Zostańcie w domu, nie idźcie do kiosków. WPROST od kwietnia będzie już tylko online
Dawno dawno temu miałem taki etap, kilka lat, że hurtem pochłaniałem tygodniki - był Newsweek, Wprost oraz Uważam Rze, a swoje momenty miało nawet Do Rzeczy.
Obecnie nie ma to już większego sensu, ponieważ skala upolitycznienia tychże rujnuje przyjemność z lektury, a przy okazji podniósł się poziom mediów internetowych, w których coraz śmielej poczyna sobie nie tylko mediaworking, ale też dziennikarstwo. Sam to widzę najlepiej, jako współwłaściciel i redaktor naczelny Bezprawnika (właśnie świętowaliśmy 3 mln UU w skali miesiąca), gdy rozwój serwisu pozwala nam inwestować w coraz lepsze treści i coraz lepszych autorów.
Wprost to niewątpliwie legenda na rynku polskich mediów papierowych. Już jej narodziny w 1982 r. owiane są aurą kontrowersji, podobnie zresztą jak egzystencja z początku okresu przemian ustrojowych i bardzo bliskie relacje z Wielkopolską. O ile, takie odnoszę wrażenie, w XXI wieku nadal większa jest moc tytułu „Polityka”, bardziej rozpoznawalny jest „Newsweek” to jednak w publicystycznej debacie właśnie „Wprost” miał okazję spuszczać na Polskę największe bomby. Nawet w ostatnich kilku latach.
Pamiętam bowiem, że to właśnie Wprost stanął do konfrontacji z pewnym dziennikarzem TVN24, który w chwili podjęcia tematu był królem medialnego świata. Dziś... cóż. Powiedzmy, że publikacja Wprost zapoczątkowała spiralę wielu wydarzeń, w wyniku których złapany na zdjęciach z paragwajskiego więzienia Ronaldinho wcale nie jest pierwszym przychodzącym mi do głowy nazwiskiem, gdybym chciał argumentować pewne tezy.
Przede wszystkim jednak ostatnie lata Wprost to skuteczne obalenie rządu Platformy Obywatelskiej. Nie jestem pewien czy w słuszny sposób. „Afera taśmowa” wprawdzie nie ujawniła zbyt wielu przestępstw na szczeblu władzy (a przynajmniej niczego, czym w skali roku 2020 byłbym przesadnie zszokowany), natomiast w nielegalnych nagraniach ujawniła, że politycy przeklinają, piją wódkę i jedzą ośmiorniczki. Wprost w przedziwnym i pradawnym tańcu służb miał swój moment chwały, w mojej ocenie na lata zmieniając sytuację polityczną w kraju i geopolityczną w Europie. Nie jestem pewien czy powinniśmy być za to wdzięczni, natomiast w kategorii „wpływowości” mediów nie da się ukryć, że śmiesznie na tym tle wypada na przykład Gazeta Wyborcza ze swoimi aferami sprowadzającymi się do Jarosława Kaczyńskiego mówiącego „ja cię nie mogę”. Nie wartościuję, które afery są poważniejsze. Wprost swoją potrafił sprzedać.
Teraz Wprost będzie portalem i e-zinem
Po tych ostatnich chwilach medialnej chwały Wprost powrócił do tradycyjnego stanu tygodnika, który nie wydaje się ciekawszym wyborem od Newsweeka czy Gościa Niedzielnego. To właśnie ten ostatni - ze sprzedażą na poziomie 107 tys. egzemplarzy - był liderem w 2019 r. Newsweek miał 73 tys., Do Rzeczy 31 tys., a Wprost marne 14 tys.
Od kwietnia treści pod marką Wprost będą publikowane tylko w formie elektronicznej poprzez serwis Wprost.pl i w postaci zmienionych e-wydań. Ostatnie wydanie wersji papierowej zaplanowane jest na 30 marca 2020 r. Decyzję przyspieszyła oczywiście epidemia koronawirusa, choć i tak wydawała się ona nieunikniona.
Tu uczciwie należy też podkreślić, że internetowy serwis Wprost.pl zanotował w ostatnim czasie znaczące wzrosty oglądalności i również ku mojemu zaskoczeniu radzi sobie znacznie lepiej od swoich konkurentów. Może być więc tak, że pogłoski o śmierci Wprost są całkowicie przesadzone, natomiast ja sam sceptycznie zapatruję się na koncepcję e-magazynu. Ponoć mają się pojawić jakieś zmiany w formule, zapewne w postaci sekcji premium na popularnej stronie internetowej portalu. Oczywiście to tylko moje domysły.