REKLAMA

Użytkownicy wszczepów mogą ponownie stracić wzrok. Producent implantów kończy wsparcie

W świecie technologii nieraz zdarzało się tak, że firma upadała lub wycofywała się ze wspierania danego sprzętu, przez co jego użytkownicy zostawali z przestarzałym oprogramowaniem. Pal licho, kiedy jest to telefon lub konsola. Gorzej, gdy producent odpowiada za implanty poprawiające wzrok. Przeszło 350 pacjentów na świecie może ponownie gorzej widzieć, bo Second Sight zwolniło pracowników i nie będzie wspierać swojego rozwiązania.

20.02.2022 05.00
utrata wzroku wszczep cybernetyczny
REKLAMA

Implant od Second Sight przez samych twórców nazywany był "sztucznym widzeniem", bardziej nowym zmysłem niż prawdziwym lekarstwem na ten uszkodzony. Użytkownicy, który pozwolili wszczepić sobie Argus II, po założeniu specjalnych okularów mogli np. dostrzec białe pasy na ciemnej drodze. Albo ujrzeć "jasność" twarzy, która na nich patrzy.

REKLAMA

Chociaż niektórzy mieli problem z rozpoznawaniem podstawowych kształtów, to jednak ci u których poprawa była, bardzo chwalili sobie technologię. Jeden z pacjentów wspominał swoje podejście sprzed operacji: może nie jest to "normalny" wzrok, ale i tak lepsze to niż nic.

Jednym z użytkowników był Jeroen Perk. Stracił wzrok w wieku 19 lat. Gdy miał 36 występował na filmikach promocyjnych Second Sight. Jeździł na nartach i strzelał z łuku. "Ci ludzie byli w ciemności" - mówił o pacjentach lekarz Lucian Del Priore. Nie dostrzegali różnicy pomiędzy pobytem na plaży w słoneczny dzień, a byciem pod ziemią w kopalni. Nagle zaczęli odczuwać barwy i kształty.

Cała technologia była kosztowna. Operacja wraz z kosztem urządzenia i rehabilitacją kosztowała prawie pół miliona dolarów. Nawet jeśli 80 proc. pokrywało ubezpieczenie, to i tak mówimy o pokaźnej sumie.

Problemy zaczęły się w czasie pandemii. Jak opisuje w swoim tekście IEEE Spectrum, pod koniec marca 2020 większość pracowników Second Sight została zwolniona. Kilka tygodni później cały sprzęt został wystawiony na aukcji. Tłumaczono, że pandemia wpłynęła na finanse firmy.

Pacjenci nie wiedzieli o problemach. Niektórzy dowiedzieli się o sytuacji nieco przez przypadek - dzwoniąc do specjalistów, których wcześniej Second Sight zatrudniało. Teraz firma obiecuje zapewnić "wirtualną pomoc" lekarzom, ale jeśli implanty się uszkodzą nie będzie możliwa ani wymiana, ani ich naprawa.

Być może część z 350 pacjentów będzie mogło cieszyć się technologią przez długie lata

Jest na to szansa, dopóki nic się nie zepsuje. Bo jeśli tak, to być może niektórzy z nich wrócą to sytuacji sprzed kosztowanej operacji. Konsekwencje mogą być poważne dla zdrowia, gdyby trzeba było pozbyć się implantów. Faktem zaskoczeni są nawet lekarze, którzy wprost przyznają: nie spodziewaliśmy się takiego scenariusza.

To pokazuje olbrzymi problem i zagrożenie związane z prywatyzacją służby zdrowia. Ambitne firmy mogą liczyć na wielki zysk, ale okazuje się, że ich sprzęt trafi do niezbyt licznej grupy. Nie da się więc na nim zarabiać, a na pewno nie w nieskończoność.

Musi brzmieć to przerażająco w kontekście planów Elona Muska, który chce połączyć mózg z komputerem. Owszem, mówimy o najbogatszym człowieku na Ziemi, teoretycznie bankructwo nie jest czymś, czym miliarder się przejmuje. Ale może po jakimś czasie stwierdzi, że nie chce zbawiać świata? Może uzna, że kosmos mu wystarczy albo wręcz przeciwnie - dojdzie do wniosku, że najwyższy czas odpocząć. I co - niektórzy zostaną z dziwnym implantem na zawsze?

Co tam zwalczenie depresji – miliarderzy chcą skończyć ze śmiercią

To już kompletne science-fiction, ale to nie znaczy, że warto temat bagatelizować. Jak widać zdrowie jest celem numer jeden dla osób, które wcześniej działały w branży usług czy technologii. Jeśli wszystko pójdzie po ich myśli, będziemy żyć długo (wiecznie?) i szczęśliwe. A jeżeli nie - cóż, Second Sight jest ostrzeżeniem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA