To największy Kindle w historii. Kindle Scribe to nie tylko czytnik, ale też cyfrowy zeszyt
Takiego ruchu chyba nikt się nie spodziewał. Podczas trwającej właśnie konferencji Amazon zaprezentował nowego Kindle’a, który jest nie tylko czytnikiem e-booków, ale również... cyfrowym zeszytem. Kindle Scribe to największy czytnik, jaki kiedykolwiek wyszedł ze stajni Amazonu.
Ma ekran o 10,1” przekątnej i rozdzielczości 300 PPI, a do tego rysik w zestawie, którego nigdy nie trzeba ładować. Kindle Scribe rzuca rękawicę innym "cyfrowym zeszytom", takim jak Remarkable, Sony DPT czy Huawei MatePad Paper. Co potrafi największy czytnik Amazonu w historii?
Kindle Scribe oficjalnie. Na co to komu?
Oczywiście Kindle Scribe to wciąż Kindle, więc możemy go wykorzystywać do czytania e-booków i komiksów na wielkim, wygodnym ekranie, choć masa 430g wydaje się być dość znaczna na długie maratony z książkami.
Estetycznie przypomina on rozciągniętego Kindle’a Oasis, z charakterystyczną szerszą ramką po jednej stronie, która tutaj jest tym bardziej istotna, że ułatwi trzymanie urządzenia podczas sporządzania notatek.
Skoro zaś o notatkach mowa, to będziemy je sporządzać elektromagnetycznym piórkiem, które potem podczepimy magnetycznie do obudowy. Piórka nie trzeba ładować i choć w zestawie nie ma wymiennych końcówek, to w oprogramowaniu będzie można zmieniać jego charakterystykę i grubość kreski. Dostępna ma być też wersja premium, z przyciskami na piórku do szybkiego wykonywania konkretnych zadań.
Amazon twierdzi zaś, że materiały zostały zaprojektowane w taki sposób, by symulować uczucie pisania po prawdziwym papierze; ciekawe, jak Kindle Scribe wypadnie w tym zakresie w porównaniu do Remarkable czy też nakładki Paperlike na iPada, które na ten moment oferują niezrównany feeling.
Niestety wszystko wskazuje, że na dzień premiery Kindle Scribe będzie dość ubogi w funkcje. Największa (i niezbędna tutaj) nowość, to możliwość eksportowania notatek sporządzonych na "skrybie" poprzez aplikację, przeglądarkę lub adres e-mail. Amazon podpisał też umowę z Microsoftem, by na początku przyszłego roku wprowadzić do Kindle’a obsługę Worda.
Poza tym jednak po Kindle Scribe póki co będzie można tylko… skrobać. Nie ma tu nawet obsługi rozpoznawania pisma odręcznego, więc sporządzone notatki nie zostaną automatycznie przerobione na dokumenty tekstowe. Lista funkcji z pewnością z czasem będzie się wydłużać, niemniej jak na tyle lat czekania na podobny produkt od Amazonu, dziwi relatywnie niewielka funkcjonalność.
Dziwi ona tym bardziej, że Kindle Scribe nie będzie tani. Przedsprzedaż urządzenia ruszy już dziś w cenie 340 dol., czyli o całe 90 dol. więcej niż za topowego Oasisa. Przy obecnym kursie dolara możemy liczyć na cenę grubo przekraczającą 1500 zł, choć trzeba przyznać, że to nadal bez porównania mniej, niż trzeba zapłacić za Remarkable 2 czy inny produkt konkurencji. A np. w porównaniu do takiego Remarkable, Kindle Scribe będzie miał ostrzejszy i - co ważniejsze - podświetlany wyświetlacz.
Wszystko pięknie, ale… po co?
Osobiście nie bardzo rozumiem ideę "cyfrowych notatników" z e-papierem. Może dlatego, że sam nie należę do osób lubiących notować odręcznie (w końcu który mamy rok, żeby notować długopisem?), ale nawet abstrahując od moich osobistych preferencji… jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, w jaki sposób notowanie na e-papierze może być jakkolwiek lepsze od notowania na podobnie wycenionym iPadzie z piórkiem Apple Pencil.
E-Papier, choć znakomity do czytania, ma też sporo wad, które widać chociażby we wspomnianym Remarkable. Największy z nich to bardzo wyraźna latencja, czyli opóźnienie między wpisywaniem a pojawianiem się treści na ekranie. Nie ma też mowy o jakimś poważniejszym szkicowaniu, bo uniemożliwia to wyraźne szarpanie linii i paralaksa (przesunięcie linii na ekranie względem linii kreślonej piórkiem).
E-Papier nadaje się w zasadzie wyłącznie do sporządzania odręcznych notatek, ale te znowuż potem i tak trzeba przetransferować online i do innej aplikacji, by mieć do nich dostęp. A skoro tak, to czy nie lepiej kupić Moleskine’a, który idealnie integruje się ze skanerem w Evernote? Albo Wacom Bamboo Slate, który sam, automatycznie przekazuje rysowane elementy do smartfona? Nie wspominając już o iPadzie, który ze wspomnianą nakładką Paperlike do złudzenia przypomina feeling kartki, a możliwościami wyprzedza e-notatniki o lata świetlne.
Nie do końca rozumiem zatem, po co Amazonowi tak niszowy produkt w portfolio, choć jednocześnie nie mam cienia wątpliwości, że przyciągnie on uwagę miłośników komiksów, bo dopiero na takim rozmiarze ekranu da się je wygodnie czytać bez konieczności powiększania dymków. To jednak nadal nisza-nisz, a przecież Amazon istnieje po to, by zarabiać, a nie po to, by zaspokajać niszowe potrzeby. Może jednak Kindle Scribe czymś nas zaskoczy. Przekonamy się o tym w okolicy listopada, gdy urządzenie trafi do sprzedaży.