REKLAMA

Trzy lata z CalDigit TS3 Plus. Wady i zalety stacji dokujących do laptopa

Stację dokującą CalDigit TS3 Plus kupiłem w 2019 r., decydując się na zakup MacBooka Pro 16. Trzy lata i dziesiątki laptopów podłączonych do stacji dokującej później, pora odprawić dock na emeryturę i podsumować wady i zalety tego rozwiązania.

07.05.2022 04.33
CalDigit TS3 Plus. Wady i zalety stacji dokujących po 3 latach
REKLAMA

Blisko trzy lata temu zdecydowałem się zastąpić komputer stacjonarny laptopem, a żeby laptop nie wyglądał przy tym jak pajęczak z czterema parami odnóży, zdecydowałem się także na zakup stacji dokującej Thunderbolt 3, której zadaniem było spiąć wszystkie akcesoria w jednym miejscu i doprowadzić do laptopa tylko jeden kabel, który zamieniałby niepozorny laptop w pełnoprawną stację roboczą.

REKLAMA

Czy używanie laptopa jako desktopa to dobre wyjście? Cóż, po takim czasie jestem skłonny przyznać, że… to raczej głupi pomysł. Dobry doraźnie albo gdy rzeczywiście potrzebujemy mobilności. Gdy mobilność potrzebna jest rzadko, a laptop spędza 90 proc. czasu na biurku, takie rozwiązanie ma więcej wad niż zalet. Po szczegóły zapraszam do osobnego tekstu:

Przez ostatnie trzy lata na moim biurku gościło wiele laptopów. Od prywatnego MacBooka czy ZenBooka Pro Duo, poprzez dziesiątki maszyn testowych - zarówno smukłych i lekkich ultrabooków jak i potężnych laptopów dla graczy. Każdy z nich, jeśli tylko dysponował odpowiednim gniazdem, podłączałem do stacji dokującej Thunderbolt 3. Zależało mi na jak najwyższej jakości, bo wiedziałem, że to właśnie stacja dokująca będzie zarówno sercem, jak i newralgicznym punktem takiego setupu, toteż nie szczędziłem grosza i od razu kupiłem urządzenie z niemal najwyższej półki - CalDigit TS3 Plus. W 2019 r. zapłaciłem za tę stację dokującą ok. 1400 zł, plus blisko 200 zł na dodatkowy, dłuższy kabel Thunderbolt, bo ten dołączony do zestawu (0,7 m) okazał się nieco za krótki.

 class="wp-image-2112651"

Dziś prawdopodobnie będę zmuszony odprawić stację dokującą na emeryturę. Podsumujmy więc, jak się sprawdzała i dlaczego stacja dokująca to zarówno najmocniejszy, jak i najsłabszy element zestawu zbudowanego dookoła laptopa.

CalDigit TS3 Plus - wady i zalety stacji dokującej po trzech latach.

Zacznę od zalet, bo tych bez wątpienia nie brakuje. Jedną z największych, głównie przez którą wybrałem właśnie tego docka, jest mnogość złącz. Mamy tu absolutnie wszystko, co niezbędne:

  • Pięć portów USB-A
  • Dwa porty USB-C
  • Gigabitowe złącze RJ-45
  • Dodatkowy port Thunderbolt 3
  • Display Port 1.2
  • Gniazdo optyczne
  • Gniazdo słuchawkowe i mikrofonowe
  • Czytnik kart SD UHS-II

Chyba ani razu nie zdarzyło mi się pomyśleć „hmm, szkoda, że nie ma tu więcej złącz”, bo nigdy niczego mi nie brakowało. Na co dzień podłączam do tej stacji następujący zestaw:

  • Dwa adaptery USB-A do akcesoriów gamingowych
  • Stację ładowania do gamingowych słuchawek bezprzewodowych
  • Ethernet
  • Interfejs audio
  • Zewnętrzny napęd SSD

Do tego codziennie korzystam z czytnika kart SD i zwykle doceniam to, że jest on tutaj w standardzie UHS-II, co pozwala (teoretycznie) na szybki transfer zdjęć i filmów z mojego aparatu. Ale o tym za chwilę. Regularnie korzystam też z przednich gniazd USB, żeby ładować leżące na biurku klawiatury i myszki.

 class="wp-image-2160915"

Jeśli chodzi o złącza, to niczego nie brakuje, choć chciałbym, żeby w tylnej części znalazło się jeszcze jedno gniazdo mini-jack. Obecnie podłączam głośniki do interfejsu audio, ale gdy kilka lat temu korzystałem jeszcze ze złącza 3,5 mm, konieczność podłączania go do frontu urządzenia sprawiała, że wyglądało to bardzo nieestetycznie.

A propos estetyki, to nawet po trzech latach nie znudził mi się wygląd tej stacji dokującej. Srebrna, aluminiowa obudowa do wszystkiego pasuje, niezależnie od tego, czy stawiamy ją w orientacji poziomej czy pionowej.

MacBook Pro 16 recenzja długoterminowa class="wp-image-1074459"
Jeden kabel łączy MacBooka z wszystkimi akcesoriami i dostarcza prąd.

Od stacji dokującej do laptopa wychodzi jeden kabel Thunderbolt 3, zdolny wysyłać zasilanie o maksymalnej mocy 85W. To wartość wystarczająca do zasilenia starego MacBooka Pro 16 z procesorem Intela oraz ultrabooków z Windowsem. Niestety nie da się w ten sposób zasilić żadnego z wydajnych laptopów dla graczy i mocy brakuje też po podłączeniu nowego MacBooka Pro 16 z czipem M1 Max (zasilanie działa, ale nie dostarcza komputerowi należytej mocy, co może ograniczać wydajność).

To oznacza, że od ponad roku do laptopa muszę doprowadzać nie jeden, a dwa kable – wspomniany Thunderbolt 3 oraz własnościowy przewód zasilający. A to w niektórych komputerach rodzi problemy, co stanowi dobry punkt wyjścia do rozmowy o wadach takiego rozwiązania.

 class="wp-image-1074465"

W ciągu roku przez moje biurko przewija się od kilkunastu do kilkudziesięciu laptopów, w tym sporo modeli wymagających większej mocy niż to, co może podać stacja dokująca. Teoretycznie nie powinno być żadnego problemu – laptop pobiera energię z gniazda zasilającego, a port Thunderbolt służy do przekazania sygnału wideo i połączenia z akcesoriami. Niestety nie wszystkie laptopy dobrze to znoszą.

Zdarzały się urządzenia, które po podłączeniu gniazda zasilania oraz stacji dokującej… odłączały zasilanie z ładowarki, dając priorytet ładowaniu przez Thunderbolt. W laptopach marki Asus niemal uniwersalnie pojawia się komunikat o błędzie ładowania, gdy podłączone są obydwa przewody, choć nie ma to żadnego wpływu na faktyczne działanie – laptop pobiera prąd z ładowarki, jak należy, ale system z jakiegoś powodu ostrzega o niedostatecznym źródle zasilania. Raz nawet zdarzyła mi się sytuacja, w której laptop odmówił współpracy ze stacją dokującą, jeśli podłączona była ładowarka.

MacBook Pro 16 recenzja długoterminowa class="wp-image-1074492"

Na szczęście częściej wszystko działało tak, jak powinno, a też winę można zwalić raczej na implementację standardu Thunderbolt u poszczególnych producentów niż na samą stację dokującą.

CalDigit TS3 Plus ma też jednak kilka wad niezależnych od tego, z jakim laptopem ją łączymy. Część była widoczna od razu, część zaczęła się uwypuklać w miarę użytkowania.

Największy problem, jaki mam z tą stacją od samego początku, to dziwne problemy z połączeniem. Niemal codziennie dochodzi do sytuacji, w której po wybudzeniu laptopa nie wszystkie akcesoria łączą się poprawnie. Czasami nie łączą się akcesoria USB, co w moim przypadku skutkuje odłączeniem głośników podpiętych do interfejsu audio. Najczęściej jednak nie łączy się sygnał wideo, co z biegiem czasu stało się koszmarnie irytujące. Czasem wystarcza włączyć i wyłączyć monitor. Innym razem pomaga odłączenie kabla od laptopa. Jeszcze kiedy indziej konieczne jest odpięcie przewodu Display Port od stacji dokującej. I co najgorsze, nigdy nie wiadomo, która metoda zadziała.

 class="wp-image-1507295"

Zdarzają się też przedziwne sytuacje, kiedy stacja dokująca na zmianę odcina i włącza zasilanie płynące do portów USB, gdy laptop jest w stanie uśpienia. Nie ma na to żadnej reguły – porty USB potrafią same z siebie stracić zasilanie, co skutkuje np. przerwaniem ładowania akcesoriów na biurku. Czasem też zdarzają się irytujące przebicia, które sprawiają, że głośniki włączają się i wyłączają, głośno "pykając”, co bywa szalenie drażniące, zwłaszcza jeśli zdarzy się w środku nocy. Jako że biurko mam ustawione w sypialni, z czasem nauczyłem się po prostu odłączać kabel od stacji dokującej na noc, co rozwiązuje problemy.

Od samego początku bardzo nierówno działa też czytnik kart SD, który w kompletnie losowy sposób raz odczytuje karty z należytą prędkością, a innym razem z dwukrotnie wolniejszą.

Największą wadą stacji dokującej CalDigit TS3 Plus jest jednak to, że po niespełna trzech latach szykuję się do odesłania jej na emeryturę.

Stacja dokująca to najbardziej obciążony element zestawu opartego o laptop.

Jak wspominałem wyżej, stacja dokująca jest zarówno sercem setupu, jak i jego newralgicznym punktem. To urządzenie, które pracuje de facto non stop, więc siłą rzeczy jest poddane ogromnemu obciążeniu. W przypadku CalDigit TS3 Plus to obciążenie zaczęło się objawiać kilkanaście miesięcy temu, kiedy to zauważyłem, że stacja dokująca nagrzewa się bardziej niż powinna.

Oczywiście skoki temperatur to nic niezwykłego; sama obudowa zbudowana jest też w taki sposób, by pełnić rolę radiatora, więc emituje ciepło praktycznie zawsze. Z czasem jednak stacja zaczęła się robić tak gorąca, że zaczynało to wpływać na działanie podłączonych do niej urządzeń.

Gdy korzystałem z klawiatury przewodowej, po kilku godzinach pracy dochodziło do sytuacji, w której literki pojawiały się na ekranie z opóźnieniem, bo stacja była rozgrzana, że miało to wpływ na przepływ danych. Podobnie rzecz ma się z podłączaniem napędów zewnętrznych – widać wyraźnie, że gdy stacja jest nagrzana, spada prędkość transferu, co w zasadzie uniemożliwia wykorzystywanie podłączonych do niej napędów np. w roli dysków do aktywnej pracy na projekcie. Dawno już przestałem wykorzystywać zewnętrzne SSD np. podczas montażu wideo, bo im dłużej dysk był podpięty do stacji dokującej, tym bardziej zwalniał.

 class="wp-image-1507286"

Od kilku tygodni widzę też, że stacja jest już w stanie agonalnym i nie tylko regularnie spowalnia transfer, ale też zaczyna zrywać sygnał wideo. Z początku myślałem, że to może wina przewodu lub monitora, ale po sprawdzeniu innego monitora i innych kabli uzyskałem te same rezultaty. Z kolei inspiracją do napisania tego tekstu był fakt, że dziś podczas pracy stacja dokująca po prostu rozłączyła się z laptopem i odmówiła dalszej współpracy. Dopiero gdy blisko godzinę później wystygła, udało mi się ją na nowo podłączyć do komputera, by zyskać dostęp do monitora, głośników i innych akcesoriów.

 class="wp-image-1074462"

Gdybym był nieco mądrzejszy trzy lata temu i nieco dokładniej przyjrzał się kwestii dokowania laptopów, z pewnością szybko bym odkrył, że przegrzewanie się jest wręcz wpisane w użytkowanie docków Thunderbolt, przynajmniej jeśli mowa o użytkowaniu ich z laptopami z Windowsem. Na forach pomocy technicznej nie brakuje wątków zarówno o przegrzewaniu się samych stacji dokujących (nie tylko CalDigit), jak i podłączonych do nich laptopów. Decydując się na wykorzystanie laptopa jako desktopa w parze z taką stacją dokującą trzeba mieć świadomość, że długotrwała praca może mieć negatywne skutki termiczne. Szkoda, że nie wiedziałem tego, nim zdecydowałem się zdjąć z biurka komputer stacjonarny…

CalDigit TS3 Plus po trzech latach – świetna stacja dokująca, którą trudno mi polecić.

Nie zrozummy się źle. CalDigit TS3 Plus to znakomity dock Thunderbolt 3, a samo wykorzystanie tego typu urządzenia to najlepszy sposób na używanie laptopa jako komputera stacjonarnego. Sęk w tym, że definitywnie nie jest to dobre rozwiązanie dla ludzi, którzy spędzają przy komputerze wiele godzin dziennie, każdego dnia, wykonując na nim zadania wymagające dużej mocy obliczeniowej i energii. To dość rozczarowujące, zważywszy na fakt, że wydałem na tę stację blisko 1400 zł i liczyłem, że podziała trochę dłużej niż niespełna trzy lata.

 class="wp-image-1074513"
REKLAMA

Trzeba też mieć świadomość, że w razie awarii czy permanentnego zgonu takiej stacji dokującej, zostajemy… z samym laptopem. Gdy piszę te słowa, mam przed sobą ekran laptopa; jako że dysponuję tylko kablem Display Port, nie mogę podłączyć monitora do portu HDMI w laptopie. Jako że mój laptop nie ma złącz USB-A, nie mogłem podłączyć do niego akcesoriów gamingowych, toteż piszę używając klawiatury i myszki Bluetooth. Dobrze, że chociaż mam WiFi 6, więc brak Ethernetu aż tak nie boli, a interfejs audio mogłem podłączyć przez USB-C.

Teraz jedynym, co pozostało, jest rozejrzeć się za nową stacją dokującą, lub… komputerem stacjonarnym. Laptop jako desktop to dobre wyjście dla tych, którzy często przemieszczają się ze swoim komputerem z miejsca na miejsce. Awaria stacji dokującej kolejny raz uświadomiła mi, że dla tych, którzy pracują przy biurku przez większość czasu, komputer stacjonarny pozostaje najlepszym wyjściem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA