REKLAMA

Przekręt w branży cateringowej. Jedni nie dostają jedzenia, drudzy lepiej, żeby go nie dostawali. Sanepid rozkłada ręce

Program „Uwaga TVN” opisał działanie jednej z firm cateringowych, która kusiła klientów niskimi cenami. Szybko okazało się, że promocje to haczyk, a jakość otrzymywanych dań była skandaliczna. Sanepid niby o sprawie wie, wlepia kary, ale niezbadana żywność dalej trafia do klientów.

dieta cateringowa
REKLAMA

Na zadziwiająco niskie ceny nabrało się wielu klientów. W ofertach rabaty dochodziły nawet do 50 proc. Jak to możliwe, że komukolwiek taki biznes się opłacał? Odpowiedź jest niestety prosta i oczywista: po prostu nie wszyscy klienci dostawali zamówione produkty.

REKLAMA

Czasami jedzenie przychodziło co drugi dzień, czasami nawet rzadziej. - Około połowy zamówień było niezgodnych z naszym zamówieniem, z czego około 30 proc. w ogóle do nas nie dotarło – przekazał redakcji „Uwaga TVN” zawiedziony klient.

Takich jak on jest więcej. Na grupie skarżącej się na jakość usług znajduje się 1200 użytkowników.

Problemem jest nie tylko brak jedzenia, ale też jego jakość (jak już przyjedzie)

Byli pracownicy zakładu przekazali twórcom programu, że warunki pracy były skandaliczne, co rzecz jasna musiało przełożyć się na jakość produktów. Rodzi się pytanie, jak taka firma przeszła jakąkolwiek kontrolę Sanepidu?

Okazuje się, że urząd miał wątpliwości. I wlepiał kary. Tyle że nadużycia nie były na tyle poważne, aby doprowadzić do stałego zamknięcia firmy. Na jakiś czas, owszem, zakład przestawał działać. Rok temu zamknięto go na dwa tygodnie w związku z wykryciem niebezpiecznej bakterii.

Wówczas o firmie pisał portal money.pl. Serwis dotarł do dokumentów Sanepidu, z których wynikało, że z jej usług korzysta 6 tys. klientów. Inspekcja wykazała obecność bakterii E.coli m.in. w kurczaku, kluskach leniwych, ale również na nożu i desce do krojenia, które przebadali kontrolerzy.

W tym roku kontroli było pięć. Efekt? Mandaty na łączną kwotę 3 tys. zł

Byli pracownicy ujawniają, że Sanepid nigdy nie zjawiał się niezapowiedziany. W związku z tym przynajmniej częściowo udało się posprzątać lub przykryć nadużycia.

Firma broni się, że materiały, które trafiły do redakcji, to chęć skompromitowania przedsiębiorstwa. Zaś sam zakład jest ofiarą internetowego hejtu.

REKLAMA

Rozczarowani klienci rozważają skierowanie sprawy do prokuratury

Jedna z poszkodowanych mówi, że cały schemat biznesu przypomina piramidę finansową – zbiera się pieniądze od klientów, a tylko nieliczni coś z tego mają. W tym przypadku trudno jednak cieszyć się z realizacji usług, skoro żywność była po prostu złej jakości. - To przykład cateringu chyba najgorszego, jaki widziałam. Dla mnie to jest wręcz jakieś przestępstwo – stwierdziła dr Hanna Stolińska, dietetyk kliniczny.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA