REKLAMA

8chan oskarżony o inspirowanie strzelaniny w El Paso. Szef Cloudflare nazwał serwis kloaką nienawiści

8chan to szambo – deklaruje CEO Coludflare i kończy współpracę z serwisem. 

Cloudflare kończy wsparcie dla 8chana
REKLAMA
REKLAMA

Cloudflare, jedna z największych firm dostarczających usługi sieciowe w zakresie infrastruktury i bezpieczeństwa, nie chce mieć dłużej nic wspólnego z 8chanem. Matthew Prince, CEO firmy, ogłosił na blogu, że kończy współpracę i przestaje dostarczać serwisowi jakiekolwiek usługi. Kroplą, która przelała czarę goryczy, było opublikowanie właśnie na 8chanie pełnego nienawiści manifestu przez strzelca z El Paso.

Tragiczny weekend w Stanach Zjednoczonych.

To był koszmarny koniec tygodnia dla mieszkańców USA. W Dayton w Ohio 24-latek otworzył ogień na ulicy i zaczął strzelać do przechodniów. Zginęło 9 osób, 30 osób zostało rannych. W El Paso w Teksasie sprawca otworzył ogień w supermarkecie. Zginęło 21 osób, 26 zostało rannych. Obie tragedie wydarzyły się w ciągu zaledwie 24 godzin.

Sprawca strzelaniny w El Paso zanim wszedł do Walmartu, opublikował na 8chanie swój rasistowski manifest. Był trzecim, od marca, strzelcem, który to zrobił. Wybór medium nie jest tu przypadkowy, bo choć nie zapewnia takich zasięgów jak YouTube czy Facebook, to daje gwarancję czegoś innego. Treści tam opublikowanych nikt nie usunie, a czytelnicy będą z wypiekami na twarzy zaczytywać się ostatnimi słowami mordercy.

Prince nazywa 8chan kloaką nienawiści.

To właśnie tam strzelec mógł przeczytać opublikowany przez sprawcę masakry w Christchurch w Nowej Zelandii manifest, do którego potem sam się odwoływał. To tam mógł zaczytywać się tam listem otwartym strzelca z Poway. Tam mógł też fantazjować o własnej chwale, chłonąc komentarze wychwalające sprawców masakr. Nikt tego nie moderuje.

Taka jest cała idea 8chana. Jego twórcy bronią się przed zarzutami, z uporem powtarzając, że pojawianie się u nich tego typu treści jest ceną wolności słowa, nadrzędnego prawa, któremu hołdują. Nie wszystkich jednak przekonuje ten argument.

Prince w poście uzasadniającym swoją decyzję pisze:

Bez łudzenia się, że to cokolwiek zmieni.

REKLAMA

To nie pierwszy raz, kiedy Cloudflare zareagowało w ten sposób. W 2017 r. po masakrze w Charlottesville firma wyrzuciła z grona swoich klientów Daily Stormera, ale, jak sama przyznaje, to nic nie zmieniło w działaniu strony.

Prince zdaje sobie sprawę z tego, że teraz też tak będzie. Cloudflare nie dostarcza unikalnych usług, nie ma wyłączności na internet ani na ochronę przed DDosami. Firma po prostu pozbyła się problemu ze swojego ogródka. To jednak nie znaczy, że problem zniknie. Jest głęboki jak nasza nienawiść, a ta, patrząc na to, co wydarzyło się w weekend w Stanach Zjednoczonych, potrafi być niezmierzona.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA