Skoro telefonem da się płacić, można też głosować. Tim Cook chce, by iPhone wystarczył w czasie wyborów
Myślisz, że twój smartfon potrafi zrobić już właściwie wszystko, ale jest jedna rzecz, której nadal nie potrafi. To głosowanie podczas wyborów, wprost z domowego fotela. Tim Cook chce temu zaradzić.
Pamiętacie zamierzchłe memy, gdy porównywano smartfon do biurka zastawionego dziesiątkami sprzętów? Mając smartfon, nie trzeba było mieć fizycznego kalendarza, telefonu ze słuchawką połączoną sprężystym przewodem, radia, odtwarzacza MP3, pliku dokumentów, płyt CD, etc. Na pewno macie jakiegoś wujka, który do dziś częstuje was podobnymi memami.
Warto sobie jednak uświadomić, że żadne z tych porównań nie obejmowało jednego obiektu z codziennego życia: portfela. A przecież w ostatnich latach smartfon wchłonął również portfel.
Weźmy takiego mObywatela. W jednej aplikacji mamy dowód osobisty, prawo jazdy, informacje o punktach karnych i informacje o ubezpieczeniu aut, a więc cały komplet dokumentów potrzebnych do jazdy samochodem. Płatności? Praktycznie w każdym sklepie jest terminal, a Polska jest jednym z nielicznych krajów świata, w których 100 proc. terminali obsługuje płatności zbliżeniowe, w tym smartfonami. Faktura za paliwo? Nie trzeba wkładać do portfela świstka, bo przychodzi na maila. Recepta? Ponownie, nie trzeba mieć jej w portfelu, bo mamy ją w mObywatelu lub na mailu na smartfonie.
Smartfonem możesz zamówić taksówkę, zapłacić w aplikacji, pojechać do drogerii, zeskanować kartę lojalnościową, zapłacić, a w drodze powrotnej możesz spisać się w spisie powszechnym.
Jest jedna rzecz, której smartfonem zrobić nie można. To głosowanie w wyborach. Apple chce to zmienić.
Tim Cook w bardzo ciekawym wywiadzie dla New York Times przedstawił wizję, w której można będzie głosować w wyborach na swoim iPhonie. Skoro na smartfonach mamy całą bankowość, mamy swoje dane zdrowotne, mamy pęk kluczy z hasłami do najważniejszych usług, mamy informacje o naszych domach i rodzinie, to dlaczego nie moglibyśmy głosować?
Systemy bezpieczeństwa, w tym autoryzacja biometryczna poprzez skan twarzy (lub odcisk palca) już przecież działa i jest bezpieczna. Polskie organy rządowe ufają jej na tyle, że możemy za pośrednictwem smartfona załatwiać sprawy urzędowe, rejestrować się na szczepienia, czy choćby pokazać dowód osobisty na ekranie podczas kontroli na drodze.
Nie ma technicznych przeciwwskazań, by zrobić system głosowania smartfonem. Tim Cook widzi taką przyszłość, ale powodzenie pomysłu tym razem nie zależy od niego. To system głosowania musi stworzyć miejsce dla smartfonów. Smartfony poradzą sobie z wdrożeniem tej nowości natychmiast.
Głosowanie na smartfonie ma właściwie same zalety.
Cyfrowy głos nie zgubi się w transporcie tak jak karta wysłana pocztą. Cyfrowy głos trudniej będzie podejrzeć niż w przypadku wyborów korespondencyjnych czy wyborów w lokalu. Cyfrowego głosu nie będzie trzeba po nocach liczyć i sumować z innymi, bo będzie mógł zrobić to automat. Nie będzie też trzeba drukować kart za 70 mln zł. To oznacza, że będzie szybciej i z mniejszym potencjałem do nadużyć czy zwykłych ludzkich błędów spowodowanych zmęczeniem.
Do tego wygoda głosowania ze smartfona ma szansę poprawić frekwencję. Ponadto będzie bezpieczniej w dobie pandemii, bo nie trzeba będzie stać w dużej kolejce i korzystać z długopisów, które przed chwilą trzymały inne osoby.
Liczę na to, że wizja Tima Cooka zacznie się ziszczać na świecie. Lokale wyborcze nie znikną, bo część ludzi będzie woleć tradycyjne podejście, a część nie jest na tyle biegła w obsłudze smartfona, by poradzić sobie z głosowaniem. Mam tu na myśli głównie seniorów. A skoro może istnieć alternatywna metoda głosowania korespondencyjnego, to dlaczego nie mogłaby istnieć w pełni cyfrowa metoda?
W praktyce taki pomysł może być jednak zduszony w zarodku z uwagi na pieniądze i elektorat. Głosy ze smartfonów oddawaliby głównie młodzi ludzie, a nie zawsze ekipie rządzącej zależy właśnie na tych głosach.