Kultura redaktora naczelnego, odcinek 1
Witajcie w pierwszym felietonie z cyklu „Kultura redaktora naczelnego. O wszystkim co shitowe”.
Ostatnio sobie wykoncypowałem, że brakuje mi pisania. Ale nie takiego pisania o tym, że jest nowa wersja iOS 13.5.2, lecz o tym, co mnie wkurza. A że ostatnio irytuje mnie więcej, niż wcześniej, to i drive do pisania mnie smyrał po karku od pewnego czasu.
Czy starczy mi zapału na regularny cotygodniowy cykl? Szczerze odpowiem - nie wiem. Czy będę tu ostry jak brzytew i bezpruderyjnie szczery? Tego też nie wiem. Chciałbym, ale pewnie nie wychodziłbym wtedy z sali rozpraw sądowych. Będę się więc nieco kamuflował - może nie dopowiem nazwiska, może nie wskażę konkretnie palcem, ale swoje napiszę.
Aha, i jak będę sobie chciał napisać słówko po angielsku, to sobie je napiszę. A jak zechcę użyć słowa nieco trudniejszego, niż potoczne, to też sobie użyję. Zresztą obu już w tym tekście użyłem. I nic wam do tego.
No to jedziemy.
Ostatnio odpaliliśmy nową wersję Spider’s Web, dumnie nazwaną 4.0. Dwa lata ciężkiej pracy, zupełnie nowe środowisko programistyczne, całość pisana od nowa i jak zawsze przy wdrażaniu tak dużych projektów - to dopiero początek zmian. No i czytam potem komentarze - eee, chujowe. Albo: React? Nie ośmieszajcie się. Albo jeszcze jeden: poziome scrolle? Co za debil to projektował? A na moją odpowiedź - wiesz, to statystyki będą oceniać, czy te rozwiązania, które proponujemy zdają egzamin - czytam, żebyśmy zatrudnili agencję PR, bo psuję wizerunek.
No ręce opadają. Ja rozumiem, że 90 proc. zmian w layoutach, strukturach serwisów odbierane są (w komentarzach) negatywnie. Taka specyfika tej branży. Ludzie się przyzwyczają do starego i nie chcą, by im mącić w utartych internetowych ścieżkach, albo tak jak Tymon vel Złomnik Grabowski po prostu nie lubią nowych rzeczy, lubią tylko te stare. Ale jest też, lub powinna być, pewna doza szacunku dla czyjejś pracy.
Nie podoba ci się? Ok, ale czy musisz o tym wrzeszczeć, rzucać obelgami w twarz? Mnie się wiele rzeczy nie podoba, w internecie też. W zmianach layoutów serwisów też. Ale nie obrażam w związku z tym twórców. Albo próbuję się dostosować do proponowanych zmian, albo przestaję dany serwis odwiedzać. Proste.
***
Ostatnio Gemius - to ta organizacja od badania ruchu w internecie - wypaliła do nas z buta: wyrzucamy was częściowo z kategorii nowe technologie. My na to: hola, zaraz zaraz, stop. O co kaman?
Mówią nam, że Spider’s Web to już nie technologie, bo Rozrywka.blog, bo Autoblog, czy Bizblog. No dobra. To odpowiedzmy sobie na następujące pytania:
- czy artykuł o samochodzie z napędem hybrydowym to jeszcze technologia, czy już motoryzacja?
- czy najnowszy hitowy serial w serwisie streamingowym to tylko rozrywka, czy także technologia?
- czy aplikacja bankowa to jeszcze technologia, czy już finanse i bankowość?
- czy kolejna edycja gry komputerowej to jeszcze technologia, czy już rozrywka?
- czy czujniki dymu i inteligentne gniazdka to jeszcze technologia, czy już nieruchomości?
- czy najnowszy smart-depilator to jeszcze technologia, czy już tematyka kobieca?
Oczywiście wiemy, skąd pochodzi inspiracja do gemiusowych działań. Otóż z serwisu z nazwą gdzieś z drugiej części alfabetu języka polskiego. Przeszkadza im, że mocno rośniemy i zagrażamy ich rankingowej pozycji. No bo jak to tak - jakiś niezależny serwis z wielomilionowym zasięgiem? Jakoś nie przeszkadza im, że sami czerpią +50 proc. ruchu ze strony głównej macierzystego portalu (raczej nie technologicznej). Bez niej, są „miastami duchów”. Nie wierzycie? To sprawdźcie teksty, które nie pojawiają się na głównej portalu - nic tam się nie dzieje. Pustka. Miasto duchów.
I oczywiście jest też tak, że absolutnie u wszystkich konkurentów z kategorii nowe technologie pojawiają się hurtowo treści z pogranicza technologii i biznesu, cyfrowej rozrywki, czy motoryzacji. A że my to potrafimy ubrać w świetnie działające tematyczne sekcje? Cóż, właśnie tak buduje się przewagę konkurencyjną.
No nic, rezultat będzie pewnie taki, że podziękujemy Gemiusowi za współpracę - wypniemy kody, przestaniemy płacić za „analizę ruchu i raporty” (całkiem niemałe pieniądze). Niech się inni bawią i spijają sobie z usteczek napompowany sztuczny ruch. My sobie poradzimy bez Gemiusa. I jeszcze się z prawnikami zastanowimy, czy nie pozywać za działania nieuczciwej konkurencji.
A propos konkurentów. Swego czasu jeden z nich szydził z nas, że piszemy o promocjach na gry i płyty w Biedronkach i że „na tym budujemy ruch”. Jakież było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że ów konkurent również pisał o biedronkowych promocjach. Gdy mu to pokazałem, zamilkł. Ciekawe czemu.
***
Na koniec o czymś z zupełnie innej beczki.
Ostatnio przez Polskę przetoczyła się dyskusja nt. słowa „murzyn”. Także przez naszą redakcję - w pewien piątkowy wieczór zrobiło się tak gorąco, iż szybko okazało się, że już sobota. A dyskusja trwała dalej.
Mnie jest naprawdę trudno zrozumieć, jak skądinąd mądrzy i wrażliwi ludzie potrafią negować niezwykle pejoratywne cechy znaczeniowe słowa „murzyn”. I będą dowodzić, że 20 lat temu nikt nie miał problemu z tym słowem, więc dlaczego teraz miałby.
A przecież oczywistym jest, że język to nie jest to, co zapisane w słownikach, encyklopediach. Język jest tym, czego ludzie na co dzień używają. Słowa nabierają cech i znaczeń, jakich wcześniej nie miały. W niektórych sytuacjach dzieje się to na przestrzeni dziesiątek lat. Jak chociażby w znaczeniu słowa „kutas”, który jeszcze 100 lat temu znaczył ni mniej ni więcej tylko frędzel, a dziś pierwsze znaczenie ma zgoła odmienne. W innych przypadkach dzieje się to w ciągu zaledwie kilku miesięcy, jak na przykład w słowie dzban, dziś nacechowanego bardzo negatywnie. „A to dzban” znaczy dziś zupełnie co innego, niż kilka lat temu, prawda?
W identyczny sposób „murzyn” znaczy zupełnie co innego, niż w czasach, gdy w przedszkolach czytano nam wierszyk o Murzynku Bambo. Jego atrybuty komunikacyjne są niezwykle negatywne, obraźliwe wręcz. Używając tego słowa obrażamy i ranimy innych. Tu na dodatek mamy do czynienia z wyrażeniem rasistowskim. Rasizm, kochani, zaczyna się od słowa, a kończy na 9-minutowym ucisku kolanem na szyi czarnoskórego człowieka.
Nie używaj słowa „murzyn”. Nie bądź dzbanem.