Nie sądziłem, że to będzie tak dobrze działać. Blizzard popełnił jednak wielki błąd. Overwatch (Switch) - recenzja
Bardzo mi się nie podoba zachowanie Blizzarda wobec fanów Overwatcha na konsoli Nintendo Switch. Najpierw twórcy sieciowej strzelaniny sugerowali, że Switch jest zbyt mało wydajny aby zapewnić działanie gry na odpowiednim poziomie. Potem twierdzili, że nie mają w planach portu OW. Gdy jednak okazało się, że handheld Nintendo jest najszybciej sprzedającą się platformą w historii firmy, magicznie pojawił się i przenośny Overwatch.
Podczas premiery Overwatcha na Switcha zostały opublikowane wywiady z twórcami tej strzelaniny. Producenci zarzekali się jakoby zawsze marzyli o przenośnym OW na platformie Nintendo. Ta radykalna zmiana poglądów aż szczypała w oczy. Blizzard po raz kolejny zachował się bardzo koniunkturalnie i warto to przypomnieć. Co nie zmienia faktu, że Overwatch na Switcha został wykonany bardzo porządnie, bardzo profesjonalnie i bardzo dokładnie. Tym bardziej szkoda, że Blizzard popełnił jeden kardynalny wręcz błąd.
Jestem zdumiony tym jak dobrze działa Overwatch na konsoli Nintendo Switch.
Tak jak wiele innych sieciowych strzelanin dla tej platformy - np. DOOM albo Fortnite - gra działa w 30 klatkach na sekundę. Już widzę ten grymas obrzydzenia na twarzach komputerowych graczy, dla których CS:GO poniżej 120 fps-ów to już nie gra. Na szczęście różnorodność bohaterów, taktyk i strategii sprawia, że 30 klatek w przenośnym OW nie przeszkadza. Naprawdę. Spędziłem miesiące w Overwatchu na PS4 (1080p, 60 fps), a jednak rozgrywka w wersji dla Switcha nie jest dla mnie przykrym czy męczącym doświadczeniem. Wręcz przeciwnie.
Jestem pod wielkim wrażeniem płynności i stabilności gry. Przez zdecydowaną większość czasu poziom 30 klatek jest utrzymany. W trybie przenośnym rozgrywka potrafi chrupnąć, ale są to momenty tak sporadyczne, że narzekanie na optymalizację kodu to wręcz grzech. Overwatch dla konsoli Nintendo Switch jest jedną z tych technologicznych perełek, które robią wielkie wrażenie na każdym, kto zna specyfikację handhelda Nintendo. Sieciowa rywalizacja jest płynna, jest widowiskowa oraz przede wszystkim: jest przyjemna.
Grając w OW na Switchu znajdowałem dziesiątki wytłumaczeń dla przegranej. Bo drużyna żółtodziobów. Bo wybierają nie te postacie co powinni. Bo nie skupiają się na objective. Bo faza księżyca nie ta. Bo smog trujący. Jednak ani razu nie zdarzyło mi się upatrywać porażki w płynności i stabilności rozgrywki (oraz oczywiście własnych umiejętnościach). Pod tym względem może nie jest idealnie, ale na pewno jest bardzo dobrze. Zdumiewająco wręcz dobrze, biorąc pod uwagę to jak na konsoli Nintendo działają inne sieciowe strzelaniny.
Oczywiście poprawne działanie musiało zostać okupione ofiarami na ołtarzu optymalizacji.
Blizzard nakarmił bogów optymalizacji krwawymi ofiarami z rozdzielczości tekstur. Te są odczuwalnie mniej ostre i mniej szczegółowe od wersji na PS4/XONE. Sylwetki postaci wydają się przez to bardziej płaskie, pozbawione detali i nie tak żywe, nie tak sympatyczne jak na wydajniejszych platformach. Do tego modele 3D lubią pojawić się na ekranie z minimalnym opóźnieniem. Na szczęście tyczy się to tylko powtórek, interfejsu oraz menu, a nie samej rozgrywki PvP.
Rozdzielczość natywna również została obniżona. Overwatch na konsoli Nintendo Switch działa w 720p dla trybu przenośnego oraz w 900p dla trybu stacjonarnego. Oznacza to, że o ile strzelanina wygląda świetnie na małym ekranie tabletu, tak na wielkim telewizorze w salonie brakuje już ostrości. Gubią się nieco kontury, a plany nie są tak oddzielone jak powinny. To jednak detale, na które przestaniesz zwracać uwagę po pierwszym spotkaniu wroga. Sieciowa rozgrywka jest bowiem zbyt intensywna, aby zajmować się takimi szczegółami.
Co mi jednak z miodnej rozgrywki, gdy Overwatch nie wspiera standardów cross-play i cross-save.
To skandaliczna decyzja. Uważam ją za największą wadę tej gry. Kardynalny wręcz błąd. Wszakże własna kolekcja rang, sezonów, statystyk, złotych broni, skórek i naklejek to kluczowy element Overwatcha. Brak możliwości przeniesienia tych zdobyczy do wersji na Switcha jest fundamentalnym potknięciem projektowym. Ponowne zbieranie wszystkiego od zera to już nie to samo. Świeży początek powinien być jedną z możliwości. Zamiast tego jestem do niego przymuszany.
W tym momencie ktoś może napisać, że skórki i naklejki to rak branży gier i nie powinno się do tego przywiązywać uwagi. Zgodziłbym się, gdyby chodziło o Battlefielda albo Call of Duty. Jednak Overwatch od zawsze potęgował silną więź gracza z jego paczką ulubionych postaci. Zdobywanie dla nich nowych strojów, kwestii dialogowych czy póz na ekranie podsumowującym było częścią zabawy. To przecież wokół przedmiotów kosmetycznych było zorientowanych wiele czasowych wydarzeń w grze. Także z tym rakiem to proszę gdzieś na plażę i do wody.
Osobna kwestia to cross-play. Społeczność graczy Overwatcha na Switchu nie jest tak liczna jak na PS4 czy PC. Przez to oczekiwanie na rozgrywkę trwa odczuwalnie dłużej. Zwłaszcza, jeśli nie składamy systemowi wyszukującemu obietnicy, że będziemy grać jako healer albo tank. Szacowany czas szukania rozgrywki dla postaci skoncentrowanych na zadawaniu obrażeń (czyli tych najpopularniejszych) nawet w środku dnia potrafi trwać 10 minut. Fakt, że podczas matchmakingu możemy brać udział w sesji Quick Play albo przeglądać menu niewiele pomaga.
Gracze na Switchu powinni mieć możliwość rywalizowania z graczami na PS4 oraz XONE. Oczywiście przewaga 60 klatek nad 30 klatkami jest znaczna. Do tego DualShock 4 czy pad Microsoftu jest znacznie bardziej precyzyjny od Joy-Conów. Jeśli jednak chcę wziąć udział w takiej nierównej rywalizacji, aby krócej czekać w lobby oraz aby grać ze znajomymi na innych konsolach, powinienem mieć taką możliwość. Doskonale sprawdza się to w Fortnite, więc czemu nie tutaj? Zawsze lepiej mieć wybór niż go nie mieć. Jedno konto Blizzard dla PS4, XONE, PC i Switcha powinno być standardem od czasu Diablo 3.
Blizzard stara się rekompensować późną premierę gry dodatkami.
Wersja na Switcha wyróżnia się systemem celowania przy użyciu żyroskopów. Delikatnie odchylając konsolę/joy-cony ruszamy celownikiem, co teoretycznie ma zapewnić precyzyjne, intuicyjne celowanie za pomocą naturalnych ruchów. W praktyce rozwiązanie jest bardzo mało precyzyjne i będziecie chcieli je jak najszybciej wyłączyć w opcjach. Na szczęście jest taka możliwość.
Drugim dodatkiem jest bonus w postaci 3-miesięcznego abonamentu Nintendo Switch Online, niezbędnego do rozgrywki za pomocą Internetu. Bardzo praktyczny prezent, biorąc pod uwagę iż Overwatch to gra działająca wyłącznie po sieci. Nawet tryb treningowy wymaga połączenia z serwerami Blizzarda. Jak możecie się zatem domyślać, w OW raczej nie zagramy jadąc pociągiem albo lecąc samolotem. Przenośne właściwości Switcha wykorzystamy co najwyżej w łóżku, w ogrodzie albo na kibelku.
Trudno polecić tego Overwatcha komuś, kto posiada grę na PC albo PS4.
Jak pisałem wcześniej, samo działanie sieciowej strzelaniny na Switchu to mały cud technologiczny. Jednak brak wsparcia dla systemów cross-save oraz cross-play dyskwalifikuje ten tytuł dla masy, masy graczy którzy nie chcą zaczynać swojej przygody od zera. Recenzowany program najlepiej sprawdzi się w rękach kogoś, kto w OW nie posiada żadnego doświadczenia. Gracze na serwerach dedykowanych Switchowi nie stawiają bowiem większego oporu, a wyzwanie jest znacznie mniejsze niż na PC.
Największe zalety:
- Mały cud technologiczny, jeśli chodzi o płynność działania
- Bogactwo map, postaci i skórek dodawanych na przestrzeni lat
- Abonament Nintendo Switch Online w pakiecie
- Potencjał na najlepszą sieciową strzelaninę dla Switcha od czasu Splatoon 2
- Cieszy, że wydawca nie chce 250 zł za pudełko (cena nowej gry od Nintendo)
Największe wady:
- Skandaliczny brak cross-save (chociażby import przedmiotów kosmetycznych)
- Mniej skandaliczny brak cross-play
- Brak trybu offline - nie potrenujesz w samolocie czy pociągu
- Sterowanie przy pomocy żyroskopów jest okropne
Dlatego czekam. Czekam na cross-save, cross-play i cross-progression. Jeśli Blizzard wdroży wsparcie dla tych standardów, będziemy mieli do czynienia z najlepszą sieciową strzelaniną dla Switcha od czasów drugiego Splatoona. Jednak na tutaj i teraz o wiele lepszym rozwiązaniem jest pobranie darmowego Paladins, czekając aż Blizzard zunifikuje środowisko konsolowych kont i profili.
Zrzuty ekranu zostały wykonane na konsoli Nintendo Switch