Ostatni billboard reklamowy zniknął z Sopotu. Miasto pokazało, jak to się robi i wywaliło 1000 szpetnych reklam
W innych miastach takie rzeczy są tylko na przeróbkach graficznych aktywistów. Sopot zrobił użytek z ustawy krajobrazowej i przez 3 lata usunął ponad 1000 reklam. Można? Jeszcze jak.

"Ostatni bilbord reklamowy zniknął z Sopotu" - pochwaliło się miasto na swoim facebookowym profilu. Proces oczyszczania z wielkich spotów rozpoczął się w 2019 roku, kiedy zniknęły pierwsze dwa.
Nie trzeba sobie wyobrażać, jak może wyglądać miasto bez reklam. Wystarczy pojechać do Sopotu. Różnica jest naprawdę spora, co widać na zdjęciach udostępnionych na portalu społecznościowym.
- Niezmiernie cieszy mnie na nowo "odkryta" aleja Niepodległości, główny ciąg komunikacyjny naszego miasta, i to, że możemy oglądać zabytkowe kamienice, a nie wiszące na nich reklamy. Wielkoformatowe banery nie tylko przesłaniały ten widok, ale degradowały elewacje budynków. Sopot jest jednym z pierwszych polskich miast, które mają swoją uchwałę krajobrazową, ale które przede wszystkim podjęło skuteczną walkę z chaosem reklamowym w przestrzeni miejskiej - skomentował Marcin Skwierawski, wiceprezydent Sopotu.


Nie chodzi o to, aby reklam w miastach nie było w ogóle
Sopot będzie chciał, aby reklamy były ujednolicone i wpisywały się w przestrzeń miejską. Zresztą podobną drogą idzie Gdańsk, który dał zgodę na stawianie reklamowych znaków, ale pod pewnymi warunkami. Firmy ustawiające bilbordy muszą posadzić drzewa i dbać o nie przez trzy lata.
Sopot pokazuje, że ustawa krajobrazowa może działać. Niestety nie wszędzie to rozumieją. W sporej części polskich miast proces ciągnie się od lat, a władze nie mogą dojść do porozumienia. Na przykład w Malborku tłumaczono się, że w tak trudnym czasie jak pandemia nie można sobie pozwolić na odcięcie się od pewnych źródeł zarobku.
Z raportu stowarzyszenia Miasto Moje a w Nim wynikało, że w ciągu pięciu lat obowiązywania ustawy te zostały przegłosowane raptem w 3 proc. miast. Tam, gdzie problem się dostrzega i próbuje doprowadzić do wdrożenia jej w życie, pojawiają się kłopoty natury prawnej.
Warszawska uchwała krajobrazowa, na którą bardzo długo czekaliśmy (aż do stycznia 2020 roku!), została unieważniona w całości przez wojewodę mazowieckiego, a kiedy Wojewódzki Sąd Administracyjny, do którego odwołał się ratusz, podtrzymał większość zarzutów wojewody, ten ostatni… zaskarżył korzystny dla siebie wyrok do Naczelnego Sądu Administracyjnego, co w praktyce uniemożliwiło miastu jakikolwiek dalszy ruch. Dopiero niedawno, w listopadzie 2021 roku, NSA oddalił skargę wojewody, dzięki czemu miasto może przystąpić do ponownych konsultacji społecznych projektu uchwały. W kilku innych miastach było podobnie, na przykład w Nysie, Namysłowie i Cieszynie wojewoda stwierdził częściową nieważność uchwały. W Gdańsku, gdzie wojewoda zaskarżył uchwałę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, urząd wygrał sprawę i uchwała jest z powodzeniem wdrażana w życie – wyjaśniał Instytutowi Praw Obywatelskich Xawery Stańczyk ze stowarzyszenia Miasto Moje a w Nim.
Problemów jest zresztą więcej. Trzeba później egzekwować wdrożone przepisy, a jak powiedział aktywista miasta często nie mają zarówno pracowników, jak i finansowych możliwości, aby prowadzić rzetelne i przede wszystkim regularne kontrole.