Dzięki łazikowi Perseverance po raz pierwszy usłyszymy dźwięki towarzyszące lądowaniu na Marsie
Lądowanie nowego łazika marsjańskiego nie zdarza się zbyt często. Ostatnim łazikiem, jaki lądował na Marsie był Curiosity w 2012 r. Kolejnym będzie chiński łazik Tianwen-1 już za trzy miesiące, a po nim europejski łazik Rosalind Franklin w 2023 r. Z każdą taką misją wiążą się jakieś nieoczywiste fakty. Oto kilka dotyczących łazika Perseverance.
Usłyszymy i obejrzymy lądowanie na Marsie
Lądowanie na Marsie zostanie sfilmowane przez kilka kamer umieszczonych na pokładzie łazika. Co jednak szczególnie wyjątkowe, tym razem nie tylko zobaczymy, ale także usłyszymy cały proces lądowania. Na pokładzie łazika znalazły się bowiem dwa mikrofony, które będą mogły zarejestrować wszystkie dźwięki lądowania. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem nagranie z lądowania wraz z dźwiękiem zostanie opublikowane w 4-5 dni po lądowaniu.
Na późniejszych etapach misji mikrofony będą najprawdopodobniej rejestrowały także dźwięki wiatru wiejący na powierzchni planety, czy przechodzących w pobliżu łazika wirów pyłowych.
Co ciekawe mikrofony nie były specjalnie projektowane do tej misji. Są to dwa zwykłe mikrofony dostępne „w zwykłym sklepie z mikrofonami” i wyposażone w złącze USB. Taka element normalności na pokładzie bardzo zaawansowanego, specjalistycznego sprzętu.
Jak dotąd nie udało nam się nigdy usłyszeć Marsa, choć dwie inne sondy miały już na swoim wyposażeniu mikrofony. Pierwszą była sonda Mars Polar Lander, która rozbiła się o powierzchnię planety w grudniu 1999 r. Drugą była sonda Phoenix, jednak kamery i mikrofonu podczas wejścia w atmosferę ostatecznie nie włączono w obawie o to, że może to skomplikować przebieg lądowania.
Z łazikiem na Marsa poleciał... kawałek Marsa
To wprost gigantyczna kosmiczna ironia losu. Jakieś 700 tysięcy lat temu podczas uderzenia masywnego obiektu w powierzchnię Marsa, z powierzchni w wyższe warstwy atmosfery wyrzucone zostały ogromne ilości skał. Jedna z nich osiągnęła taką prędkość, że nie opadła na powierzchnię planety, a rozpoczęła własną podróż wokół Słońca. Po tysiącach lat, w 1999 r. kamień ten wszedł w atmosferę ziemską i wylądował na pustyni w Omanie. SaU 008, bo taką nosi nazwę, przez ostatnie lata przechowywany był w Muzeum Historii Naturalnej w Londynie.
Naukowcy postanowili go odwieźć do domu. Po ponad pół milionie lat kamień wróci zatem z powrotem do domu. Naukowcy mają jednak dla niego specjalne zadanie. Na przestrzeni ostatnich lat kamień został bardzo dokładnie zbadany w laboratoriach ziemskich. Teraz kiedy już znamy jego właściwości, będzie służył na Marsie jako obiekt porównawczy. Dzięki temu będzie można bardzo dobrze skalibrować przyrządy naukowe łazika. Na miejscu łazik będzie mógł porównać nowe skały marsjańskie z tą jedną, którą znamy już bardzo dobrze.
Na Marsa poleciało 10,9 mln nazwisk
To już jest swego rodzaju tradycja. W trakcie przygotowywania łazika do misji NASA zamocowała na jego pokładzie specjalną płytkę z zapisanymi 10 932 295 nazwiskami wysłanymi przez stronę internetową w ramach kampanii Send Your Name To Mars. Jeżeli wpisywaliście kiedyś swoje nazwisko na taką stronę, to w formie cyfrowej dotrze dzisiaj ono na Marsa.