Już wiadomo, po co rosyjskie boty piszą w komentarzach bzdury
Naukowcy nie mają wątpliwości: to trolle z Rosji są odpowiedzialne za syf w komentarzach pod artykułami w serwisach informacyjnych — również tych z Polski. Badacze wyjaśnili, w jakim celu fejkowe konta umieszczają w sieci swoje wpisy.
W internecie panuje przekonanie, że Rosjanie prowadzą zakrojone na szeroką skalę działania dezinformacyjne w internecie. Ba, nawet największy portal społecznościowy świata bez kozery wskazuje palcem Rosję jako źródło fake newsów dotyczących m.in. szczepionek na koronawirusa. Okazuje się jednak, że to była tylko kropla w morzu fejków, a spora w tym zasługa botów piszących komentarze.
Naukowcy z uniwersytetu Cardiff niedawno zbadali, w jakim właściwie celu fikcyjne konta zostawiają komentarze pod artykułami prasowymi i prześledzili, w jaki dokładnie sposób są takowe treści później wykorzystywane. Na liście witryn, których systemy komentarzy wykorzystano w ramach trwającej od lat kampanii dezinformacyjnej, znalazły się również serwisy z Polski.
Co mają wspólnego Interia, Wirtualna Polska, Defence24 i wPolityce?
Okazuje się, że badacze z uniwersytetu Cardiff, którzy postanowili zbadać zjawisko siania dezinformacji, zidentyfikowali komentarze pojawiające się właśnie w tych polskich serwisach jako służące później do wprowadzania opinii publicznej błąd. Oprócz tego podobne treści pojawiły się w wielu innych europejskich serwisach i to właśnie na ich podstawie powstają potem fejki.
Łącznie przebadano treści z 32 witryn internetowych z 16 krajów, a oprócz polskich serwisów na liście znalazły się m.in. niemiecki Der Spiegel, francuskie Le Figaro, brytyjski DailyMail i amerykańskie Fox News. Zamieszczane w nich komentarze o prorosyjskim lub antyzachodnim wydźwięku były potem przedstawiane jako głos czytelników danego serwisu albo przedstawicieli danej nacji.
Akcja dezinformacyjna z wykorzystaniem komentarzy na zachodnich portalach trwa od co najmniej 2018 r.
Jak przekonują naukowcy, ta szeroko zakrojona kampania przybrała w dodatku w ostatnim czasie na sile. W badanym okresie, czyli od marca do kwietnia 2021 r. boty skupiały się na sytuacji na sytuacji na Ukrainie, a teraz trolle wzięły sobie na celownik materiały poświęcone wycofaniu się amerykańskich wojsk z Afganistanu. Artykuły na bazie tych wypowiedzi powstają cały czas i promuje je witryna inoSMI.ru.
Wypowiedzi trolli są przestawiane jako kontrowersyjne głosy czytelników danego tytułu prasowego lub wręcz stanowisko przedstawicieli którejś zachodniej nacji, czyli np. Brytyjczyków, którzy rzekomo widzą w powrocie Talibów do władzy w Afganistanie koniec cywilizacji Zachodu czy coś podobnego. Uwiarygodnić przekaz ma załączenie do tego typu tekstów logo witryny, w której umieszczono komentarze.
Trolle nie reagują też na zarzuty, że są rosyjskimi botami cytowanymi później przez inoSMI.ru i zbierają ponadprzeciętnie wiele „łapek” w górę.
Jak podaje przy tym BBC, do promowania fake newsów są wykorzystywane serwisy social media, w tym Telegram i YouTube. Pomaga w tym brak odpowiednich zabezpieczeń, dzięki czemu konta wykorzystywane do trollingu w komentarzach na przestrzeni roku potrafią zmienić kilkadziesiąt razy swoją lokalizację i kilkaset razy (!) zmienić nazwę, co pozwala recyklingować fejkowe profile.
A jaka jest skala tego zjawiska? W przypadku serwisu Le Figaro badacze podejrzewają, że nawet 17 proc. z 4294 komentarzy umieszczonymi pod 99 tekstami dotyczącymi Ukrainy, Rosji i NATO opublikowanymi pomiędzy 1 marca i 20 kwietnia 2021 r. może pochodzić od rosyjskich botów. Polska z kolei jest na liście 12 krajów, których użytkownicy treści inoSMI.ru powielają w social media.
Badacze są też przekonani, że szeroko zakrojona kampania dezinformacyjna faktycznie może budować w odbiorcach fałszywe przeświadczenie co do opinii danych nacji na dany temat, co ma leżeć w interesie rosyjskich władz. Nie da się jednak nikomu przypisać, ze względu na charakter tej działalności, odpowiedzialności za preparowane w ten sposób treści.
źródło grafiki głównej: g0d4ather / Shutterstock.com