W 2024 r. człowiek wyląduje na Księżycu - mówił Trump. Czy Biden myśli tak samo?
Wszedłem tutaj czytać o kosmosie, a znów atakują mnie polityką. To ja podziękuję – to zdanie przewija się bardzo często w komentarzach do tekstów popularno-naukowych w okolicach istotnych wyborów, czy to parlamentarnych, czy prezydenckich. Szczególnie gdy te wybory mają miejsce w Stanach Zjednoczonych.
Nieprzyjemna prawda brzmi jednak tak: że to polityka decyduje o badaniach naukowych, a konkretnie o tym, w którym kierunku popłyną pieniądze przeznaczone na naukę. Być może już wkrótce będziemy mieli tego najlepszy przykład.
Najprawdopodobniej w ostatnich wyborach prezydenckich obecnie urzędującego prezydenta Donalda J. Trumpa pokonał kandydat Partii Demokratycznej Joe Biden. Choć formalnie jeszcze wybór nie został potwierdzony przez Kolegium Elektorów, to sztab potencjalnego zwycięzcy opublikował już w sieci stronę, na której przedstawiono najważniejsze priorytety polityki prezydenta na nadchodzące cztery lata.
Administracja prezydenta Joe Bidena i wiceprezydentki Kamali Harris planuje skupić się na zwalczaniu pandemii zachorowań na COVID-19, na odbudowie gospodarki, na kwestiach równości oraz na walce ze zmianami klimatu. Analitycy sektora kosmicznego, tacy jak chociażby Jeff Foust z portalu Space News wskazują, że to właśnie w tej ostatniej branży swoją rolę będzie mogła odegrać NASA. Satelity obserwacyjne już teraz dostarczają ogromne ilości danych o skutkach zmian klimatycznych, o wzrośnie poziom mórz i oceanów na Ziemi czy o topnieniu lodowców w rejonach polarnych. Lori Garver, która była zastępcą administratora NASA w trakcie prezydentury Baracka Obamy wskazuje, że to właśnie obserwacje Ziemi z orbity zdominują kosmiczną politykę duetu Biden-Harris.
Co z Księżycem?
Choć zarówno Partia Republikańska jak i Partia Demokratyczna zgodnie twierdzą, że celem NASA powinien być powrót człowieka na Księżyc i dalsza eksploracja przestrzeni kosmicznej, to jednak przez ostatnie cztery lata to administracja Prezydenta Trumpa podkreślała konieczność powrotu na Księżyc do 2024 r. Wyznaczony do administrowania agencją Jim Bridenstine przy każdej możliwej okazji podkreśla determinację swoją i agencji, aby tego terminu dotrzymać.
Można stwierdzić, że Partia Demokratyczna już o tej dacie zbytnio nie wspomina. Warto jednak pamiętać, że choć Bridenstine i administracja Trumpa uparcie mówi o 2024 r. to jednak w całym sektorze kosmicznym do tych dat podchodzi się nieco z przymrużeniem oka. Postępy w pracach nad projektem są powolne, a czasu jest już naprawdę bardzo mało. Obecnie realizacja tego zadania w terminie byłaby możliwa tylko przy założeniu, że program nie napotka na absolutnie żadne problemy z rakietą, statkiem kosmicznym i lądownikiem, a Kongres przeznaczy na ten cel ogromne pieniądze.
Problem jednak w tym, że póki co rakieta SLS, która miała zawieźć człowieka na Księżyc, jeszcze nigdy nie wzniosła się w powietrze i dopiero składany jest jej pierwszy egzemplarz, Kongres obcina znacząco pieniądze na rozwój koncepcji lądownika księżycowego, a pandemia zachorowań na COVID-19 nie pozwala na przeznaczanie ogromnych pieniędzy na flagowe programy kosmiczne.
Fakt, że administracja Bidena chce już na samym początku prezydentury przystąpić z powrotem do porozumienia paryskiego (z którego Trump wystąpił w ubiegłym tygodniu) wskazuje na to, że zmiany klimatu uważa za istotny problem, z którym należy walczyć bardzo intensywnie. Można zatem podejrzewać, że duża część pieniędzy przeznaczonych w budżecie na badania kosmiczne zostanie skierowana na monitorowanie klimatu na Ziemi. To może z kolei znacząco ograniczyć środki dostępne na realizację programu misji księżycowych Artemis.
Zważając na to, że lądowanie załogowe na Księżycu w 2024 r. było i tak raczej mało prawdopodobne, to przy ograniczonych środkach może się okazać, że mało prawdopodobne stanie się lądowanie nawet cztery lata później. Nie wiadomo czy administracja Bidena, która jest bardzo zdeterminowana do wycofania licznych decyzji Trumpa, nie postanowi także anulować jego flagowego programu kosmicznego.
Dlatego, dopóki program będzie rozwijany, nie powinniśmy narzekać. Lepiej wszak go opóźnić niż całkowicie porzucić tak jak, chociażby zrobił to Barack Obama w 2010 r. kasując program Constellation.
W poniedziałek, Jim Bridenstine, obecny administrator NASA poinformował, że po zmianie prezydenta w styczniu 2021 r. nie pozostanie na swoim stanowisku. Można podejrzewać, że pod rządami nowego administratora polityka NASA może się zmienić. Pozostaje zatem poczekać na ogłoszenie nazwiska nowego administratora.
Tak czy inaczej, w ciągu najbliższych kilku miesięcy będziemy wiedzieli jak potoczą się losy programu Artemis i powrotu człowieka na Księżyc.