REKLAMA

Roborock S7 MaxV. Ostateczny robot sprzątający - recenzja

Do tej pory zawsze, kiedy trafiał do mnie robot sprzątający z funkcją mycia podłogi, miałem pod ręką gotową formułkę do wstawienia do recenzji i wytknięcia takiemu sprzętowi poważnej wady. W przypadku robota Roborock S7 MaxV ta formułka nie jest już aktualna.

Roborock S7 MaxV. Ostateczny robot sprzątający - recenzja
REKLAMA

Na czym polegał ten problem? Na tym, że owszem - mycie podłogi przez robota jest świetną opcją i w odpowiednich warunkach efekty są rewelacyjne. Niestety w większości przypadków do tej pory to rozwiązanie było bardzo kiepsko zautomatyzowane - samo mycie nie wymagało naszego udziału, ale trzeba było napełniać i opróżniać zbiornik, a także czyścić i wymieniać szmatkę. Wciąż mniej roboty niż przy samodzielnym myciu, ale trudno to porównać do w pełni bezobsługowego odkurzania.

REKLAMA

Na szczęście w przypadku Roborock S7 MaxV ten problem nie występuje. O ile zdecydujemy się na opcjonalną stację dokującą, która naprawdę zmienia zasady gry.

Dlatego ta recenzja zacznie się w sumie od końca.

Czyli od stacji dokującej przeznaczonej do współpracy z Roborock S7 MaxV. I o ile stacje potrafiące opróżnić zbiornik na kurz w robocie nie są niczym niespotykanym, o tyle ta zabiera się za to, na co najczęściej narzekałem - czyli za część mopującą.

Oprócz standardowego worka na odpady sypkie, tę stację wyposażono w jeszcze dwa dodatkowe pojemniki. I tak, zgodnie z oznaczeniami na pokrywkach, jeden z nich przeznaczony jest na czystą wodę przeznaczoną na kolejne mycia, natomiast do drugiego trafia woda po czyszczeniu (o którym za chwilę).

Zalety? Multum. Nie musimy już po każdym myciu wylewać wody ze zbiornika w robocie, a potem uzupełniać jej przed kolejnym mopowaniem. Nie musimy się też obawiać, że w połowie sprzątania woda się skończy i reszta roboty zostanie wykonana na sucho - mimo że miało być pozmywane.

W tym przypadku wystarczy raz na jakiś czas (według producenta - 300 m2, u mnie było zmywane intensywnie, więc wartość ta była niższa) wyjąć zbiornik, napełnić pod kranem i zapomnieć. I co jakiś czas wyjąć oczywiście ten drugi pojemnik i wylać z niego brudną wodę.

Absolutnie fenomenalne, ale to nie koniec.

Bo stacja dokująca rozwiązuje też problem związany z tym, że mop się w trakcie mycia z czasem brudzi i w pewnym momencie - przy braku naszej troski - staje się po prostu mokrym kawałkiem materiału o dyskusyjnej czystości.

Tutaj - o ile tak ustawimy - przed i po każdym myciu podłogi mop może zostać... wyprany. Nie jest to może klasyczne pranie o skuteczności tego pralkowego, ale efekty w moich testowych pomieszczeniach - zdecydowanie niezbyt czystych - były zaskakująco satysfakcjonujące.

Cały proces czyszczenia szmatki od mopa trwa około 2-3 minut i jest momentami dość głośny - warto o tym pamiętać, ustalając chociażby harmonogram pracy robota. Inna sprawa, że stacja jest dość spora (ok. 41 x 43 cm), więc raczej nie wstawimy jej do sypialni. U siebie w domu widziałbym ją ulokowaną np. w pralni/garderobie, skąd robot wyjeżdżałby na zmywanie i odkurzanie całej reszty domu, a potem wracał się czyścić w swoim oddzielnym pomieszczeniu.

Tak, ta stacja naprawdę zmienia wszystko.

Dopiero teraz można z czystym sumieniem powiedzieć i napisać, że to naprawdę automatyczny robot odkurzający i mopujący. Wyrzucanie zebranych przez robota śmieci? Raz na jaaaaaaakiś czas - i to elegancko, razem z całym woreczkiem, bez wyjmowania i wysypywania czegokolwiek. Mycie podłogi? Tak bardzo zautomatyzowane, jak się tylko da - gdyby miało być jeszcze bardziej bezobsługowo, to trzeba byłoby już podpinać się stacją dokującą bezpośrednio do rury z wodą.

I jeszcze na do kompletu mamy regularnie i skutecznie mytego mopa. Poezja. Brakuje chyba tylko suszarki, żeby osuszyć go po takim czyszczeniu.

Oczywiście raz na jakiś czas i tak wyjąłbym go, umył i rozwiesił do wyschnięcia, ale i tak trzeba to robić dużo rzadziej, niż bez tej stacji.

A jaki jest sam Roborock S7 MaxV?

Równie napakowany możliwościami co jego stacja dokująca - a może nawet bardziej.

Zacznijmy jednak od odpowiedzi na przyziemne pytanie: czy Roborock S7 MaxV skutecznie odkurza? I ta odpowiedź jest prosta: tak, odkurza prawie że doskonale. Bez większego trudu radził sobie ze wszystkim, co zastał w czyszczonych pomieszczeniach i tym, co było przed niego testowo rzucane. Kurz i pył, koci żwirek, ziemia - w postaci suchej i trochę bardziej wigotnej - drobne kamyczki, drobinki kociego i psiego jedzenia - wszystko to było skutecznie usuwane z podłogi.

Spora moc ssąca (5100 Pa) i gumowa szczotka główna świetnie radziły sobie też z psią i kocią sierścią - w pojedynczych miejscach udawało się wprawdzie znaleźć po sprzątaniu pojedyncze dłuższe włosy, ale na dobrą sprawę trudno mi stwierdzić, czy faktycznie zostały pominięte przez robota, czy może przyleciały sobie chwilę później. Co jednak było dla mnie ważniejsze, nowy projekt szczotki zauważalnie skuteczniej wciąga pozwijane kłębki sierści - a tych jest u mnie dużo więcej niż takich pojedynczych, luźnych włosów.

Roborock S7 MaxV sprostał też bez większego wysiłku mojemu niskiemu dywanowi. Przy czym robił to o tyle skutecznie, że nie tylko jest w stanie samodzielnie wykrywać nawierzchnię i dostosowywać do niej moc, ale też - podobnie jak poprzednik - unosić na czas odkurzania dywanu mopa.

Nawigacja jest zresztą jedną z najmocniejszych stron Roborock S7 MaxV.

Napiszę krótko: dawno już nie widziałem robota sprzątającego, który tak sprawnie porusza się po pomieszczeniu. Obecność Lidaru, kamery i systemu skanowania 3D wprawdzie sugeruje, że będzie dobrze, ale w rzeczywistości jest po prostu wyśmienicie.

S7 MaxV bezproblemowo radzi sobie nie tylko ze sprawnym mapowaniem pokoju, ale też z mapowaniem wszystkiego, co się w nim znajduje, a więc chociażby porozrzucanych zabawek, butów, kabli (!) czy innych przeszkód. Żadnego obijania się, żadnego hałasowania, żadnego wkręcania się w przewody, żadnego przesuwania butów pod łóżko - S7 MaxV widzi przeszkodę, identyfikuje ją i omija.

Na poniższym zrzucie ekranu zresztą widać, że robot zarejestrował i ominął nie tylko buta pod łóżkiem, ale i dużo trudniejszy do zauważenia przewód, który był do tej pory koszmarem dla moich pozostałych odkurzaczy. Albo raczej dla mnie.

I tak, te ikonki nie są przypadkowe - S7 MaxV stara się identyfikować przedmioty, które napotyka na swojej drodze. Np. tutaj znalazł buta:

Czy to rozpoznawanie działa idealnie? Nie zawsze. Przykładowo postawiłem na trasie robota taką oto pluszową zabawkę:

Czy została rozpoznana jako zabawka? Nie, została uznana za "ogólną przeszkodę". Czy została skutecznie ominięta? Jak najbardziej. Czyli kluczowa funkcja jest zrealizowana prawidłowo, funkcja gadżeciarska - przeważnie tak, ale czasem nie.

Aczkolwiek...

Nie musimy się w całości zdawać na identyfikację sztucznej inteligencji. Można oczywiście pójść samemu do pokoju i sprawdzić, co tam leży, ale jeśli nie mamy takiej opcji, to robot automatycznie (można to wyłączyć) robi... zdjęcia, które można potem przeglądać:

I proszę bardzo - nie trzeba się zastanawiać, gdzie np. zgubiliśmy portfel. Jeśli wpadł pod łóżko, to będziemy mieć zdjęciową dokumentację w aplikacji Roborock. Sam zresztą znalazłem tak kilka rzeczy, ale mniejsza z tym.

Ach, jest jeszcze jedna sztuczka, którą potrafi Roborock.

A jest nią... podgląd na żywo z kamery w trakcie sprzątania. Naprawdę - można coś takiego włączyć i jak najbardziej działa. Przy czym ostrzegam, dłuższe oglądanie obrazu pochodzącego z dość dynamicznie poruszającego się robota, może być dla niektórych dość męczące.

Od razu też uprzedzę, że nie da się w ten sposób nikogo dyskretnie podglądać - jeśli aktywujemy podgląd na żywo, niezależnie od ustawień głośności komunikatów, z głośnika będzie dobiegała zapętlona informacja, że podgląd na żywo jest obecnie uruchomiony.

Co jeszcze warto wiedzieć o sprzątaniu?

Że jeśli chodzi o hałas, to jest on raczej dość standardowy - w trybie cichym jest faktycznie dość cicho, natomiast przy odkurzaniu intensywnym trudno zignorować dobiegające do nas dźwięki. Podobnie zresztą jak hałas przy odsysaniu nieczystości z wewnętrznego zbiornika robota - na szczęście trwa to tylko chwilę.

Z parametrów technicznych - pojemność zbiornika wbudowanego w robota to 400 ml, natomiast czas pracy na jednym przejeździe to do 3 godzin bez powracania do stacji.

A jak spisuje się Roborock S7 MaxV, jeśli chodzi o mycie podłóg?

To w dużej mierze zależy od tego, co się stało z tą podłogą, że chcemy ją umyć. Jeśli całymi dniami pracowaliśmy w ogródku, nanosząc kilogramy błota, które potem zaschło i przywarło do szczelin w porowatych kaflach, to nie, to jeszcze nie ten poziom, nawet pomimo tego, że Roborock obiecuje mycie soniczne z częstotliwością 3000 na minutę i odpowiednim dociskiem mopa. A przynajmniej nie uda nam się idealnego efektu uzyskać za pierwszym razem.

Jeśli natomiast chodzi o inne, bardziej życiowe sytuacje, to tak - jest dobrze, a może nawet bardzo dobrze. Większość względnie świeżych plam (tak do 24 godzin) z typowych źródeł, czyli np. z soku, coli czy kawy, usuwana jest wzorowo. Jeśli powierzchnia jest gładka (np. odpowiednie panele), to nawet trochę starsze i trudniejsze plamy udaje się usunąć bez śladu.

Trafiły mi się wprawdzie pojedyncze przypadki, gdzie starsza plama na gładkiej powierzchni nie została całkowicie zlikwidowana, a jedynie naruszona, ale już te punktowe zabrudzenia byłem gotów przetrzeć szmatką. I tak większość roboty została odwalona za mnie.

Plus, skoro mamy robota, który może myć podłogę codziennie i to bez codziennego napełniania zbiornika czy czyszczenia mopa - aż żal nie skorzystać. A wtedy żadna plama nie będzie zbyt stara do usunięcia.

Gdzie tu haczyk?

W tym miejscu bardzo chętnie napisałbym, że nie mam żadnych wątpliwości i Roborock S7 MaxV będzie moim kolejnym robotem sprzątającym, którego sobie sprawię. Ma wszystko, umie wszystko i wszystko, co robi, robi co najmniej dobrze z plusem. Do tego w kombinacji ze stacją bazową w rozbudowanej wersji jest niemal bezobsługowy. No, może raz-na-tydzień-obsługowy.

Jest tylko jeden problem, a ten problem to cena - testowany zestaw ze stacją dokującą ma kosztować docelowo aż 7000 zł, z czego mniej więcej połowę płacimy za robota (można go kupić osobno, ma wtedy standardową stację-ładowarkę), a połowę za stację. I to są już potężne pieniądze jak za sprzęt do odkurzania, które pewnie nie każdy zdecyduje się wydać.

Z drugiej strony, wiedząc, co i jak potrafi S7 MaxV, będę miał spore opory, żeby kupić coś innego - zawsze będzie czegoś brakowało.

Czy kupiłbym tego robota dla siebie?

Jakbym jakoś przełknął te 7000 zł, to pewnie tak. Na razie raczej wiem, że innego nie kupię.

Czy poleciłbym tego robota znajomemu?

Absolutnie tak. Ba, nawet członkowi rodziny bym go polecił, a tu jak wiadomo - konsekwencje mogą być straszniejsze.

Trzy najfajniejsze rzeczy w Roborock S7 MaxV:

Fenomenalna stacja dokująca, skuteczne odkurzanie i dobre mopowanie, świetna nawigacja.

REKLAMA

Trzy najgorsze rzeczy w w Roborock S7 MaxV:

Cena, cena i stacja dokująca potrafi być czasem głośna.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA