REKLAMA

Paliwo kosztuje już tak dużo, że stacje benzynowe ukrywają ceny, żeby nie dobijać klientów

Cóż – jeśli musisz zapytać i wiedzieć, ile kosztuje, to najwyraźniej cię nie stać. Taką logiką być może kieruje się pewna amerykańska stacja, która wyłączyła cennik. Po co? Może po to, aby nie denerwować i nie zniechęcać przejeżdżających kierowców. Podobne praktyki dotarły też do Polski.

11.03.2022 10.42
ceny paliwa
REKLAMA

Jak donosi użytkownik Reddita, kilka stacji w amerykańskim miasteczku już nie pokazuje cen paliwa. Powodu możemy się domyślić – kwoty wydawane za litr (czy tam galon) są tak wysokie, że lepiej nie drażnić konsumentów. Jeszcze się przestraszą i pojadą do rowerowego po jednoślad (tak, wiem, w Stanach Zjednoczonych to mało prawdopodobne). Należy też pamiętać, że Amerykanie uważają niską cenę paliwa niemal za prawo człowieka.

REKLAMA

Co ciekawe, na podobny krok zdecydowała się stacja w Lublinie, co zauważył jeden z naszych redaktorów

Przypomnijmy: ceny za litr już gdzieniegdzie przekroczyły 8 zł. A przecież, jak pisał Piotr Barycki, bardzo często ludzie nie mają wyjścia – muszą zatankować, bo np. nie dojadą do pracy albo nie zrobią zakupów.

Co może zrobić w takiej sytuacji przykładowy mieszkaniec Sobótki, kiedy obudzi się i przeczyta, że od dzisiaj paliwo kosztuje 7 albo 8 zł? Nic. Musi zacisnąć zęby, pojechać na stację i zatankować za kwotę, jaka widnieje na dystrybutorze. Samochód to dla niego konieczność, jest od niego całkowicie zależny. Bez auta jest właściwie uziemiony.

Po co więc go dodatkowo przybijać – dowie się, ile zapłaci, już przy samym dystrybutorze. Wtedy na odwrót jest raczej za późno.

Niewykluczone, że zdjęcie, które zostało zamieszczone na Reddicie, to efekt tego, że w danej stacji zabrakło paliwa. Tak często się dzieje, ale w tym przypadku trudno w to uwierzyć. Choćby dlatego, że wysoka cena sprawia, że ludzie nie robią gigantycznych zapasów, jak jeszcze miało to miejsce kilka tygodni temu.

Akurat wyłączono ceny na stacji w USA i Lublinie? Niezły przypadek

REKLAMA

I to w sytuacji, kiedy też polskie stacje nie szykowały się na problemy z dostępnością paliwa. Oczywiście nie można tego wykluczyć, ale musiałby to być przedziwny zbieg okoliczności.

Nawet jeżeli tak faktycznie się stało, to i tak zdjęcie jest na swój sposób symboliczne. Akurat mnie łatwo to mówić, bo nie mam samochodu, ale zgadzam się z tym, o czym niedawno pisał Michał Tabaka: to cena, którą mimo wszystko jesteśmy gotowi zapłacić. I tak to niepoważny efekt wojny, w porównaniu z tym, co dzieje się w Ukrainie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA