REKLAMA

W kosmosie oszalejemy. Ludzka natura przytrzyma nas przy Ziemi

Kiedy w końcu naukowcy pokonają trudności techniczne uniemożliwiające nam podróżowanie po przestrzeni kosmicznej, w końcu będziemy mogli się zapakować na pokład statku kosmicznego i wyruszyć w fascynującą podróż po przestrzeni kosmicznej. Nie tak szybko.

01.08.2022 16.46
Ludzie oszaleją poza Ziemią
REKLAMA

Faktycznie, póki co główną trudnością powstrzymującą nas przed masową eksploracją kosmosu jest brak odpowiednich rakiet i statków kosmicznych, które mogłyby nas zabrać dalej, niż tylko na orbitę okołoziemską. Wszak ludzie mają ambicję i chcieliby w końcu polecieć na Marsa, a potem zapewne i dalej. Wszak czekają na nas tak fascynujące globy jak Europa, Ganimedes, Enceladus czy chociażby Tytan.

REKLAMA

Jest tylko jeden problem.

O ile rakiety i statki kosmiczne to zapewne jedynie kwestia czasu, wszak można je tworzyć, testować, poprawiać bez końca, o tyle człowiek jest dużo bardziej skomplikowaną maszyną, której zmodyfikować już tak łatwo się nie da.

Im dalej w las, tym gorzej.

Z kosmicznymi lotami załogowymi jest tak jak z całą nauką. Im więcej wiemy, tym bardziej mamy świadomość tego jak dużo jeszcze nie wiemy. Każda nowa informacja, jaką w toku badań uzyskują naukowcy, stawia przed nami dziesiątki nowych pytań.

Tak samo jest z lotami kosmicznymi. Im częściej ludzie latają w kosmos, tym więcej naukowcy dowiadują się o zagrożeniach dla zdrowia fizycznego i psychicznego płynących z takich lotów, do których organizm ludzki nie przystosował się w toku swojej ewolucji.

Najbardziej oczywiste zagrożenia, o których wiemy od dawna, to chociażby spadająca gęstość kości w warunkach mikrograwitacji, obciążenie dla poszczególnych organów, ciśnienie krwi w czaszce, spadek masy mięśniowej oraz wszystko, co związane z oddziaływaniem promieniowania kosmicznego na organizm poza warunkami panującymi na powierzchni planety, pod grubą warstwą atmosfery.

Jak zadziała umysł nie wie nikt

Przestrzeń kosmiczna to nie jest spacer w parku, z którego można wyjść jak się znudzi. Podróż międzyplanetarna oznacza całkowitą izolację od otoczenia i zamknięcie w mniejszej lub większej stalowej puszce na długie miesiące miliony kilometrów od własnej planety, na którą nie da się wrócić zbyt szybko.

Z tego też powodu od lat naukowcy przeprowadzają na Ziemi eksperymenty, w których osoby badane zamykane są na ograniczonej przestrzeni na długi czas tak, aby jak najlepiej oddać izolację, która czeka potencjalnych przyszłych podróżników podczas podróży międzyplanetarnej czy też w bazie na Księżycu lub na Marsie.

Jak wskazują teraz naukowcy, na Ziemi znajduje się jedno miejsce naturalne, które może stanowić swego rodzaju naturalne środowisko, które może stanowić tak duże wyzwanie dla nieprzygotowanych ludzi jak powierzchnia innej planety.

Wbrew pozorom nie chodzi tutaj o trudne warunki pogodowe, a o ograniczone możliwości komunikacji ze światem zewnętrznym, szczególnie zimą oraz o ograniczoną liczbę bodźców, z jaką muszą zmagać się członkowie stacji badawczych. Surowe warunki pogodowe zimą, gdy na dodatek panuje noc polarna zmusza badaczy do ograniczenia aktywności na zewnątrz i do spędzania olbrzymich ilości czasu w czterech ścianach prostej bazy badawczej.

Jakby nie patrzeć, tak samo jak w kosmosie, zimą w razie wypadku nie ma żadnej możliwości ewakuacji do cywilizowanego świata, a jeżeli jest, to jest ona niezwykle trudna do zrealizowania.

Naukowcy z Uniwersytetu w Houston stworzyli specjalny kwestionariusz, który co miesiąc wypełniali członkowie dwóch dziewięciomiesięcznych ekspedycji badawczych na Antarktydzie. W kwestionariuszu badania skupiały się na ogólnym samopoczuciu, przystosowaniu do życia w bazie oraz na pojawiających się negatywnych emocjach w toku misji.

Aby lepiej kontrolować stan członków załogi, co miesiąc pobierano od nich także próbkę śliny, aby ustalić poziom kortyzolu w organizmie. W ten sposób oceniano poziom stresu, z jakim zmagają się członkowie misji.

REKLAMA

Analiza wszystkich kwestionariuszy i próbek wykazała narastający poziom stresu, przy jednoczesnym spadku poczucia kontroli i motywacji do pracy na przestrzeni pełnych dziewięciu miesięcy. Okazało się bowiem, że nie tylko w trakcie misji pojawia się coraz więcej negatywnych stanów emocjonalnych, ale nawet pozytywna z założenia motywacja istniejąca na początku pobytu, stopniowo zanika z czasem i dotyczy to praktycznie wszystkich uczestników badania.

Możliwe zatem, że zanim faktycznie wybierzemy się w podróż międzygwiezdną naukowcy będą musieli opracować nam tak harmonogram pobytu i zadania do wykonania, aby sztucznie podbijać w nas poziom satysfakcji czy ekscytacji. W przeciwnym razie po prostu wszyscy oszalejemy. A po co komu taka załoga, kiedy w końcu misja dotrze do jakiejś Ziemi 2.0?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA