Timex właśnie przypomniał mi, za co nienawidzę smartwatchy
Smartwatche to cudowne narzędzia. Przesyłają powiadomienia, pozwalają sterować innymi urządzeniami, ułatwiają dbanie o zdrowie, a nawet wyświetlają bieżącą godzinę. Jednak nowa reklama producenta zegarków Timex z precyzją Bayraktara uderza w największy problem inteligentnych zegarków.
„Dowiedz się, która godzina, nie widząc, że masz 1249 nieodebranych e-maili”. Taki napis wraz ze zdjęciem zegarka Timex pojawił się na bilboardzie w Nowym Jorku. Jest to część kampanii nowej limitowanej edycji zegarka MK1, która powstała we współpracy z amerykańską firmą odzieżową Adsum. Choć nazwa „Apple Watch” nigdzie nie pada, to dość oczywisty przytyk w stronę najpopularniejszego smartwatcha (i jednocześnie najpopularniejszego czasomierza) na świecie i jego plakietek z liczbą oczekujących powiadomień przy aplikacjach na urządzeniach mobilnych i komputerach.
Ta reklama jest doskonała w swej prostocie i jednym zdaniem obnaża największą wadę Apple Watcha i jemu podobnych smartwatchy.
Timex kontra Apple.
Reklama zegarków Timex wysyła bardzo jasny przekaz – zwolnij. Nie musisz się stresować za każdym razem, gdy sprawdzasz godzinę. Nie potrzebujesz tych wszystkich gadżetów i powiadomień. W przeładowanym bodźcami świecie nadal można żyć inaczej i nie potrzeba w tym celu kupować kolejnego gadżetu, który po dwóch latach będzie się nadawał tylko na śmietnik.
Timex – między słowami – proponuje trwałą, prostą i niedrogą alternatywę dla drogich, skomplikowanych i nietrwałych smartwatchy. Timex MK1, który jest reklamowany omawianym tu bilboardem, to prosty kwarcowy zegarek z paskiem nato, kosztujący raptem 140 dol. Mimo to z pewnością przeżyje on dowolny smartwatch, a co więcej: jest już wyprzedany. Zegarki rozeszły się na pniu, dowodząc, że dla tradycyjnych czasomierzy wciąż jest miejsce, nawet w świecie, w którym Apple Watch od wielu lat okupuje pozycję najlepiej sprzedającego się zegarka.
Tak, powiadomienia w inteligentnym zegarku też można wyłączyć. Ale zupełnie nie o to chodzi.
Na kanwie tego tematu w naszym redakcyjnym gronie rozgorzała zacięta dyskusja na temat tego, po co nosić dziś klasyczny zegarek, skoro wystarczy korzystać z trybu „nie przeszkadzać” na smartwatchu. Ba, przecież smartwatch można skonfigurować tak, by przekazywał tylko wybrane powiadomienia, nawet dopasowując ich rodzaj do pory dnia czy lokalizacji.
Osobiście jestem jednak zdania, że skoro nie chcemy korzystać z tak podstawowej funkcji smartwatcha jak powiadomienia, to... po co z niego korzystać w ogóle? Noszę smartwatche od 7 lat i dla mnie ich najważniejsza rola to powiadamianie mnie o połączeniach i wiadomościach, które regularnie zdarzało mi się przegapiać, gdy korzystałem z samego tylko telefonu. Co więcej, smartwatch wyleczył mnie z kompulsywnego sięgania po telefon, by sprawdzić, czy aby na pewno niczego nie przegapiłem. Skoro miałbym przestać z tego korzystać, to po co mi ten smartwatch?
Po co miałbym kupować drogi gadżet, który bardzo szybko będę musiał wymienić na nowy model, jeśli nie zamierzam korzystać z pełni jego możliwości? A co do drobiazgowej konfiguracji – to działa tylko jeśli korzystamy z pełnego ekosystemu, np. Apple’a czy Samsunga. Jeśli używamy zegarków i telefonów różnych firm, to nie sposób w nich w precyzyjny sposób skonfigurować typu otrzymywanych powiadomień, a iPhone w niektórych przypadkach nie pozwala nawet wybrać konkretnych aplikacji, które mają przekazywać powiadomienia: można mieć albo wszystko, albo nic.
Gdy masz wszystko, masz też potencjalnie ogromny stres za każdym razem, gdy spoglądasz na zegarek. Czy to jakiś ważny mail z pracy? Nie, to tylko spam. Czy to telefon od żony, że coś się stało? A nie, to tylko telemarketer. Timex swoją nową reklamą w żadnym wypadku nie próbuje twierdzić, że analogowy zegarek może równać się ze smartwatchem pod względem możliwości. Wskazuje jednak możliwość wyboru sprzętu, który co prawda nie będzie tak wiele potrafił, ale za to ułatwi nam też odcięcie się od ciągłego natłoku informacji. Sprzętu, na którym sprawdzając godzinę nie wessie nas po drodze wir sprawdzania powiadomień czy przeglądania innych aplikacji. Zegarka, który może nie zmierzy nam tętna i nie ostrzeże przed nadchodzącym zawałem, ale za to nie będzie na nas co godzinę krzyczał, żebyśmy ruszyli tyłek sprzed biurka, albo kazał zamykać jakieś durne kółka, żeby znajomi widzieli, jacy jesteśmy fit.
Zwykły zegarek czy smartwatch? Ja już nie widzę powrotu.
Mimo tego, że bardzo trafia do mnie przekaz reklamy Timexa, to sam nie byłbym w stanie już wrócić do analogowego zegarka. Choć przyznaję, miewam momenty, w których chciałbym to zrobić, bo świat klasycznych czasomierzy jest po stokroć bogatszy, piękniejszy i ciekawszy od tych bzyczących zabawek, które noszę na nadgarstku. Ostatnio nawet testowałem bardzo ciekawą hybrydę, zegarek Tissot T-Touch Connected Solar, który jest klasycznym zegarkiem, ale ma dość funkcji „smart”, by zaspokoić podstawowe cyfrowe potrzeby.
Powiem zupełnie szczerze, że przez 90 proc. czasu smartwatche zwyczajnie mnie irytują. Pracuję w mediach, prowadzę też własną firmę, więc wyłączenie wszystkich powiadomień zwyczajnie nie wchodzi w grę – muszę być w kontakcie, bo tego wymaga ode mnie specyfika mojej pracy. Noszę zegarek Garmina, więc nie sposób ustawić drobiazgową konfigurację powiadomień, jak w Apple Watchu, toteż muszę znosić nieważne powiadomienia czy też serię wibracji, gdy akurat ktoś na Messengerze pisze do mnie po jednym słowie, zamiast konstruować zdania złożone.
W moim prywatnym Feniksie 6 Pro nie mam problemu z ładowaniem (robię to raz na 10-12 dni), ale gdy testuję inne zegarki, konieczność codziennego uzupełniania energii doprowadza mnie do szału i nie zliczę, ile razy zdarzyło się, że zapominałem to zrobić, a zegarek w ciągu dnia stawał się bezużytecznym kawałkiem elektroniki na moim nadgarstku. Do tego umówmy się, większość smartwatchy wygląda jak tani badziew; zero klasy, uroku, o wysokiej jakości nie wspominając. Świat klasycznych zegarków kusi w tym zakresie niebywale, bo takiej różnorodności nigdy w świecie smartwatchy nie doczekamy.
A jednak od 7 lat nie wyobrażam już sobie nie nosić smartwatcha, zwłaszcza odkąd przesiadłem się na zegarki Garmina i regularnie uprawiam sport. Aspekt monitorowania postępów sportowych i parametrów zdrowotnych stał się dla mnie bardzo ważny, a tego żaden klasyczny zegarek mi nie zagwarantuje. Oczywiście, można by zakładać Garmina tylko na czas ćwiczeń, ale ucieka nam wtedy szereg pomiarów dokonywanych przez zegarek w ciągu dnia (czy podczas snu).
Wspomniałem już o zawodowej konieczności bycia dostępnym, ale nie tylko te funkcje smart cenię sobie w inteligentnym zegarku. Smartwatch to mój portfel i prognoza pogody. To też mój odtwarzacz multimedialny, gdy nie mogę sięgnąć do telefonu (bo np. mam brudne ręce), by zmienić odtwarzaną piosenkę. I choć w Garminie tego nie mam, to swego czasu, gdy jeszcze nosiłem Apple Watcha, ogromnie doceniałem możliwość rozmawiania w trybie głośnomówiącym, gdy ręce miałem zajęte lub trzymałem je w rękawiczkach, i sięganie po telefon byłoby niewygodne.
To wszystko sprawia, że nie widzę możliwości powrotu do analogowych zegarków. Patrząc jednak na reklamę Timexa czuję potężny impuls, by zdjąć smartwatch z nadgarstka i choć w tym jednym miejscu odciąć się od tego, co cyfrowe i nowoczesne. Co non stop krzyczy o moją uwagę.