niż ktoś, kto bazuje wyłącznie na tradycyjnych rozkładach jazdy. Takich przykładów już teraz znajdziemy wiele. Google Maps wskazują nam zagęszczenie ruchu, programy od przewoźników pokazują aktualne położenie pojazdu, więc możemy nie czekać na autobus stojący w korku, tylko udać się na inny przystanek. Albo zamówić taksówkę.

- Jeżeli teraz korzystamy z mapy czy aplikacji, to nie jest to inteligencja, a informacja – tłumaczy w rozmowie ze Spider's Web dr. inż. Rafał Kucharski.

Jak wyjaśnia naukowiec, badania pozwolą uzyskać odpowiedź na pytanie, co może stać się, jeżeli jakaś grupa zacznie wykorzystywać ogólnodostępne informacje i przetwarzać je tak, aby osiągnąć z tego korzyść.

Realnym zagrożeniem jest sytuacja, w której pojazdy autonomiczne komunikują się ze sobą i to one ustalają warunki, podejmując wspólne decyzje.

Wyobraźmy sobie taką przyszłość. Kupujecie autonomiczne, drogie auto, a system algorytmów obiecuje wam szybsze dojazdy do domów. Wszystko brzmi znakomicie, ale w tym samym mieście flotą autonomicznych samochodów dysponuje firma kurierska. Równie pokaźną liczbą aut może się pochwalić firma transportowa. I to właśnie te samochody będą komunikowały się między sobą, aby to one osiągnęły korzyść, a nie Kowalski, który chce dojechać z pracy do domu 10 minut szybciej. Dla sztucznej inteligencji większą korzyścią może być przecież zysk firmy X i Y, a nie poziom szczęścia jednego właściciela super auta.

Najczarniejszy scenariusz zakłada, że autonomiczne – lub chociaż wspomagane sztuczną inteligencją – pojazdy będą należeć głównie do firm, a szarzy ludzie jeździć będą zwykłymi, gorszymi, niemającymi dostępu do cennych informacji. "Biedota" będzie więc stać w korkach, by zrobić miejsce tym, których "interes" jest ważniejszy.

- Jako ludzie jesteśmy przewidywalni, więc maszyny mogą uczyć się to wykorzystywać. Algorytmy mogą więc być krok przed nami – zauważa Kucharski.

Takie pojazdy mogą lepiej odnajdywać się w nagłych sytuacjach: śnieżycach, wypadkach czy specjalnych wydarzeniach, jak mecze czy koncerty.

Jak przebiegać będą badania?

W wirtualnym środowisku symulacyjnym ludzie symulowani modelami behawioralnymi i maszyny używające głębokich sieci neuronowych do podejmowania optymalnych decyzji wspólnie będą konkurować o ograniczone zasoby. W czterech grach, w które wszyscy nieświadomie gramy każdego dnia z innymi kierowcami i pasażerami, maszyny będą chciały najpierw nauczyć się nas naśladować, następnie przechytrzyć, korzystając ze swych przewag nad ludźmi, aby w końcu zostać ujarzmionymi i uregulowanymi tak, by z nami synergicznie współdziałać, pomagając miastom osiągać cele neutralności klimatycznej

– tłumaczą naukowcy.
REKLAMA

Okazuje się, że regulacja w tym przypadku może być bardzo prosta. Wydaje się to niemożliwe, bo jesteśmy przecież przyzwyczajeni do tego, że algorytmów ujarzmić się nie da. O ile jednak internet jest dla nich miejscem samowolki, tak w branży samochodowej panują zasady, których trzymać się trzeba. Rafał Kucharski uważa, że utemperować sztuczną inteligencję będzie można już na etapie dopuszczania pojazdów do ruchu. Homologacja nie doprowadzi więc do sytuacji, jaką znamy z mediów społecznościowych.

Najpierw musimy poznać wroga. Dobrze, że takie badania są i nie będziemy mądrzy po szkodzie, jak ma to miejsce w przypadku Twittera czy innych social mediów.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA