Szturm antycovidowej bojówki na szpital w Katowicach. Miała być relacja do internetu, ale jest zatrzymanie przez policję
Mamy kolejny przykład na to, jakie fatalne skutki ma promowanie antynaukowych bredni. Dwóch mężczyzn wtargnęło do katowickiego szpitala w poszukiwaniu internetowej sławy, ale zgarnęła ich policja.
Nie brakuje piewców teorii spiskowych widzących w walce z koronawirusem globalny spisek. W sieci można wyczytać, że za to wszystko tak naprawdę odpowiada Bill Gates, który za pośrednictwem szczepionek chce nam instalować w ciałach nanochipy i z ich pomocą nas potem kontrolować. Jeśli tego typu bzdury pozostają w sferze wirtualnej, to jeszcze pół biedy, ale problem w tym, że te antynaukowe zaczynają przenikać do tego analogowego świata.
Doszło do tego, że niektóre osoby, które uwierzyły internetowym szarlatanom w te antynaukowe bzdury, paraliżują prace szpitali, a te bez tego są już w opłakanym stanie. Pod koniec marca jedna z takich osób, w poszukiwaniu kilku minut internetowej sławy, wtargnęła do placówki medycznej w Toruniu w poszukiwaniu osób chorych na koronawirusa, ale zamiast wejść na odpowiedni oddział w Specjalistycznym Szpitalu Miejskim, poruszała się po tzw. czystej strefie…
Teraz dwóch mężczyzn bez maseczek weszło z zamiarem prowadzenia transmisji online do szpitala w Katowicach.
Antycovidowcy wzięli sobie za cel Międzynarodowe Centrum Kongresowe w Katowicach, które przerobiono na szpital tymczasowy dla osób zarażonych koronawirusem; znajduje się tam również punkt szczepień, który obsługuje lokalne służby mundurowe. Wspomniani mężczyźni weszli do placówki i próbowali szukać jakichś domniemanych nieprawidłowości, którymi mogliby się podzielić później na profilach społecznościowych. Chwilę potem zgarnęła ich policja.
Intruzi w wieku 33 i 41 lat, jak podaje Gazeta Wyborcza, nie mieli na twarzach maseczek, a do tego wedle słów podinspektor Aleksandry Nowary, rzeczniczki prasowej Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach, byli „nachalni i aroganccy”. Nie reagowali na prośby ochrony o opuszczenie placówki, tylko nagrywali też swoimi telefonami wnętrze szpitala, personel oraz pacjentów, a nagraniami chcieli podzielić się w internecie.
Starszy z wątpiących w istnienie koronawirusa mężczyzn opuścił szpital samodzielnie, a 33-latkowi musieli w tym pomóc funkcjonariusze.
Obaj odpowiedzą teraz, jak podaje rzecznika policji, „za narażenie osób przebywających w szpitalu tymczasowym na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a także naruszenie miru domowego”. Do sądu skierowane zostały już wnioski o ukaranie ich obu za niezasłanianie nosa i ust. Wyprowadzony przez funkcjonariuszy młodszy mężczyzna może być również ukarany za używanie wulgaryzmów w miejscu publicznym.
Wspomniany wcześniej awanturujący się w toruńskim szpitalu mężczyzna krzyczał, że „działa w imieniu suwerena”, podczas gdy tutaj obaj panowie przedstawiali się jako „dziennikarze obywatelscy” — nie współpracują jednak z żadną redakcją, tylko są aktywni w social media. Kilka dni temu do MCK wdarł się też pijany ratownik górniczy z 1,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu (ale on chciał jedynie pokazać koledze z 2 promilami, jak się leczy chorych na Covid-19).
Przyznam, że martwi mnie zarówno to, że te pozornie niewinne teorie spiskowe głoszone w sieci zaczynają mieć przełożenie na naszą rzeczywistość, jak łatwo jest wejść do szpitala osobie postronnej. W dodatku, za namową antywacków robiących sobie na gadaniu o pandemii zasięgi w social media, wiele osób rezygnuje ze szczepień. Propagowanie bzdur w czasie, gdy dziennie umierają na Covid-19 setki ludzi, jest niezwykle niebezpieczne i szkodliwe.