Ryszard Petru twierdzi, że za 300 zł można kupić dobry komputer. Panie Ryszardzie, Pan da link do tej promocji
Ryszard Petru stwierdził, że za 300 zł można kupić dobry używany komputer. Panie Ryszardzie - da mi pan link do tej promocji, bo jakoś nie umiem znaleźć takiego sprzętu.
Trzeba mieć niezły tupet, żeby z taką pewnością siebie wypowiadać takie kocopoły, jak lider Nowoczesnej. W wywiadzie dla Gazeta.pl zdiagnozował przyczynę marnego stanu edukacji zdalnej w Polsce - brak środków na zakup komputera.
Przy czym - zdaniem Ryszarda Petru - nawet najuboższe rodziny stać na zakup takiego komputera, gdyż dostają 500 Plus. A „dobry, używany komputer można kupić nawet za 300 zł”. Zaraz, co?
Dobry komputer za 300 zł nie istnieje, Panie Ryszardzie.
Nie wiem, co oznacza dla Ryszarda Petru „dobry komputer”, ale z całą pewnością nie jest to sprzęt zdatny do jakiejkolwiek pracy czy nauki przy wykorzystaniu nowoczesnych narzędzi, takich jak choćby MS Teams.
Przyjrzyjmy się ofertom używanych komputerów na Allegro. Owszem, sprzętów do 300 zł nie brakuje. Weźmy pierwszy z brzegu, kosztujący 170 zł desktop HP wyposażony w dwurdzeniowy procesor Intel Pentium G850, 4 GB RAM-u DDR3, zintegrowaną kartę graficzną i 500 GB HDD.
Do 300 zł raczej nie znajdziemy nic lepszego. Przewijają się modele z procesorami Intel Pentium oraz Intel Core i3, mające po blisko 10 lat. Czasem zdarzy się model z dyskiem SSD. Większość pracuje na starych dyskach talerzowych.
Zdaniem Ryszarda Petru taki komputer jest wystarczający. Przykro mi jednak niszczyć marzenia lidera Nowoczesnej - nie popracujemy na tym sprzęcie w jakimkolwiek komforcie.
Wiem to bardzo dobrze, bo komputer o zbliżonych parametrach pracuje od 10 lat w domu moich rodziców i dopiero niedawno udało mi się ich przekonać na zmianę. A zmiana naprawdę była konieczna. Czas startu komputera? Około 5 minut. Czas uruchomienia przeglądarki? 30-60 sekund. Praca w Microsoft Teams? XD.
Teoretycznie Microsoft Teams i Microsoft Office mają niewielkie wymagania sprzętowe. Wspomniany dwurdzeniowy procesor i 4 GB RAM-u powinny być wystarczające. W praktyce jednak nie są. Bez 8 GB RAM-u nawet nie ma co podchodzić do próby jednoczesnego korzystania z Teamsów i pakietu Office.
Logice Ryszarda Petru umyka też fakt, że do takiego komputera konieczne jest dokupienie niezbędnych peryferiów - monitora, klawiatury, myszki, głośników, mikrofonu i kamery internetowej. Niełatwo będzie zmieścić się w budżecie 500 zł, a co dopiero 300 zł za taki komplet, nawet jeśli nabędziemy sprzęty używane. Ich potencjalnej jakości nawet nie komentuję.
Może zatem laptop? Sprzęt, który ma wszystko wbudowane i nie potrzeba dokładać ani złotówki, by mieć wszystko, co niezbędne do nauki zdalnej? Panie Ryszardzie... znowu pudło.
W cenie do 300 zł możemy nabyć najwyżej - proszę wybaczyć słownictwo - śmieci, które dawno powinny zostać zezłomowane. Wiele z nich nie ma nawet baterii, bo ta z racji wieku maszyny napuchła i stwarza zagrożenie dla zdrowia i życia użytkownika, oferując przy okazji całe 0 minut czasu pracy z dala od gniazdka. Specyfikacja takich laptopów również nie jest wystarczająca do niczego, a zresztą stan techniczny większości komputerów, jakie znajdziemy w tym przedziale cenowym na Allegro, woła o pomstę do nieba.
Pewną alternatywą są Chromebooki, których używane wersje możemy nabyć już za 330-350 zł, ale tu rodzi się inny problem. Większość rodziców i uczniów nie jest zaznajomiona z ChromeOS i może pojawić się problem z kompatybilnością, jeśli nauczyciel będzie wymagał od ucznia skorzystania z programu, który nie jest dostępny w przeglądarce.
Chromebooki mogą w polskim szkolnictwie zdać egzamin w tych szkołach, które pracują w oparciu o Google Classroom i usługi biurowe Google’a. Jednak większość szkół w Polsce wykorzystuje Microsoft Teams i narzędzia Microsoftu, a te, choć mają swoje wersje przeglądarkowe, znacznie lepiej pracują na maszynach z Windowsem. W praktyce Chromebook może być dobrą opcją dla ucznia, choć ryzykowną w perspektywie czasu.
Ile trzeba wydać na dobry komputer?
Patrząc na ogłoszenia w serwisie Allegro, absolutnym minimum w przypadku komputera stacjonarnego jest kwota 500-600 zł. Mówimy o gołej „skrzynce” bez akcesoriów, ze specyfikacją ledwo zadowalającą, ale być może wystarczającą do nauczania zdalnego.
W przypadku laptopów również w cenie 500-600 zł zaczynają się modele, które w ogóle warto brać pod uwagę. Są to zwykle sprzęty poleasingowe z dwurdzeniowymi procesorami, ale przynajmniej z nowoczesnym dyskiem SSD, dzięki któremu komputer będzie względnie żwawo reagował na polecenia.
Prawdę jednak mówiąc, modele o jakkolwiek sensownej wydajności zaczynają się dopiero na pułapie 700 zł. A trzeba pamiętać, że mówimy o komputerach starych i zużytych, bez gwarancji. Taki sprzęt z racji swojego wieku i zmęczenia materiału może przestać działać w każdej chwili. A to naprawdę zły sposób na wydanie pieniędzy: kupić komputer, którego długowieczności nie możemy być pewni.
Jaki komputer do nauki zdalnej wybrać?
Skoro zaś komputer używany nie jest dobrym sposobem na ulokowanie kapitału, to ile trzeba wydać na nowy?
Jeśli mowa o komputerach z absolutnie minimalną wystarczającą specyfikacją - czterordzeniowym procesorem, 8 GB RAM-u i dyskiem SSD - musimy się liczyć z kwotą minimum 800 zł.
W tej cenie możemy nabyć nowe albo „nowe” (zalegające sklepom na magazynach od lat) modele. Warto tylko zwrócić uwagę, czy dany komputer ma zainstalowany system operacyjny. Wiele sklepów bowiem wciąż sprzedaje komputery stacjonarne bez systemu, kasując dodatkowo za ich instalację.
Dla ucznia absolutnie wystarczające będą modele z procesorem Intel Core i3, 8 GB RAM i 120 GB SSD. Więcej miejsca na dane nie jest potrzebne, by pomieścić przeglądarkę, pakiet biurowy i Teamsy. Chcąc jednak utrzymać racjonalną cenę całego zakupu, akcesoria trzeba będzie kupić z drugiej ręki.
Używany, przyzwoitej jakości monitor (z rozdzielczością minimum FullHD) to koszt około 200 zł, kamerka z mikrofonem około 100 zł, zaś głośniki oraz klawiaturę i myszkę możemy kupić nowe w cenach 50-100 zł za każdy z elementów. Na klawiaturze i myszce nie warto przesadnie oszczędzać, bo są to najważniejsze peryferia komputerowe, od których zależy nasz komfort przy całodziennej pracy i nauce. Czasem warto dopłacić 10-20 zł, by kupić lepszy model, który posłuży przez dłuższy czas.
W przypadku nowych laptopów absolutnym minimum jest kwota 1500 zł. Niestety ceny komputerów przenośnych poszły w ostatnim czasie do góry, po części ze względu na popyt, po części ze względu na problemy logistyczne spowodowane pandemią. Minęły czasy, gdy można było kupić względnie przyzwoitego laptopa w cenie 999 zł z tzw. „wyspy” w markecie.
Poniżej 1500 zł możemy kupić co najwyżej laptopy „firmy krzak”, zwykle chińskie klony niewiadomego pochodzenia, których jakości działania i wsparcia posprzedażowego nigdy nie można być pewnym. Dopiero powyżej 1500 zł znajdziemy modele renomowanych producentów, takich jak Dell, HP, Lenovo czy Asus, których specyfikacja pozwala na płynną pracę i komfort nauki.
Elektronika nie jest tania. A to, że coś działa, nie znaczy, że jest dobre.
Ryszard Petru nie musi znać się na komputerach. Formułując jednak tak śmiałe tezy, warto mieć cokolwiek na ich poparcie, a tutaj Petru nie byłby w stanie wywiązać się z zadania. „Dobry komputer za 300 zł” po prostu nie istnieje.
W swoim toku rozumowania zapewne wpadł w pułapkę „skoro działa, nie trzeba wymieniać". Niczym ze sprzętem AGD. Otóż nie. Sprzęty AGD mają zwykle jedno, konkretne zastosowanie, w którym w dodatku pewne odchyły od normy nie umniejszają jakości urządzenia. Np. jeśli lodówka po latach zaczyna utrzymywać temperaturę 4 stopni zamiast 3, to czy jest to wielki problem? Nie.
Jeśli jednak komputer z dyskiem talerzowym, w wyniku zwykłej eksploatacji zaczyna nagle zwalniać i uruchamia się w kilka minut, zamiast w kilkadziesiąt sekund, jest to problem. Owszem, taki komputer działa. Ale czy to znaczy, że działa dobrze? Oczywiście, że nie.
Nowoczesne narzędzia i wymogi współczesnego świata zmuszają nas do korzystania z coraz mocniejszych maszyn, by móc wykorzystać pełnię potencjału nowoczesnych rozwiązań. Komputery, które 10 lat temu moglibyśmy nazwać „dobrymi”, dziś już takimi nie są. Maszyny, na których 10 lat temu mogliśmy zagrać w każdą nową grę i odpalić każdy program, dziś niekoniecznie muszą się nadawać do nauki i komunikacji zdalnej.
To prawda, że w wielu polskich rodzinach problem z nauczaniem zdalnym wynika z braku dostępu do sprzętu. I to prawda, że program 500 Plus nie rozwiązuje tego problemu. Ale nie dlatego, że - jak twierdzi Ryszard Petru - rodzice nie chcą kupić dzieciom komputerów, choć ich na nie stać, tylko dlatego, że za 500 zł zwyczajnie nie da się kupić dobrego komputera. Tak po prostu.