Szarańcza to nowa żywność w Europie. Unia akceptuje alternatywę dla mięsa
Unia Europejska także szuka alternatywy dla mięsa, którego produkcja to spore obciążenie dla środowiska. Niektórych – w tym mnie – pomysły mogą odrzucać.
Oczywiście nie chodzi tu o to, że w krajach wspólnoty nie będzie sprzedawane mięso, tylko wybrane zamienniki. Natomiast jeżeli ktoś będzie miał ochotę kupować i sprzedawać, to już wkrótce możliwe będzie kulinarne wykorzystywanie szarańczy.
Szarańcza to nowa żywność w krajach Unii
Komisja Europejska uznała, że „mrożona, suszona i sproszkowana postać szarańczy wędrownej jest bezpieczna w proponowanych zastosowaniach i przy proponowanych poziomach stosowania”. Co jednak istotne, w przypadku szarańczy mrożonej i szarańczy suszonej usunięte muszą być odnóża i skrzydła.
Wszystko po to, aby zmniejszyć ryzyko zaparcia, które mogłoby zostać spowodowane połknięciem dużych kolców na goleniach owadów.
Ruch Komisji Europejskiej nie dziwi – już wcześniej zaakceptowano, aby do sprzedaży trafiły m.in. larwy. Tego typu przekąski są bogate w białko, więc mogą stanowić alternatywę dla bardziej mięsnych produktów.
Przyznam szczerze, że akurat mnie ta forma alternatywy nie przekonuje
W końcu mięso zastępuje… inne mięso. Rzecz jasna jestem świadomy, że larwy czy szarańcze jedzone będą także przez mięsożerców , by wzbogacić ich kulinarne zainteresowania. Jednak nie da się ukryć, że często wspomina się o tym, że właśnie owady mają pozwolić odejść od mięsa. Białko będzie się zgadzać, a straty dla środowiska będą mniejsze.
ONZ liczy na to, że popularyzacja konsumpcji owadów i przynajmniej częściowe rezygnowanie na ich rzecz z mięsa mogłaby przyczynić się znacząco do zmniejszenia problemu głodu na świecie. Te są prostsze i szybsze w „produkcji”, ale cóż – to ciągle stworzenia. I choćby z tego powodu miałbym opory, aby wprowadzić je do swojej diety.
Oczywiście zdaje sobie sprawę, że ekologia to jedno, a walory smakowe to drugie. I niekoniecznie chodzi tutaj o to, aby owady czy larwy zastąpiły mięso. Po prostu skoro technicznie taka żywność jest dostępna i niegroźna dla zdrowia, to nie ma przeciwwskazań, by sprzedawać ją na terenie wspólnoty. Ale znowu: zbyt często mówi się o tego typu przekąskach jako alternatywie dla schabowych czy mielonych, więc nie można tego aspektu pomijać.
Wydaje mi się, że jeśli już mamy zrezygnować z mięsa, to jest tyle ciekawych roślinnych zamienników, że nie ma takiej potrzeby
Sam z coraz mniejszą frajdą patrzę na te wszystkie nowe produkty, które udają burgery czy inne kotlety. Wystarczą warzywa i tofu, dobre przyprawy, i nie trzeba nic więcej. Rozumiem jednak, że dla kogoś roślinne mięso wyglądające jak prawdziwe może bardziej przekonać do wegetarianizmu.
A już na pewno bardziej, niż suszona szarańcza. Brrr…