Każdy rower może być elektryczny - tak, twój aktualny też. Sprawdziłem zestaw do konwersji E-Biker RAPID 2000 W

Lokowanie produktu

Co zrobić, żeby mniej się męczyć na rowerze, jechać szybciej albo dalej? To proste - wystarczy sprawić sobie rower elektryczny. Tylko po co kupować cały rower, skoro ten, który aktualnie mamy, jak najbardziej nam odpowiada? Może lepiej go po prostu przerobić?

Każdy rower może być elektryczny – tak, twój aktualny też. Sprawdziłem zestaw do konwersji E-Biker RAPID 2000 W

I taki właśnie przerobiony rower elektryczny trafił do mnie niedawno, żebym zobaczył, jak się na nim jeździ. Oczywiście nie mogłem odmówić.

Jaki to rower?

Właściwie nie ma to żadnego znaczenia. Zamiast żółtego roweru górskiego widocznego na zdjęciach, możecie sobie wyobrazić swój aktualny rower.

O to właśnie chodzi w zestawie do konwersji - nie trzeba kupować gotowego roweru elektrycznego - wyciągamy nasz z piwnicy albo garażu, przerabiamy i już - możemy jeździć z pomocą napędu elektrycznego, bez zwiększania liczby posiadanych rowerów.

Wychodzi taniej, a do tego łatwiej i szybciej, szczególnie biorąc pod uwagę obecne niedostatki w kwestii dostępności rowerów. No i jest bardziej eko.

Z czego składa się taki zestaw do konwersji?

Po pierwsze - z silnika bezprzekładniowego (w moim przypadku - zestaw Race - moc 2000 W) umieszczonego w tylnym kole/piaście:

Nie trzeba na szczęście rozbierać istniejącego koła, bawić się w montaż i zaplatanie - w zestawie do konwersji dostajemy już gotowe koło w wybranym rozmiarze (26, 27,5 lub 28/29 cali). Naszym zadaniem - jeśli zdecydujemy się na samodzielny montaż - będzie tylko podmiana dotychczasowego koła na to z silnikiem. Obręcze są przy tym zgodne zarówno z hamulcami tarczowymi, jak i obręczowymi.

Przy okazji ważna informacja - istnieje też zestaw (City), gdzie silnik montowany jest w przednim kole/piaście.

Poza tym w zestawie otrzymujemy też uchwyt na akumulator wraz z listwą montażową do instalacji w miejsce bidonu, sam akumulator (13 Ah - zasięg do 100 km), kontroler, wyświetlacz LCD do kontroli pracy napędu, zestaw przewodów i wtyczek, zestaw ochraniaczy i pasek na przewody, żeby wszystko było w jednym miejscu, wszystkie niezbędne do konwersji narzędzia i manetkę, dzięki której można jeździć bez pedałowania.

W skrócie - mamy wszystkie podzespoły i akcesoria, które będą nam niezbędne do elektryfikacji roweru.

Czy trudno jest zamontować taki zestaw?

Przyznaję się, że w praktyce nie miałem jak tego przetestować, bo rower przyszedł już złożony. Patrząc jednak na to wideo, nie powinno być to raczej specjalnie trudne dla kogokolwiek, kto miał podstawowy kontakt z mechaniką rowerową.

A jeśli nie chcemy się w to bawić samodzielnie, możemy zlecić konwersję u producenta. W tym przypadku rower do konwersji może być od nas odebrany przez kuriera, a potem odesłany z powrotem już w wersji elektrycznej.

Jak wygląda taki zestaw po instalacji?

Jeśli chodzi o sam silnik, to już go widzieliście. Tak natomiast prezentuje się zestaw akumulatorów i sterownik:

Akumulator można przy tym wyjąć, np. po to, żeby na spokojnie naładować w domu. Można go też zabezpieczyć za pomocą blokady zwalnianej odpowiednim kluczem. Całość można też twardo wyłączyć za pomocą czerwonego przycisku:

Po konwersji na kierownicy pojawia się natomiast ekran wyświetlający m.in. prędkość, parametry systemu, a także tryby jazdy.

Przy czym - dzięki bogu - nie jest on dotykowy. Wszystkimi funkcjami sterujemy za pomocą trzech przycisków, umieszczonych na sterowniku na kierownicy:

Za jego pomocą włączamy wspomaganie, zmieniamy poziom wspomagania, maksymalną prędkość, moc silnika, a także... uruchamiamy akcesoryjną lampkę przednią, która również jest podłączona do całego systemu.

Po prawej stronie mamy natomiast opcjonalną manetkę (nie trzeba jej montować, ale jest w zestawie):

Wszystkie przewody są natomiast spięte odpowiednimi opaskami:

Nie jest to może estetyka rowerów z linkami ukrytymi w ramie, ale hej - po pierwsze, to zestaw do konwersji, więc musi być uniwersalny. Po drugie taki zestaw kosztuje 2390 zł (bez akumulatora) lub 3870 zł (z akumulatorem Battery Guru 13 Ah). Za tyle raczej roweru elektrycznego o takiej mocy i zasięgu nie kupimy. Przy okazji - aktualnie ten zestaw jest w promocji i kosztuje o 200 zł mniej (a z kodem SPIDERSEBIKE4U odliczymy sobie kolejne 50 zł). Przecenione są też inne zestawy - nawet do 300 zł.

Jeśli chodzi o uwagi z mojej strony, to mam tylko jedną - z racji opadającej górnej rury ramy, wyjęcie zestawu akumulatorów było na początku trochę trudniejsze, niż bym oczekiwał. Ale to już będzie zależeć od roweru, który planujemy przerobić na elektryczny.

W kwestii montażu nie mam natomiast żadnych uwag - nic nie puka, nic nie stuka, o nic nie zahacza się nogami czy rękoma podczas jazdy, nic nie odstaje w niepokojący sposób i nie ogranicza manewowości roweru.

Czy konwersja wymaga ingerencji w ramę albo podzespoły roweru?

Nie, nie ma tu żadnych nieodwracalnych modyfikacji, a do tego zestaw nie jest mocowany na zawsze. Jeśli np. kupimy nowy rower, to możemy bez trudu przełożyć osprzęt z dotychczasowego, a stary sprzedać w stanie fabrycznym. Albo zachować go sobie jako rower zapasowy - w każdym razie jedynym elementem, który może ucierpieć przy demontażu, są trytki, ale to raczej niezbyt wielki problem.

Czy taki rower po konwersji jest ciężki?

Tak, choć wiele zależy od tego, od jakiego roweru startujemy. W zależności od zestawu do masy początkowej dojdzie nam do tego jeszcze 6,5 kg (testowany Rapid 2000 W) albo mniej (City - 2,5 kg).

Trzeba się jednak liczyć z tym, że wnoszenie po schodach może być trochę trudniejsze - ale to akurat tyczy się wszystkich rowerów elektrycznych.

A jeśli będzie padał deszcz?

Mnie to nieprzesadnie przeszkadza - już opanowałem kilka rozwiązań na jazdę w deszczu, więc raczej nie zmoknę. Natomiast w przypadku samego napędu elektrycznego też nie ma to znaczenia - wszystko jest hermetyczne i odporne na opady, co zresztą miałem okazję zweryfikować w aktualnej, zdecydowanie deszczowej pogodzie...

I jak się tym jeździ?

Jako że dotarł do mnie przekonwertowany rower górski, założyłem kask (zawsze zakładajcie kask na rower!), ochraniacze i czym prędzej skoczyłem do pobliskiego lasu, żeby sprawdzić, jak taki elektrycznie wspomagany rower radzi sobie w przeznaczonych dla niego warunkach.

Jeśli chodzi o jazdę bez żadnej elektrycznej pomocy - rower z zestawem Rapid 2000 W jeździ... jak zwykły rower, tyle tylko, że z dodatkowym obciążeniem. Da się tak jeździć, ale nie o to chodzi.

Włączyłem więc elektryczne wspomaganie i ustawiłem jego poziom na poziom pierwszy, czyli taki, jaki dopuszczają polskie przepisy. Przyznaję się, że nie miałem wcześniej kontaktu z wspomaganymi elektrycznie rowerami, więc pierwsze wrażenie było dość dziwne - prędkość, jaką uzyskiwał rower, była zupełnie nieproporcjonalna do tego, jaką siłę wkładałem w pedałowanie. Kilka lekkich ruchów korbą, a już udało mi się osiągnąć prędkość przelotową, która normalnie wymagałaby dużo więcej wysiłku.

Nie ma tu oczywiście mowy o jakiejś przesadnej narowistości w tym trybie. Po kilkudziesięciu sekundach przyzwyczajmy się do tego, że rower jedzie szybciej niż wynika to z pedałowania i akceptujemy ten fakt z radością. Zresztą sprawdziłem na swojej żonie - która początkowo trochę bała się tego roweru - czy zwykły użytkownik może się szybko oswoić z taką dodatkową mocą. Odpowiedź była jak najbardziej twierdząca, a żona pewnie już myśli, jak przekonać mnie do takiego zakupu - oczywiście dla niej, żeby podczas rowerowych wypadów nie pozostawała w tyle.

Kolejne, wyższe tryby wspomagania to oczywiście większy poziom elektrycznego wsparcia i jeszcze wyższe maksymalne prędkości. Przełączanie jest przy tym całkowicie bezproblemowe i zajmuje pojedyncze sekundy, a do tego - z racji wyposażenia roweru w fizyczne przyciski - można to robić bez odrywania wzroku od drogi.

Prawdziwą moc zestawu poznamy jednak dopiero wtedy, kiedy skorzystamy z manetki.

I to jest moment, kiedy żadne górskie podjazdy nie będą już dla nas zbyt strome. Maksymalna prędkość roweru przy korzystaniu z manetki wynosi 55 km/h - czyli prędkość, jaką większość rowerzystów osiąga rzadko, a jeśli już, to przeważnie jadąc z wysokiej górki.

Oczywiście jadąc pod górkę takiej prędkości nie uzyskamy, ale na leśnych i górskich szlakach takie elektryczne wsparcie, czy raczej zastąpienie nas na chwilę, potrafi zrobić wielką różnicę - szczególnie, że raczej mało kto spośród amatorów jest w stanie chociażby zbliżyć się do tych 2000 W, jeśli chodzi o napęd nożny.

Zostałem przy tym uprzedzony jeszcze przed odbiorem roweru, żeby uważać z obsługą manetki, bo potrafi wyrwać z kapci i potwierdzam - przyspieszenie w tym trybie jest potężne i robi niesamowite wrażenie, a przy okazji nawet korzystając z niego wielokrotnie w krótkim czasie, nie udało mi się przegrzać silnika.

Oczywiście w trybie manetkowym nie można wyjechać na drogę.

Ale akurat w rowerze górskim niespecjalnie to przeszkadza, bo je kupuje się po to, żeby unikać asfaltów i ścieżek rowerowych i zamiast tego zaszyć się w lesie.

I ponownie - bardzo chętnie zobaczyłbym taki zestaw w rowerze mojej żony, która nie jest przesadną fanką podjazdów. Z takim elektrycznym wspomaganiem/zastępstwem przestałoby to być problemem. Zbyt stromy podjazd - manetka do przodu i już rower wspina się na szczyt. Nogi słabną po dłuższej wycieczce - manetka do przodu i mamy chwilę na odpoczynek bez przystawania, czego osobiście nie cierpię.

Czy taka konwersja ma sens?

Absolutnie tak. Może i nie wygląda tak pięknie jak fabrycznie przygotowane rowery wspomagane elektrycznie, ale jest tańsza, nie jest skomplikowana (w sumie to można zlecić montaż producentowi - często zdarzają się promocje na darmowe konwersje), a jeśli zechcemy zmienić rower, możemy przełożyć cały osprzęt.

Jednocześnie mamy właściwie wszystkie zalety roweru fabrycznego roweru elektrycznego. Gwarancja? W przypadku silnika wynosi 3 lata, a na sam rower mamy taką gwarancję, jaką daje nam jego producent - w końcu demontaż dodatków i odesłanie gołego roweru na ewentualną naprawę nie powinien zająć zbyt wiele czasu.

Co jednak najważniejsze - wspomagany elektrycznie rower to rower, na którym chce się jeździć, nawet wtedy, kiedy... normalnie mogłoby nam się nie chcieć (co zresztą potwierdzają badania). Sam zresztą po zabawie z zestawem Rapid 2000 W rozważam instalację zestawu City (bez manetki) w moim rowerze miejskim, którego używam w 95 proc. przypadków zamiast samochodu. Po co mam dużo pedałować, żeby dojechać do celu, skoro mogę pedałować mniej? Po co mam ryzykować, że się spocę w upalny dzień, skoro mogę to ryzyko ograniczyć do zera? Po co mam się zastanawiać, jak bardzo zredukować biegi przed podjazdem pod górkę (tak, we Wrocławiu też są), skoro mogę o tym w ogóle nie myśleć i zdać się na elektryczne wspomaganie? Po co mam też kupować nowy rower, skoro ten, który mam, mi pasuje?

Oczywiście jak najbardziej lubię się zmęczyć na rowerze, ale od tego mam szosę bez żadnego wspomagania. Za to chyba nikt nie lubi się męczyć, jadąc na zakupy, do pracy czy urzędu - to ma być alternatywa dla auta, które jest całkowicie bezwysiłkowe i takie elektryczne wspomaganie może tutaj dać radę. Już nie wspominając o tym, jak gigantycznie dużo pieniędzy oszczędzimy, jeśli regularnie zamiast autem, zaczniemy jeździć rowerem.

Lokowanie produktu
Najnowsze
Zobacz komentarze