REKLAMA

Wielki dym o „Smogue". Parodia okładki „Vogue Polska” wykorzystana na wystawie bez wiedzy autorów

Jak czytamy w oficjalnym oświadczeniu organizatorów wystawy „Niebezpieczne ujęcia. 100 lat fotografii mody w Polsce”, „nie było możliwe dokonanie ustalenia osób autorsko uprawnionych”. Autorzy odnaleźli się więc sami i nie zostawią tej sprawy bez wyjaśnienia. To ich manifest. Ku przestrodze.

Parodia okładki „Vogue Polska” wykorzystana bez wiedzy i zgody autorów
REKLAMA
REKLAMA

Instytut Fotografii Fort w Warszawie zorganizował głośną wystawę „Niebezpieczne ujęcia. 100 lat fotografii mody w Polsce”. Celem tego wydarzenia jest pokazanie zmian, jakie zaszły w polskiej fotografii mody od 1918 roku. Osobiście nie miałem okazji odwiedzić tej wystawy, ale zapowiada się to naprawdę ciekawie. Z tego, co widzę w sieci, cieszy się ona sporą popularnością oraz uwagą. Teraz będzie o niej jeszcze głośniej. Dlaczego?

„Smogue" class="wp-image-978106"
„Smogue" fot. Daria Góźdź, Aneta Zawadzka, Gabriela Lisowska, Krzysztof Kardaś oraz Grzegorz Łach

Autorki jednego ze zdjęć o jego wykorzystaniu dowiedziały się przypadkiem z Internetu.

Na wystawie znalazło się wiele zdjęć, w tym (jak się potem okazało) także fotografia „Smogue”, której autorami są Daria Góźdź, Aneta Zawadzka, Gabriela Lisowska, Krzysztof Kardaś oraz Grzegorz Łach. Trzy wymienione tu Panie, a zarazem osoby pozujące na zdjęciu, to autorki profilu „The Vintage Dolls”. Osoby te o udziale ich pracy w wystawie dowiedziały się... przez przypadek na Instagramie. O całej sprawie zdecydowały się napisać dopiero teraz.

Fot. "The Vintage Dolls" class="wp-image-978109"
Zdjęcie "Smogue" na wystawie „Niebezpieczne ujęcia. 100 lat fotografii mody w Polsce”, fot. „The Vintage Dolls"

„Smogue” powstało jako odpowiedź na pierwszą okładkę magazynu Vogue Polska. Jak pewnie pamiętacie, parodie lub autorskie zdjęcia w stylu oryginalnej klatki autorstwa Jurgena Tellera zalały Facebooka. To pewien znak czasów, którego „Smogue”, jak i wiele innych fotografii utrzymanych w tym klimacie, jest symbolem. Nic dziwnego, że twórcy wystawy sięgnęli po taką fotografię. Dziwne jest natomiast, że zdjęcia zostało wykorzystane bez wiedzy jego twórców. Nie zostało też podpisane - podpis mówi jedynie „setkach przeróbek w internecie”.

Fort się okopał i twierdzi, że „nie było możliwe dokonanie ustalenia osób autorsko uprawnionych”.

Po opisaniu całej sprawy przez autorów zdjęć Instytut Fotografii Fort wydał oficjalne oświadczenie. Czytając je, przecierałem oczy ze zdziwienia. Oto fragment.

Logika organizatorów jest prosta. Nie mogli rozpoznać, kto znajduje się na zdjęciu, zatem podpisali twórców jako „internet”. To prawda, że zdjęcie stało się niezwykle popularne i zapewne organizatorzy wiedzieli je głównie na stronach z memami albo w ciągnących się kilometrami galeriach najróżniejszych portali grupy Polska Presse. Tam rzeczywiście nikt ich nie podpisywał. Obecnie wystarczy wpisać w Google hasło „Smogue”, aby na końcu pierwszej strony wyników znaleźć post z 24 lutego 2018, który został opublikowany na profilu „The Vintage Dolls”.

 class="wp-image-978103"

W mailu do mnie zespółu IFF podkreśla, że w chwili zbierania materiałów na wystawę, wyniki Google były inne.

Tu rzeczywiście jestem w stanie uwierzyć, że wyniki mogłyby być inne. Jednak w takiej sytuacji zdjęcia po prostu nie powinno się wykorzystwywać, a nie podpisywać czymś w stylu "źródło - internet".

O komentarz do całej sprawy zapytaliśmy redaktora naczelnego serwisu bezprawnik.pl Jakuba Kralkę.

To wszystko przez warszawski smog?

Dlaczego twórcy wystawy nie przewidzieli takiego scenariusza? Nie przewidzieli, że autorzy zdjęć się znajdą, prędzej czy później, a wtedy będą domagać się swoich praw? Pracuję w mediach kilkanaście lat. Przez 9 lat prowadziłem duży serwis o fotografii. W tym czasie na własnej skórze nauczyłem się, że odbiorcy naszych działań to nie idioci. Błędy się zdarzają i są wytykane. Trzeba wtedy schować ego do kieszeni, przeprosić, naprawić błąd, uczyć się, aby tych błędów później nie powtórzyć.

Współautorki zdjęcia "Smogue", fot. "The Vintage Dolls" class="wp-image-978112"
Współautorki zdjęcia "Smogue", fot. Rafał Gelzok

Jeśli coś jest dobre i popularne, to ludzie to komentują, czytają i oglądają. Wystawa „Niebezpieczne ujęcia. 100 lat fotografii mody w Polsce” przez niektórych jest oceniana jako jedna z najlepszych wystaw fotograficznych tego roku. Ludzie o niej piszą, dzielą się zdjęciami, artykułami. Czy organizatorzy nie zakładali takiej popularności? Czy myśleli, że nikt się nie dowie? A może było to po prostu przeoczenie jednej osoby, której ktoś inny nie skontrolował?

Wiem jedno — nie powinno się wykorzystywać zdjęć bez wiedzy jego autora, chyba że sam się na to zgadza. Gdyby ta prosta zasada była przestrzegana przez organizatorów wystawy, to do całej sprawy by nie doszło. W oświadczeniu Instytut Fotografii Fort idzie w zaparte, uważa, że nic się nie stało. Przeprasza, ale nie autorów zdjęcia, a... swoich partnerów. Oczywiście, że się stało. I to kolejna rzecz, która mnie w tej całej sprawie dziwi — dlaczego organizatorzy nie posypią głowy popiołem, przeproszą, wyjdą z inicjatywą do twórców, dogadają się? Może wszystkiemu jest winny warszawski smog, którego się nawdychali?

Aktualziacja z 29 czerwca 2019 r.

W mailu od zespołu IFF otrzymałem zapewnienie, że organizatorzy podjęli próby kontaktu z  „The Vintage Dolls” i szybkiego wyjaśnienia całej sprawy.

Zespół IFF nie ma wątpliwości, jakie intencje mają autorzy zdjęcia.

Zobaczyliśmy natomiast w komentarzu pod postem wypowiedź jednej z autorek, w którym czarno na białym pisze, że chodzi im o rozgłos medialny. Zrozumieliśmy wtedy, że autorzy zdjęcia nie chcą, tak jak my, szybkiego i polubownego rozwiązania sprawy, tylko – jak słusznie Pan to określił – "wielkiego dymu”. Na to już nic nie jesteśmy w stanie poradzić. Dopiero wtedy wydaliśmy oświadczenie – było to jedyne, co mogliśmy zrobić.

REKLAMA

Obecnę tej wypowiedzi, jak i całej sytuacji pozostawim każdemu z osobna.

PS. Zdjęcie „Smogue" wykorzystane za zgodą autorów. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA