Philips Performance PUS8506 – recenzja. Sprawdziłem najtańszy telewizor z Ambilight i Android TV
Niecałe dwa lata temu właściciel telewizyjnej marki Philips zapowiedział bardzo agresywną ekspansję telewizorów z Ambilight. PUS8506 z linii Performance to sprzęt, mający podbić rynek i zrealizować przedstawioną wizję. I nawet ma ku temu predyspozycje.
Podczas jednej z ostatnich konferencji firmy TP Vision – która na rynku telewizyjnym posługuje się marką Philips – w których miałem przyjemność uczestniczyć, słyszałem dość ciekawe zapowiedzi. Producent jest świadom unikalnej zalety, jaką jest opatentowany przez Philipsa system doświetlenia Ambilight. Według badań firmy, kto raz kupi telewizor z Ambilight, ten niemal zawsze chce mieć kolejny również z tą funkcją. I namawia do tego bliskich.
Ambilight to jednak nie wszystko. Poza tym ciekawym rozwiązaniem telewizor musi być też atrakcyjnie wyceniony, wygodny w obsłudze i oferujący dobrą jakość obrazu i dźwięku. Philips na szczęście i z tym nie ma problemu. Nie licząc półki premium, jego urządzenia są bardzo atrakcyjnie wycenione i zazwyczaj też bardzo przyzwoite technicznie.
W tym roku Philips wykonał kolejny istotny krok. Zaczął rozstawać się z autorskim systemem Saphi, który wykorzystywał w tańszych telewizorach. Wszystkie nowości pracują już pod kontrolą Android TV, gwarantując szeroką dostępność aplikacji i integrację z systemami smart home. Tym samym znacząco zwiększył ich atrakcyjność.
To dobra okazja do sprawdzenia dolnej półki Philipsa. Nie miałem jeszcze sposobności testować jego nowych OLED-ów i Mini LED-ów, które mnie bardzo ciekawią, ale też wobec których jestem niemal pewien pozytywnych doświadczeń. Ale co ma do zaoferowania nie sprzęt dla entuzjastów, a najnowsza propozycja dla masowego klienta?
Telewizor Philips Performance PUS8506 z Ambilight. Ale co to jest ten Ambilight?
Ambilight to system doświetlający otoczenie telewizora. Z tyłu obudowy telewizora znajdują się diody mające oświetlać znajdującą się za nim ścianę. Mogą to robić na wiele różnych sposobów – użytkownik może sam sobie wybrać poziom i kolor doświetlenia, może nawet używać tego jako swoistej lampki nocnej, wizualizacji do odtwarzanej piosenki czy wymyślnej ozdoby pokoju. Najciekawsza jest jednak funkcja synchronizacji z obrazem.
Po jej włączeniu telewizor na żywo próbkuje wyświetlany obraz i wykorzystuje znajdujące się za nim diody, by dopasować doświetlenie do wyświetlanej treści. Zapewnia to złudzenie znacznie większej powierzchni ekranu niż rzeczywista. Cała treść mieści się oczywiście na wyświetlaczu, ale idealnie zsynchronizowane barwy na ścianie, widoczne na krańcach pola widzenia użytkownika, dodają seansowi immersji. Gdy oglądana jest czerń kosmosu, wszystkie światła gasną – z kolei ujęcie kwiecistej łąki rozświetla pokój dzienny feerią barw. Efekt jest niezwykły i dostępny wyłącznie w telewizorach marki Philips.
Philips Performance PUS8506, jak na produkt masowy, prezentuje się całkiem elegancko.
Trudno nazwać materiały wykończeniowe określeniem wysokiej klasy. Jest to co prawda dość subiektywne wrażenie, ale oględziny telewizora dają wrażenie, jakby był zbudowany z tanich komponentów. Plastikowa elastyczna obudowa ugina się pod naciskiem i czuć zmysłem dotyku, że nie jest to sprzęt z najwyższej półki. Nie jestem jednak pewien, czemu dla niektórych konsumentów ma to większe znaczenie – kto dotyka i ściska telewizor przy codziennym użytkowaniu? Cieszy jednak fakt, że ramki wokół wyświetlacza są przyjemnie smukłe. Choć sam telewizor do najsmuklejszych nie należy.
Do telewizora dołączony jest pilot, z którym – przyznaję – niespecjalnie się polubiłem. Nie leży wygodnie w dłoni i jest przepełniony przyciskami od sponsorów promujących swoje aplikacje. Piloty Philipsa zresztą nigdy nie były najwygodniejsze, ale część przynajmniej zawierała pełną klawiaturę QWERTY na ich rewersie – co było brzydkie, ale niezwykle wygodne. Tu, niestety, tego zabrakło.
Ucieszył mnie za to regulowany stojak. Co prawda odnoszę wrażenie, że rzadko kiedy zachodzi potrzeba przekrzywiania telewizora na boki. Regulacja obrotu jest jednak rzadkością, nawet w topowych modelach. PUS8506 ją oferuje.
W telewizorze znajdziemy pełen zestaw złącz: cztery HDMI z obsługą VRR i eARC. Pierwszy mechanizm pozwala na synchronizację pracy wyświetlacza z układem graficznym konsoli do gier, co wpływa korzystnie na płynność i responsywność gier. Drugi pozwala do telewizora podłączyć nowoczesne systemy audio (starszy ARC nie jest zgodny z najnowszymi formatami dźwięku, jak Dolby Atmos). Niestety gry na tym telewizorze mogą działać albo w rozdzielczości 1080p z odświeżaniem 120 Hz, albo 2160p z odświeżaniem 60 Hz. Nigdy równocześnie. Szkoda, choć po części wynika to z samej matrycy, o czym za chwilę.
Cudowna rama dla obrazu już jest. Ale co z jakością obrazu w Philips Performance PUS8506?
Na początek, ważna informacja. Miałem okazję testować 58-calową wersję PUS8506 z matrycą VA. Tymczasem Philips stosuje różne matryce w zależności od rozmiaru telewizora. W niektórych modelach spotkać można matrycę IPS. Ta (prawdopodobnie) zapewnia lepsze kąty widzenia oraz gorszy kontrast od testowanego modelu. Większość odmian tego telewizora ma matrycę VA. Rodzaj matrycy jest wyszczególniony w specyfikacji każdej z odmian.
Testowany model wykorzystuje matrycę z 60-hercowym odświeżaniem, stąd brak pełnej obsługi HDMI 2.1, które bez sensu podwyższałoby cenę urządzenia. Zastosowano też dość tradycyjne podświetlenie Direct LED. Telewizor jest zgodny z formatami HDR10+ i Dolby Vision. Niestety, nie obsługuje Filmmaker Mode do zachowania jak najwyższej wierności z oryginalnym nagraniem (w zamiast jest przyzwoicie działający Tryb Kino) oraz HGiG, czyli automatycznej kalibracji HDR do gier wideo. Z samej specyfikacji wynika, że cudów spodziewać się nie można. Ale czy jest dobrze?
Okazuje się, że tak – mając oczywiście w pamięci półkę cenową tego telewizora. Według pomiarów model ten zapewnia niemal 90-procentowe pokrycie palety barwnej DCI-P3, co jest dobrym wynikiem. Konkurencja w tej cenie oferuje zazwyczaj ciut niższy poziom. Jest bardzo dobrze.
W kwestii jasności jest również przyzwoicie. Co prawda typową jasność wyświetlacza – okolice 400 nitów – trudno nazwać spektakularnym wynikiem. To rynkowy poziom przyzwoitości, który nie powinien negatywnie wpływać na kontrast i reprodukcję kolorów. To jednak również oznacza, że efekt HDR będzie tu dość symboliczny. Tu szczególnie przydaje się zgodność tego telewizora z Dolby Vision, dzięki czemu materiały HDR zakodowane tą techniką nie będą cechować się przepaleniami w jasnych fragmentach obrazu.
Sam kontrast również wypada zaskakująco dobrze. Znaczy się, jak na technikę Direct LED. Tu nie ma rady: konstrukcja podświetlenia uniemożliwia osiągnięcie wysokiego poziomu kontrastu. Jasne napisy na ciemnym tle będą otoczone niewielkimi poświatami. Ale też zjawisko to zostało znacząco zredukowane. Zdziwiła mnie też reprodukcja detali w ciemnych fragmentach ekranu: te są nadal widoczne, co bywa ogromnym problemem telewizorów z takim podświetleniem i z tej półki cenowej. Kąty widzenia też są przyzwoite, dopiero pod bardzo dużym kątem szczegóły zaczynają niknąć.
Philips w swoich materiałach marketingowych twierdzi, że to zasługa unowocześnionego procesora P5, którego kolejne generacje są przez TP Vision stosowane od lat. Trudno mi to potwierdzić własnym badaniem, ale podobno tak dobiera ogólną jasność elementów na ekranie, by oszczędnie zaprojektowany system podświetlenia nie był aż taką wadą. Nie wiem, czy zasada działania mechanizmu jest taka, jak opisuje producent, ale działa to całkiem nieźle. Seans z Gwiezdnymi wojnami czy Inerstellar to nadal przyjemność, bez problemów występujących u niektórych konkurentów w postaci jasnoszarego kosmosu w okolicach gwiazd czy granatowego i świecącego w miejscach, gdzie są drobne szczegóły.
P5 odpowiada również za rekonstrukcję ruchu i tu Philips od lat bryluje. Mimo że w tym modelu matryca ma odświeżanie raptem 60 Hz, to telewizor ten świetnie nadaje się do dynamicznych filmów, wydarzeń sportowych czy podobnych. Tu nic się nie zmienia – nieważne czy treść oglądana jest ze sztucznym upłynniaczem, czy też bez ingerencji w klatkaż.
Pewną nowością jest za to mechanizm rekonstrukcji obrazu ze źródeł niskiej jakości (typu streaming czy 1080p na matrycy 4K). Podobnie jak Sony i Samsung, również i Philips znacząco rozwinął swoje technologie sztucznej inteligencji. Ma jednak nadal nieco do nadrobienia. Wskazani konkurencji radzą sobie z tym zadaniem dużo lepiej, zauważalnie podnosząc jakość obrazu przy jednoczesnym braku artefaktów. PUS8506 również nie wprowadza w owej rekonstrukcji tychże artefaktów, ale też czasem nie jestem pewien czy ta funkcja w ogóle działa. Różnice są znikome.
W kwestii dźwięku nie mam żadnych szczególnych uwag. System audio jest typowo przeciętny. Wystarczy na początek: dialogi w filmach są czytelne, dźwięk w grach słyszalny, całość jest aż do bólu przeciętna. Ot, działa. Zdecydowanie warto pomyśleć z czasem o rozbudowę o soundbar lub kolumny: nawet te tanie zapewnią dużo lepszy efekt niż 20-watowe, dość płaskie audio w tym modelu.
Philips Performance PUS8506 – funkcje smart i szybkość działania.
Testowany telewizor korzysta z systemu Android TV 10. Mając na uwadze przeszłe doświadczenia z telewizorami Philips, można się spodziewać aktualizacji do Androida TV 11 i późniejszych – choć, z oczywistych przyczyn, proszę mnie nie trzymać za słowo. System nie wykorzystuje interfejsu Google TV, prezentując klasyczny telewizyjny interfejs Androida. Philips jednak, prawdopodobnie inspirując się producentami telefonów, mocno modyfikuje ów system. Wedle mojej pamięci żaden inny producent nie stosuje tak daleko idących zmian.
Nie wszyscy będą fanami wizji Philipsa i część zapewne będzie wolała klasyczny interfejs Android TV, dostępny w innych telewizorach. Mi on jednak od zawsze bardzo się podobał. Co prawda jest pełnoekranowy, ale za to bardzo czytelny i przyjazny nawet początkującym użytkownikom, pozwalając łatwo zrozumieć, które ustawienie co zmienia i do czego służy. Dostępne też jest wygodne podręczne menu do najważniejszych przełączników i ustawień. Telewizor też jest responsywny, szybko reaguje na polecenia z pilota.
Poza oczywistymi integracjami z usługami Google PUS8506 potrafi też integrować się z Amazon Alexa oraz oświetleniem Philips Hue. Jeżeli użytkownik stosuje oświetlenie Hue w pokoju dziennym, może je tak skonfigurować, by całe pomieszczenie współpracowało z systemem Ambilight, zapewniając jeszcze wyższą imersje.
Philips Performance PUS8506 to zwykły, przyzwoity telewizor z Ambilight. Ale chyba właśnie o to chodziło.
Miałem pewien problem z budowaniem tego tekstu. PUS8506 w zasadzie niczym się nie wyróżnia jako sam telewizor. Jest po prostu dobrym sprzętem w dobrej cenie (3300 zł za 58 cali, oprócz tego 3800 zł za 65 cali, 2600 zł za 43 cale, 5000 zł za 70 cali, są też inne rozmiary). Ma bardzo dobre, jak na swoją cenę, kolory i odpowiednią dla tej półki cenowej jakość i kontrast – dobre, choć da się lepiej. Nada się też świetnie dla graczy, choć brak 120 Hz i HGiG nieco boli – zwłaszcza że niektórzy konkurenci planują niebawem wprowadzić pełne HDMI 2.1 do swoich masowych telewizorów. Nie są to jednak na szczęście cechy kluczowe.
Tym niemniej chyba taka była wizja na ten telewizor. To przyzwoity sprzęt, który nie jest przeznaczony dla entuzjastów, a dla zwykłych konsumentów szukających przyzwoitego sprzętu. Realnie wyróżnia go tylko jedno: Ambilight. Ale jest to wyróżnik niezwykle istotny.
Żaden inny telewizor nie zapewnia tego rodzaju wrażeń. I choć bez wątpienia Ambilight nie jest dla każdego, tak osoby szukające dobrego i niedrogiego odbiornika z taką funkcją mogą spokojnie kupować najnowszy (i najtańszy) model z linii The Performance. Będą rzeczonym Ambilightem zachwycone, nie mam wątpliwości. A w całej reszcie testowany telewizor może i niczym nie zachwyci, ale też i na pewno nie powinien rozczarować.