Próbowałem, ale nie rozumiem tego sprzętu. Surface Laptop Studio - recenzja
Próbowałem, ale nie rozumiem. Spędziłem ponad trzy tygodnie z przedziwnym tworem, jakim jest Surface Laptop Studio i naprawdę nie rozumiem, o co w tym chodzi.
Na premierę Surface Laptopa Studio w Polsce musieliśmy czekać tak długo, że każdy, kto był nim w jakimkolwiek stopniu zainteresowany, zdążył się już wszystkiego dowiedzieć zawczasu. Nie będę się więc skupiał na opisywaniu tego, jakim inżynieryjnym cudem jest nowy komputer Microsoftu (bo jest), ani tego, jakie podzespoły znajdziemy w środku rewelacyjnie wykonanej obudowy, ale spróbuję odpowiedzieć na jedno zasadnicze pytanie: po co?
Po trzech tygodniach próby odpowiadania na to pytanie mam w głowie tylko jedno uzasadnienie, dla którego Surface Laptop Studio powstał. Gotowi?
Bo mógł.
Surface Laptop Studio to znakomity laptop.
Jeśli chodzi o codzienne używanie Surface Laptopa Studio, byłem absolutnie zachwycony niemal każdym aspektem. No, może prócz wydajności, ale o tym za chwilę.
Jeśli traktujemy ten sprzęt jako wysokiej klasy komputer przenośny, jest naprawdę rewelacyjnie. Jakość wykonania całości prezentuje się obłędnie i jeśli jest komputer, który sprawia wrażenie bardziej premium, to jest nim tylko MacBook Pro.
Spodziewałem się, że w codziennym użytkowaniu mogą nieco przeszkadzać "schodki" u dołu obudowy, na których przechowujemy magnetycznie podłączane piórko Surface Pen, ale w praktyce ta nietypowa konstrukcja podstawy przeszkadza tylko w jednym zastosowaniu - gdy chcemy położyć laptop na kocu lub innej miękkiej powierzchni. Wówczas bardzo łatwo jest przyblokować wyloty powietrza.
Poza tym jednak jestem oczarowany feelingiem tej konstrukcji. Najbardziej jednak oczarowała mnie klawiatura - Surface Laptop Studio bezapelacyjnie zdobywa pierwsze miejsce w moim osobistym rankingu najlepszych laptopów do pisania. Klawisze są idealne, nie da się tego inaczej opisać. Skok jest adekwatnie wysoki, punkt aktuacji bardzo wyraźny, a jednocześnie klawisze pracują miękko i cichutko. Re-we-la-cja. Wystukałem na tej klawiaturze dziesiątki tysięcy słów i nie mam dość.
Równie wiele komplementów można prawić gładzikowi, który jest pierwszą płytką dotykową, z jaką mam do czynienia, która w pełni dorównuje płytkom dotykowym MacBooków Pro. Nie jest tak wielka, ale jest równie responsywna i tak jak gładziki w sprzętach Apple'a nie jest fizycznie ruchoma, ale ma rozmieszczone pod powierzchnią motorki wibracyjne, które haptycznie symulują nie tylko samo wciskanie płytki, ale także ruch palców po płytce. Wrażenie jest niesamowite, a poziom precyzji w obsłudze gładzika nieporównywalny w zasadzie z żadnym laptopem z Windowsem 11.
O dziwo nieco mniej zachwycił mnie ekran, być może dlatego, że w ostatnim czasie ukazało się tak wiele laptopów z rewelacyjnymi wyświetlaczami. Panel ma przekątną 14,4", rozdzielczość 2400 x 1600 px, proporcje 3:2 i adaptacyjną częstotliwość odświeżania 120 Hz.
Tej ostatniej niestety w ogóle nie czuć prócz tego, że kursor przesuwa się po ekranie z ponadprzeciętną płynnością. Rozdzielczość jest adekwatna, ale relatywnie niska na tle laptopów tego samego kalibru, ale największym rozczarowaniem były dla mnie kolory. Niby Surface Laptop Studio odwzorowuje 100 proc. przestrzeni barw sRGB, ale ekran jest mało kontrastowy, a przez to barwy sprawiają wrażenie nieco wyblakłych. Sytuacji nie poprawia straszliwie odblaskowa powłoka, która w zasadzie uniemożliwia wykorzystanie tego sprzętu w słoneczny dzień na świeżym powietrzu.
Sprzętowi Microsoftu nie brakuje też wydajności… do pewnego stopnia.
Nie dajcie się zwieść marketingowi i "zastosowaniu w Surface Laptop Studio wydajnych procesorów Intel Core serii H". Owszem, Laptop Studio ma procesory i5 lub i7 serii H (w moim egzemplarzu był to i7-11370H), ale nie mają one nic wspólnego z procesorami serii H w laptopach gamingowych.
To 4-rdzeniowe jednostki, które w istocie są przebrandowanymi procesorami Intel Tiger Lake-U z wyższym TDP. A mówiąc po ludzku - to wciąż procesory z cieniutkich ultrabooczków, które po prostu dostają więcej prądu. Wydajnościowo Surface Laptop Studio prezentuje się lepiej od przeciętnego smukłego i lekkiego laptopa, zwłaszcza w wersji z dodatkową grafiką RTX 3050 Ti, ale bardzo, bardzo daleko mu do takich tuzów jak MacBook Pro 14 czy Asus ROG Zephyrus G14. Zwyczajnie nie może się z nimi równać, choć kosztuje tyle samo lub więcej.
I niestety te braki w wydajności czuć na co dzień. Czy na Surface Laptop Studio da się zmontować wideo 4K bez proxy? Da się. Czy da się obrabiać zdjęcia w wysokiej rozdzielczości? Owszem. Czy można pracować nad projektami z kilkudziesięcioma aktywnymi ścieżkami audio, wieloma instancjami zasobożernych wtyczek i wirtualnymi instrumentami? Można. Jednak na każdym kroku czuć, że Surface Laptop Studio nie oferuje takiej płynności, jakiej spodziewalibyśmy się po laptopie tej klasy. Tu coś się przycina, tam coś się zawiesza; najbardziej widać to w programach Adobe, które posiłkują się akceleracją GPU - nawet przy RTX 3050 Ti ich zachowanie bardziej przypomina to znane z laptopów ze zintegrowaną grafiką Intela niż to z laptopów z RTX-em 3060, o Apple M1 nie wspominając.
Na szczęście niedostatki w wydajności Surface Laptop Studio nadrabia bardzo dobrym czasem pracy. Oczywiście o deklarowanych 17 godzinach można zapomnieć, ale w zastosowaniach biurowych Studio wytrzymywał ponad 10 godzin mieszanej pracy na przeglądarce internetowej i pakiecie biurowym, ze Spotify w tle. Oczywiście ten czas drastycznie spada, gdy laptop nie jest podłączony do prądu, tak samo jak spada wydajność. Podczas retuszu zdjęć w Adobe Photoshop Surface Laptop Studio poddał się po niespełna dwóch godzinach, a jego płynność była dość… dyskusyjna.
Na całe szczęście Microsoft nie zrezygnował z magnetycznego portu ładowania, który kilkukrotnie uratował laptopa przed wylądowaniem na podłodze, gdy przebiegający po biurku kot potknął się o przewód. Mamy też dwa porty Thunderbolt 4, którymi również można ładować urządzenie, ale też wykorzystać je do zadokowania laptopa przy użyciu kompatybilnej stacji dokującej lub monitora.
Cieszy też fakt, że przez większość czasu laptop Microsoftu jest też kompletnie bezgłośny, a gdy go obciążamy, szumi jednostajnie i cicho. Tylko w czasie renderowania lub gamingu zaczyna buczeć jak silnik ciężarówki, ale nie ma laptopa z Windowsem, który by tego nie robił. Skoro zaś o gamingu mowa, to… jeśli szukacie laptopa do gier, szukajcie gdzie indziej. 4-rdzeniowy procesor i GPU z 4 GB vRAM to marna kombinacja do nowych gier AAA. Jeśli jednak planujecie ograniczać się do starszych tytułów, których zatrzęsienie znajdziecie w Gamepassie, możecie śmiało liczyć na płynność powyżej 120 FPS w rozdzielczości FullHD przy średnich lub wysokich detalach. W nowych, wymagających tytułach konieczne będzie obniżenie poziomu detali do niskich, by uzyskać choćby 60 FPS.
Surface Laptop Studio - sprzęt, którego sensu nie umiem odnaleźć.
Zwykle nie mam najmniejszego problemu z określeniem po co ani dla kogo powstał dany sprzęt. Tym razem jednak rozkładam bezradnie ręce, bo szczerze mówiąc nie mam pojęcia, po co inżynierowie Microsoftu zastosowali tak straszliwie przekombinowaną konstrukcję, oprócz tego, żeby pokazać, że mogą.
Bo jako pokaz sztuki inżynieryjnej Surface Laptop Studio jest bez wątpienia arcydziełem. Łamana podstawa ekranu i możliwość umieszczenia go w dwóch alternatywnych pozycjach robi ogromne wrażenie, i komukolwiek bym nie pokazał tego salonowego tricku, kończyło się szerokim rozdziawieniem ust.
Tyle tylko, że w praktyce ta konstrukcja nie ma żadnego przydatnego zastosowania. Już tłumaczę.
Ekran tego laptopa możemy np. położyć na płasko i wykorzystać go do notowania lub szkicowania. Fajnie? Fajnie. Tylko że wtedy dzieją się dwie rzeczy:
- Laptop jest tak gruby, że można się nabawić zespołu cieśni nadgarstka i odcisku na ramieniu od opierania dłoni
- Ekran ugina się pod wpływem pióra, co sprawia, że pisanie po nim jest skrajnie nieprzyjemne
Używanie Laptopa Studio jako tabletu w tej pozycji też nie ma żadnego sensu, bo po pierwsze jest on trzy- lub czterokrotnie grubszy od dowolnego innego tabletu (np. Surface'a Pro 8), a po drugie jest ogromny i ciężki. Masa tego urządzenia to 1,8 kg, co w parze z 14,4-calowym ekranem czyni z niego wielkiego, nieporęcznego kloca, a nie wygodny w obsłudze tablet.
Usilnie próbowałem też znaleźć zastosowanie dla trybu prezentacji, który polega na wysunięciu ekranu i oparciu go tuż przed klawiaturą, ale tu również poniosłem klęskę. Przez trzy tygodnie jedynym sensownym zastosowaniem, jakie odkryłem, było… przysunięcie ekranu nieco bliżej podczas wieczornego seansu na Netfliksie. Serio.
Poza tym nie istnieje żaden problem, który rozwiązywałoby takie ułożenie ekranu. Pisać się po tym nie da, bo ekran stoi niemal pionowo, więc byłoby to niewygodne. Obsługa dotykiem? Fajnie, ale to samo można robić bez rozkładania ekranu.
O wiele częściej myślałem za to o tym, jak strasznie irytuje mnie to rozkładanie ekranu, bo co najmniej kilka razy dziennie zdarzało mi się go niechcący "rozłożyć" podczas otwierania pokrywy. Wystarczy bowiem chwycić go w złym miejscu za krawędź i już można odczepić ekran od materiałowego "łącznika", a ten zaczyna sobie radośnie dyndać w powietrzu, nim przyłapiemy go z powrotem na magnes.
Surface Laptop Studio nic by nie stracił (prócz respektu na inżynieryjnej dzielni) gdyby nie miał tego fikuśnego zawiasu, a zamiast tego oferował zwykły ekran, jak zwykły Surface Laptop. Zyskałby za to potencjalnie niższą masę, potencjalnie niższą cenę i potencjalnie 5 krytycznych akapitów mniej w tym tekście.
Warto czy nie warto - oto jest pytanie.
Osobiście jestem zdania, że jeśli już z jakiegoś powodu uznacie, że Surface Laptop Studio jest sprzętem, który musicie mieć, to… nie kupujcie wariantu z dedykowaną kartą graficzną i procesorem Intel Core i7.
Warianty z procesorem Intel Core i5-11300H, 16 GB RAM, grafiką Intel Iris Xe i 256/512 GB SSD kosztują odpowiednio 7899/8799 zł, zależnie od wariantu pamięci. Drogo, ale można uznać, że warto dopłacić dla innowacyjnej formy, nawet jeśli jest ona sztuką dla sztuki.
Warianty z procesorem Intel Core i7-11370H, grafiką Nvidia GeForce RTX 3050 Ti, 16/32 GB i 512/1024/2048 GB miejsca na dane to już koszt przekraczający 10 tys. zł i w tym miejscu wcisnąłbym hamulec zakupowy w podłogę.
Za 10 tys. zł można kupić szereg innych sprzętów o nieporównywalnie wyższej wydajności, w tym dwa zbliżone gabarytami, które są znacznie szybsze, a przy tym bardziej mobilne od laptopa Microsoftu (Zephyrus G14 2022 i MacBook Pro 14). Surface Laptop Studio w tej cenie się zwyczajnie nie broni i oferuje niesatysfakcjonującą wydajność jak na sprzęt z tak wysokiej półki cenowej.
To bez wątpienia sprzęt wyjątkowy. To inżynieryjny majstersztyk. Ale absolutnie nie mam pojęcia, dla kogo powstał.