Zbiorowe samobójstwo to jedna z opcji. Brutalna wypowiedź sekretarza generalnego ONZ
Tak naprawdę lato dopiero się zaczęło, a każdy ma już go serdecznie dość. Wielka Brytania skąpana w niespotykanej w historii fali upałów, w Polsce można suchą stopą chodzić korytem rzeki San, Hiszpania i Portugalia płoną, susza hydrologiczna dotyka coraz większego obszaru, a media mówią, że najgorsze tego lata jeszcze przed nami. Sekretarz Generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych nie przebiera w słowach.
W ciągu najbliższych kilku dni także i Polacy odczują na własnej skórze co znaczą upały. Prognozy pogody na najbliższe dni w niektórych miejscach wskazują na temperatury rzędu 37 stopni Celsjusza. Co więcej, nie tylko upały dadzą się nam we znaki. Wszak wysokie temperatury w połączeniu z długotrwałą suszą i niskim poziomem opadów skutecznie niszczą wszystkie uprawy, co z kolei oznacza, że zbiory będą niskie, a więc także klimat dołoży w tym roku swoją cegiełkę do i tak już galopujących przez inflację czy ceny paliw wzrostów cen żywności jesienią.
W brutalnych słowach Antonio Gutteresa nie ma przesady
Podczas poniedziałkowej konferencji w Berlinie Antonio Gutteres, sekretarz generalny ONZ wskazywał, że w obecnej sytuacji i na obecnym etapie zmian klimatycznych mamy do wyboru jedynie albo zbiorowe działanie mające na celu powstrzymanie zmian klimatycznych, albo spowodowane tymi zmianami zbiorowe samobójstwo.
Brzmi brutalnie? Być może, ale wszystko wskazuje na to, że w tych gorzkich słowach nie ma ani trochę przesady.
Oczywiście, wszędzie znajdą się specjaliści od wszystkiego, którzy do samego końca będą przekonywać, że nic się nie dzieje, bo czasami lato jest bardziej, a czasami mniej gorące. To te same osoby i ci sami publicyści, którzy jak tylko spadnie pierwszy śnieg zimą krzyczą na Twitterze „i gdzie są wasze zmiany klimatyczne”. Ich ignorancja nie ma jednak żadnego wpływu na rzeczywistość, a rzeczywistość jest taka, że zmiany klimatyczne gnają, a my z nimi zmierzamy ku ścianie, której nie przebijemy.
W ciągu najbliższych kilku dekad będziemy widzieli, jak z okolic równika rozpoczyna się eksodus ludności spowodowany tym, że region ten nie będzie nadawał się do życia. Owszem, zapewne wtedy pojedyncze kraje zrozumieją jak ważny jest to problem i rozpoczną działania na rzecz zahamowania nieuchronnej katastrofy, ale wtedy może być już za późno. Być może już jest za późno na jakiekolwiek działanie.
Połowa ludzkości znajduje się w strefie zagrożenia powodziami, suszami, ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi i rozległymi pożarami. Żaden naród nie jest na to przygotowany. Mimo to nadal korzystamy z paliw kopalnych
- przekonuje Gutteres.
Co więcej, sytuacja wygląda tak, że to kraje ubogie i rozwijające się, które obiektywnie najmniej przyczyniły się do zmian klimatycznych, będą cierpiały najbardziej. To mieszkańcy Afryki, Azji Południowej i Ameryki Środkowej - wskazuje sekretarz generalny ONZ - mają nad swoją głową 15 razy wyższe ryzyko śmierci z powodu wystąpienia ekstremalnych zjawisk pogodowych niż ci, z krajów rozwiniętych.
Wyboru jednej z dwóch proponowanych przez Gutteresa opcji trzeba dokonać. Nie wybierając nic, wybieramy jednak tę drugą. Ziemia ma to w nosie, ona sobie poradzi, tak jak radziła sobie doskonale z każdym etapem swojej historii. Ludzkość jednak może zniknąć z jej powierzchni, i to na własne życzenia, bo nawet postawiona pod ścianą, odmawia jakiegokolwiek działania.