REKLAMA

Microsoft chce zastąpić egzaminatorów WORD-ów aplikacją. Zamiast człowieka będą kamery i czujniki smartfona

W pełni uczciwy, absolutnie bezstronny i niezależny od humoru egzaminatora, praktyczny egzamin na prawo jazdy? There's an app for that. Zrobiła ją firma Microsoft.

Microsoft chce zastąpić egzaminatorów WORD-ów aplikacją
REKLAMA
REKLAMA

Nie wiem, jak wspominacie swój egzamin na prawo jazdy, ale ja swój słabo. Za pierwszym podejściem na przykład nie zdałem na… łuku. Tzn. sam łuk zrobiłem bezbłędnie, ale okazało się, że zrobiłem go na zaciągniętym na jeden ząbek ręcznym, w samochodzie, w którym zupełnym przypadkiem przepaliła się kontrolka od hamulca ręcznego. Moja wina, że nie sprawdziłem. Z grupy ludzi, która razem ze mną zdawała wtedy egzamin, na miasto nie wyjechał nikt. Również zupełnym przypadkiem.

Za drugim razem z kolei odbyłem długą i ożywioną dyskusję z egzaminatorem na temat wystawania lusterkiem za linię teoretycznego miejsca parkingowego. Wyszło na moje, dzięki czemu, podczas części egzaminu odbywającej się na mieście zwiedziłem aż cztery ronda w Warszawie (no dobrze, trzy, ale na jednym byłem dwa razy). Tym razem zdałem.

Podobnych historii o różnych nieczystych zagrywkach i ogólnej gburowatości egzaminatorów słyszałem zapewne kilkadziesiąt od moich bliższych i dalszych znajomych. Czasem działa to zresztą w drugą stronę - tajemnicą Poliszynela jest to, że w niektórych mniejszych miastach i miasteczkach w Polsce zdać jest o wiele łatwiej. I tak jakoś interes się kręci.

Egzamin na prawo jazdy prowadzony przez komputer brzmi o wiele lepiej

Projekt HAMS (Harnessing AutoMobiles for Safety) to nowy pomysł Microsoftu na egzamin bez udziału ludzkiego egzaminatora. Wystarczy, że na przedniej szybie samochodu, w którym zdawać będziemy egzamin, zostanie umieszczony smartfon, tak aby widział to, co dzieje się z przodu (za pośrednictwem głównego aparatu) i to, jak zachowujemy się za kierownicą (za pośrednictwem przedniego aparatu). Aplikacja HAMS korzysta dodatkowo z modułu GPS (odczyt prędkości) i akcelerometru, dzięki któremu z łatwością może ocenić naszą płynność jazdy.

Jako pomysł, brzmi to całkiem nieźle. Oczywiście doskonale zdaję sobie sprawę, że do skończonego produktu, który rzeczywiście byłby w stanie zastąpić ludzkiego egzaminatora, taki system musiałby opierać się na czymś więcej, niż sam smartfon. Chociażby ze względu na bezpieczeństwo osoby zdającej egzamin i wszystkich innych uczestników drogi.

Nie jest to jednak problem niemożliwy do rozwiązania. Załóżmy, że w przyszłości egzaminy odbywałyby się na samochodach wyposażonych w odpowiednią liczbę asystentów jazdy, które już teraz potrafią - w sytuacji podbramkowej - wyręczyć nas w hamowaniu lub ostrzec o pojeździe znajdującym się w naszej martwej strefie lusterek.

Z takim wachlarzem możliwości wystarczy ustawić komputer tak, aby reagował w ostatnim możliwym momencie, dając wcześniej pole do popisu egzaminowanej osobie. Wtedy taki egzaminowany nie może mieć pretensji do egzaminatora, że był złośliwy albo miał zły dzień, albo że się od razu nie polubili, bo trudno mieć takie pretensje do programu komputerowego, sterującego systemami wspomagania samochodu.

Nie wiem tylko, czy HAMS zdałby egzamin (he he) w naszym kraju. Ale nazwa by się na pewno przyjęła

REKLAMA

Jest to też jakiś pomysł na automatyzację pracy. W tym przypadku na automatyzację pracy egzaminatorów, a może - jeśli zaczniemy mierzyć odpowiednio wysoko - na automatyzację całych WORD-ów. Zapisy przez internet, egzamin teoretyczny na miejscu (po dokonaniu jakiegoś rodzaju biometrycznej autoryzacji naszej szanownej osoby) i na koniec do prawie-autonomicznego auta, które na czas egzaminu i do pierwszego poważnego błędu udaje, że nie jest w ogóle sterowane przez komputer.

Nie wiem tylko, czy istnieje jakikolwiek system komputerowy, który poradziłby sobie ze wszystkimi pułapkami, nawałem znaków drogowych, kilkoma różnymi oznaczeniami pasów ruchu i innymi niespodziankami, które można spotkać na polskich drogach. Ale może kiedyś...

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA