Gdy pierwszy człowiek leciał w kosmos, konstruktorzy zakładali, że Jurij Gagarin nie przeżyje lądowania
Jurij Gagarin był pierwszym człowiekiem, który poleciał na orbitę Ziemi i który wrócił z kosmosu. Stało się tak, choć konstruktorzy zakładali, że kosmonauta zginie podczas powrotu z misji. Mimo kilku awarii pierwszy człowiek w kosmosie wylądował jednak cały i zdrowy.
- Czuję się wspaniale. Lecę dalej. Trochę rośnie przeciążenie, pojawiły się wibracje, ale wszystko znoszę dobrze. Obserwuję Ziemię, Rozróżniam osady, lasy, a jak u was? Odbiór - to tylko fragment relacji prowadzonej przez Jurija Gagarina z pokładu statku Wostok podczas pierwszego w historii załogowego lotu kosmicznego. Nadzieje związane z lotem były oczywiście ogromne, nikt jednak nie był wtedy jeszcze pewien, że sam lot zakończy się sukcesem. Ale od początku.
W 1961 roku wyścig kosmiczny niemalże na każdym polu wygrywał Związek Radziecki.
Amerykanie bezustannie starali się gonić Rosjan, ale za nic nie udawało im się ich wyprzedzić.
Na przestrzeni poprzednich czterech lat Związek Radziecki zdołał jako pierwszy wystrzelić na orbitę pierwszego satelitę oraz wysłał już także pierwsze zwierzę (aczkolwiek owo zwierzę, czyli Łajka nie przeżyło lotu). Po Łajce w kosmos poleciało jeszcze 56 innych psów, aż w końcu w 1960 roku psy Biełka i Striełka jako pierwsze okrążyły Ziemię osiemnaście razy, a następnie bezpiecznie wylądowały na Ziemi. Amerykanie w reakcji na ten sukces wysłali w kosmos szympansa o imieniu Ham. W ramach programu Mercury Ham poleciał w kosmos i bezpiecznie wrócił na Ziemię. Związek Radziecki postanowił zatem podnieść poprzeczkę i wysłać w kosmos człowieka.
Gdy pojawiły się pierwsze pomysły na wysłanie człowieka w kosmos naukowcy nie byli pewni czy człowiek będzie w stanie przeżyć start, czy nie zwariuje z braku bodźców w stanie nieważkości, czy w końcu będzie w stanie bezpiecznie wylądować na Ziemi. Próbę jednak trzeba było podjąć, bowiem w każdej chwili Amerykanie mogli spróbować tego samego.
Genialny konstruktor Siergiej Korolow postanowił wykorzystać do lotu załogowego rakietę R-7. Na jej szczycie zamiast pierwotnego ładunku, czyli głowicy atomowej, umieszczony został statek kosmiczny Wostok. W rzeczywistości była to niewielka sferyczna kabina załogowa, do której dołączony był nieco większy stożkowy moduł techniczny.
Wyposażenie kabiny było niezwykle oszczędne. Z uwagi na to, że badacze nie wiedzieli jak organizm ludzki zareaguje na kosmos, podjęto decyzję, iż statek będzie sterowany z Ziemi, a w kabinie stery będą całkowicie zablokowane. Jedyne czym podczas lotu miał się zająć pierwszy człowiek w kosmosie to przeżycie lotu i powrót w całości na Ziemię. Z tym ostatnim mógł być pewien problem. Według planu po wejściu w atmosferę, na wysokości siedmiu kilometrów miał się otworzyć właz w górnej części statku, przez który pilot miałby się katapultować.
Jurij Gagarin - pierwszy człowiek w kosmosie
Jednocześnie w toku przygotowywania misji, już w 1960 roku rozpoczęły się poszukiwania kandydata na kosmonautę. Rosjanie wiedzieli, że właściwych kandydatów znajdą wśród pilotów odrzutowców. Ostatecznie spośród 21 kandydatów na kosmonautów wybrano sześciu, którzy skierowani zostali na niezwykle intensywne szkolenie.
Z szóstki rozważanych pilotów wybrano młodego Jurija Gagarina. Spełniał niemal wszystkie stawiane przed nim wymagania, zarówno fizyczne jak i polityczne. Młody, fotogeniczny pilot Migów-15, syn robotnika i pracownicy kołchozu. Właśnie taką osobą władze ZSRR chciały się chwalić całemu światu w przypadku powodzenia misji. O tym wyborze jednak cała grupa kandydatów dowiedziała się dopiero 10 kwietnia, na dwa dni przed startem, kiedy już rakieta została przewieziona na stanowisko startowe i sprawdzona.
Tri, dwa, adin, pajechali!
Silniki rakiety R-7 zostały uruchomione o godzinie 6:07 czasu lokalnego. Tym samym Jurij Gagarin stał się pierwszym człowiekiem w historii, który w niewielkim statku zainstalowanym na szczycie rakiety zmierzał w przestrzeń kosmiczną, w której nigdy wcześniej nie znalazł się ani jeden człowiek.
Pierwsze problemy w trakcie lotu pojawiły się już po niecałych trzech minutach. W 156 sekundzie lotu miał wyłączyć się silnik drugiego stopnia rakiety nośnej. Nic takiego się jednak nie stało. Okazało się później, że awarii uległo zasilanie anteny układu sterowania rakietą, przez co do silnika nie dotarła wysłana z Ziemi komenda wyłączenia silnika. Silnik wyłączył się kilkanaście sekund później. Efekt? Statek z Jurijem Gagarinem został wprowadzony na niewłaściwą orbitę. Pierwotnie zakładano, że statek w apogeum orbity będzie oddalał się od Ziemi na 230 km. W takiej sytuacji, gdyby nawet awarii uległy silniki hamujące, to tarcie statku o górne warstwy atmosfery i tak sprowadziłoby go na Ziemię w ciągu 5-6 dni. Z tego też powodu statek został wyposażony w zapasy żywności, wody oraz powietrza wystarczające na maksymalnie dziesięć dni.
Pierwszy człowiek na orbicie Ziemi
Problem jednak w tym, że wskutek awarii statek znalazł się na orbicie, na której oddalał się od Ziemi nie na 230 a na 327 km. Gdyby w tej sytuacji doszło do awarii silnika hamującego, statek wszedłby w atmosferę ziemską dopiero po 15-20 dniach, co automatycznie oznaczało, że Gagarin nie miałby żadnych szans na przeżycie. Informacji o awarii ostatecznie Gagarinowi nie przekazano.
Pierwszy w historii statek kosmiczny z człowiekiem na pokładzie poruszał się na orbicie nachylonej o 65 stopni względem płaszczyzny równika. Zważając na ruch obrotowy Ziemi, aby po wejściu w atmosferę statek mógł wylądować na terytorium Rosji należało włączyć silniki hamujące jeszcze podczas pierwszego, albo dopiero podczas 17 okrążenia Ziemi. Skoro jednak udało się bezpiecznie wprowadzić człowieka na orbitę, i był on w bardzo dobrym stanie, to sukces był zbyt blisko, aby ryzykować. Z tego też powodu podjęto decyzję o zejściu z orbity po jednym okrążeniu Ziemi.
Pierwszy człowiek powracający z kosmosu na Ziemię
Godzinę i osiemnaście minut po starcie uruchomione zostały silniki hamujące, które działały przez okrągłe czterdzieści sekund. Po wykonaniu tego manewru odrzucony został moduł serwisowy. Problem jednak w tym, że odłączony moduł serwisowy wciąż był połączony wiązką przewodów ze statkiem. To z kolei powodowało, że kapsuła z kosmonautą wirowała w przestrzeni wokół wszystkich trzech osi. Opadający ku Ziemi statek zaczął rozgrzewać powietrze w swoim otoczeniu, generując warstwę plazmy, która uniemożliwiała prowadzenie komunikacji między kosmonautą a centrum kontroli misji. W tym momencie nikt nie wiedział, jaki jest status misji. W końcu przewody łączące kapsułę z modułem serwisowym się przepaliły i oba obiekty się od siebie odłączyły. Wraz z odłączeniem modułu kapsuła załogowa zaczęła bardzo szybko wirować, przez co znajdujący się w środku Gagarin niemal stracił przytomność.
Ostatecznie jednak najważniejsze systemy zadziałały prawidłowo. Na wysokości około 7 kilometrów doszło do otwarcia włazu kapsuły i kosmonauta mógł się katapultować. Po oddaleniu się na bezpieczną odległość od kapsuły fotel otworzył własny spadochron. Po ustabilizowaniu lotu Gagarin odpiął się z fotela i otworzył własny spadochron główny. Żeby nie było tak łatwo, opadając swobodnie w kierunku Ziemi kosmonauta męczył się przez dobrych kilka minut, aby odkręcić zawór pozwalający oddychać powietrzem atmosferycznym.
O godzinie 7:55 cały i zdrowy Jurij Gagarin wylądował bezpiecznie na Ziemi w pobliżu lotniska w Saratowie. Związek Radziecki ponownie wyprzedził Amerykanów i potwierdził swoje prowadzenie w wyścigu kosmicznym. W Stanach Zjednoczonych lot ten był na tyle dużym ciosem, że Amerykanie wiedzieli, że muszą znacząco podnieść poprzeczkę, aby wrócić do gry. To właśnie wtedy podjęto decyzję o locie człowieka na Księżyc. Resztę historii już znamy.