REKLAMA

Złamano zabezpieczenia Netfliksa, Amazona i Disneya. Skorzystasz, będą kłopoty

W sieci pojawił się nowy sposób na zapisywanie filmów i seriali z platform: Netflix, Amazon Prime Video, Disney+ i innych. Wymaga on co prawda odrobiny wysiłku i założenia konta w serwisach, jednak efekt końcowy daje pliki w lepszej jakości niż powszchne ripy. Przestrzegamy: każdy, kto skorzysta z tej metody, może mieć kłopoty.

Netflix za darmo. Disney+ i Amazon Prime Video też
REKLAMA

Dostęp do serwisów VOD kosztuje grosze, a mimo to nie brakuje cwaniaków, którzy usilnie szukają "darmowych" sposobów na oglądanie filmów i seriali. Serwis Torrent Freak właśnie donosi o nowym sposobie, który pozwala ominąć DRM trzech popularnych serwisów wideo i pobrać pliki w jakości 4K na dysk. Haczyk? Żeby tylko jeden…

REKLAMA

Netflix za darmo. Disney+ i Amazon Prime Video też

Użytkownik o nicku Widevinedump opublikował na GitHubie szereg kodów - narzędzi do pobierania plików z serwisów zabezpieczonych przez Widevine DRM. DISNEY-4K-SCRIPT umożliwia pobieranie plików w jakości 4K z Disney+, kod Netflix-4K-Script pozwala robić to samo z Netfliksem, a WV-AMZN-4K-RIPPER umożliwia pobieranie plików 4K SDR lub 1080p HDR z Amazon Prime Video.

Gdzie tkwi haczyk? Torrent Freak zwraca uwagę przed wszystkim na dwa:

  • Narzędzia opublikowane przez Widevinedump korzystają ze starego kodu, który może nie być bezpieczny, zaś jego wykorzystanie może poskutkować blokadą dostępu do serwisów VOD,
  • Skrypt do pobierania plików z Amazon Prime Video nie zawiera modułu CDM. Ów moduł można… kupić od Widevinedump, kontaktując się z nim drogą mailową.

Trzeci haczyk to oczywiście fakt, że nie jest to rozwiązanie stricte darmowe. Pobranie plików wymaga posiadania aktywnego konta w w/w serwisach, jednak w rzeczywistości wystarczy okres próbny i już można pobierać do oporu. Nie ma też wątpliwości, że wkrótce torrenty zostaną zalane materiałami w 4K pobranymi przez użytkowników z całego świata przy użyciu opisanych wyżej metod.

Co się tyczy samych metod, to zwłaszcza drugie zastrzeżenie Torrent Freak rodzi słuszne obawy co do bezpieczeństwa korzystania z opublikowanych w GitHubie narzędzi.

Obawy są tym bardziej zasadne, iż użytkownik zdaje się być zwykłym internetowym trollem, szukającym odwetu na innych użytkownikach, którzy opublikowali skrypty na Discordzie i nie podzielili się nimi z publiką, jak przecież przystało na prawilne mordeczki z internetu.

Narzędzia opublikowane w GitHubie są oczywiście jawnym złamaniem obowiązującej w Stanach Zjednoczonych Ustawy z Zakresu Prawa Autorskiego (DMCA, Digital Millennium Copyright Act), więc kod prawdopodobnie bardzo szybko zniknie z repozytorium. Zapytany przez Torrent Freak użytkownik sam zagwarantował, że usunie narzędzia w ciągu trzech dni, bo „nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji prawnych”. Oczywiście.

Nie ma darmowych obiadów

REKLAMA

Tak jak nie ma darmowych obiadów, tak nie ma czegoś takiego jak darmowy dostęp do serwisów, które wymagają opłaty subskrypcyjnej. Powiedzmy sobie wprost, że każda próba wykorzystania narzędzia, takiego jak opisane wyżej, to nic więcej jak kradzież i… brak szacunku do własnego czasu.

Dostęp do popularnych serwisów VOD, czy to w Polsce, czy zagranicą, kosztuje śmieszne grosze w porównaniu do tego, ile dostajemy w zamian. Mimo to nie brakuje cwaniaków, kombinujących jak tu przyoszczędzić 50 zł miesięcznie, marnując jednocześnie mnóstwo czasu na wyszukiwaniu pirackich narzędzi, albo trolli poczuwających się do roli współczesnych Robin Hoodów, którzy „nie będą płacić przebrzydłym korporacjom” (jest na to proste rozwiązanie: nie chcesz płacić, nie korzystaj).

Można oczywiście bronić się argumentami o braku dostępności niektórych serwisów w danym regionie, ale… od tego też mamy narzędzia, przede wszystkim VPN-y, które są przeważnie albo bardzo tanie, albo darmowe. Nie trzeba uciekać się do piractwa, by skorzystać np. z Disney+.

Wykorzystanie pirackich narzędzi zawsze wiąże się z potencjalnymi konsekwencjami, nie tylko prawnymi. Mnóstwo oszustów zasadza pułapki na Cebulaków, którym szkoda wydać równowartość dwóch butelek taniego wina na legalny dostęp do treści. Takich rozwiązań jak opisane wyżej nie brakuje i ciągle pojawiają się kolejne. Sam fakt ich istnienia nie oznacza jednak, że powinno się z nich korzystać. Nie warto ryzykować.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA