REKLAMA

Dziękuję, proszę, uśmiech, napiwki i 200 zł na dobry początek - Ukraińcy opowiadają nam o życzliwości Polaków

52 proc. Polaków deklaruje sympatię dla Ukraińców w Polsce. Postanowiliśmy zbadać przykłady tolerancji i uprzejmości Polaków wobec Ukraińców.

21.06.2019 08.40
Ukraińcy opowiadają nam o życzliwości Polaków. Sporo przykłądów
REKLAMA
REKLAMA

Kilka tygodni temu musiałam wysłać dwie paczki na Ukrainę, w tym celu zamierzałam kupić dwa pudełka na poczcie. Jednak gdy moi sąsiedzi dowiedzieli się, że szukam pudełek, radzili pójść i zapytać w najbliższym sklepie spożywczym, ponieważ po dostawie towaru i tak wszystkie pudełka są wyrzucane. Pamiętam, że byłam bardzo zaskoczona, jak mogę po prostu przyjść i poprosić pudełka za darmo? Dadzą mi je tak po prostu? Co z tego będą mieli? Czułam się dziwnie, ale sąsiedzi mnie przekonali, że w Polsce tak wszyscy robią.

Poszłam do sklepu, na miejscu nie mieli pudełek, ale kasjerka zapytała mnie, ile i jakiego rozmiaru potrzebuję pudełka. Odpowiedź zapisała w notatniku i powiedziała mi, żebym przyszła o określonej godzinie następnego dnia. Przyszłam, a pudła już na mnie czekały.

Zdecydowałam, że nadszedł czas, aby przygotować materiał z wyborem podobnych historii, kiedy Ukraińcy naprawdę polubili polską tolerancję i grzeczność. Po przeprowadzeniu ankiet w sieciach społecznościowych podzieliłam odpowiedzi Ukraińców na kilka kategorii i zebrałam przykłady najciekawszych przypadków.

Transport publiczny i bilety na prezenty

Jedna trzecia historii, które otrzymałam w odpowiedź na prośbę opowiedzenia najbardziej uderzających przypadkach tolerancji, uprzejmości, które zaskoczyły Ukraińców w Polsce, była związana z transportem publicznym. Wielu Ukraińców mówi o tym, jak nie mogli kupić biletu w autobusie, a ludzie dali im bilety lub kupili je dla nich za gotówkę.

Moja córka, która wtedy miała 17 lat, właśnie przeniosła się do Polski na pierwszy rok studiów. Jeszcze nie mówiła dobrze po polsku, nie orientowała się w nowym mieście. Kiedyś jechała autobusem, kupiła bilet, ale go nie skasowała. Akurat w tym momencie zaczęła się kontrola biletów. Kiedy inspektorzy zobaczyli, że córka ma nieskasowany bilet i źle mówił po polsku - zaczęli krzyczeć na dziecko, żądać zapłaty grzywny. Moja córka nie wiedziała, co powiedzieć, zaczęła bardzo się denerwować, do tego miała problemy z sercem. Pewna starsza Pani w autobusie zobaczyła to, podeszła i zapłaciła grzywnę za córkę, a następnie uspokoiła moje dziecko, mówiąc, że wszystko jest w porządku i że nie ma co się martwić. Jestem nieskończenie wdzięczny kobiecie za jej dobre serce i za to, że pomogła mojej córce - opowiada jeden z respondentów badania.

Trzeci rok mieszkam w Krakowie i wciąż nie jestem przyzwyczajona, wciąż dziwi mnie poziom tolerancji i życzliwości ludzi. Wsiadam do autobusu, biletomat nie działa, idę do kierowcy, żeby o tym powiedzieć. Kierowca odpowiada, że już to zgłosił i może mi sprzedać bilet tylko na 60 minut, ale jest on drogi i ja go nie potrzebuję. Dlatego zasugerował, żebym wysiadła na przystanku i kupiła bilet. „A my — mówi kierowca — poczekamy na Panią”. Pełen ludzi autobus, który kursuje według rozkładu jazdy, stoi i czeka, aż jeden pasażer kupi bilet, wszyscy z uśmiechem dla mnie „trzymali kciuki”. Kupiłam bilet, wróciłam do autobusu i głośno powiedziałam „przepraszam i dziękuję”, na co chór osób odpowiedział „spoko”. Okazuje się, że tak może być.

Kiedyś moja rodzina i ja podróżowaliśmy pociągiem. Dowiedzieliśmy się wcześniej, że bilet można kupić już w pociągu i wiedząc, że wszędzie akceptują kartę kredytową, spokojnie sobie jechaliśmy. Gdy podeszła Pani, która sprawdza bilety, ja grzecznie wyciągnęłam kartę bankową i jej podałam. Okazało się, że może sprzedać nam bilet tylko za gotówkę. Nie mieliśmy ani grosza. Pani już policzyła nam grzywnę do zapłaty za trzy osoby i zamierzała zadzwonić na policję. Lecz gdzieś na końcu wagonu siedział młody chłopak, który zaproponował, że zapłaci za nasze bilety. Byliśmy w szoku, w wielkim szoku! Oczywiście potem oddaliśmy pieniądze chłopcu. Uderzył mnie jednak jego uczynek, twarz tego chłopaka pamiętam do dziś.

Zwrot utraconych rzeczy

Ukraińcy w Polsce są zaskoczeni, że zapomniana gdzieś torba albo portfel, z reguły, jest zwracana właścicielowi. Pamiętam, jak kiedyś w kawiarni na fotelu zapomniałam swojego iPhone’a, wróciłam za 30 min, on na mnie już czekał przy barze.

Tutaj muszę napisać kilka słów, żeby wyjaśnić, dlaczego takie sytuacje są dziwne i niecodzienne dla Ukraińców. Jeśli w Kijowie lub w moim rodzinnym Dnieprze ktoś straci portfel z równowartością 500 dol., to jest nikła szansa, że ktoś, kto go znajdzie, będzie szukał właściciela, by mu go zwrócić. Natomiast jeśli ktoś zgubi swoje dokumenty, to najprawdopodobniej zostaną zwrócone właścicielowi, ale za wyraźnie określoną nagrodą.

Pewnego dnia mój mąż zapomniał w autobusie torbę z laptopem, portfelem i dokumentami. Musieliśmy szybko znaleźć zagubione przedmioty. Aby to zrobić, rozdzieliliśmy się - mąż został na przystanki czekać na ten sam autobus, a ja z dziećmi poszłam do domu, znalazłam numer służby transportu miejskiego w Internecie i zadzwoniłam. To było moje pierwsze doświadczenie rozmowy telefonicznej w języku polskim. Ze względu na to, że wiedzieliśmy, o jakiej dokładnie godzinie byliśmy na tym przystanku, operator skontaktował się z kierowcą odpowiedniego autobusu. Okazało się, że jakiś uczciwy pasażer oddał torbę kierowcy, więc nasze rzeczy wróciły do ​​nas.

Pozdrowienia i przeprosiny

Jedną z pierwszych rzeczy, która zaskakuje wielu Ukraińców, jest fakt, że w Polsce wszędzie się witają, przepraszają i dziękują.

Kiedy mówię kasjerowi, że nie musi wydawać mi paru groszy reszty, to on mi za to dziękuje.

Kiedyś jechałam autobusem i przypadkowo stanęłam na nodze jednego człowieka, nie zdążyłam otworzyć ust, aby się przeprosić, a on powiedział „przepraszam”. Przecież to była moja wina...

Po 4,5 latach w Polsce, bardzo się przyzwyczaiłam do tego zachowania, że ​​podczas podróżej na Ukrainę zaczynają mnie dziwić wręcz przeciwne rzeczy, że u nas nie każdy, kto przypadkowo cię zaczepi, powie „przepraszam”. Oczywiście na Ukrainie ludzie również się witają i przepraszają, jednak nie jest to reguła, a znacznie rzadziej niż w Polsce spotykane zjawisko. Pamiętam, że nawet kiedyś podczas sprawdzania paszportów na granicy ukraińskiej, gdy podeszłam do stanowiska i powiedziałam strażnikowi „dzień dobry”, to żadnej odpowiedzi nie usłyszałam.

Stosunek do pracowników

Pracowałam jako kasjerka we Freshmarkecie, gdzie ludzie często zostawiali mi napiwek lub słodycze. Jednak ostatniego dnia przed moim powrotem na Ukrainę, prawie każdy stały klient zostawiał około 20 zł napiwku. Jeden mężczyzna zapytał mnie, jakie czekoladki doradzam - odpowiedziałam mu, a on wziął paczkę tych czekoladek, zapłacił za nie i powiedział, że to dla mojej córki na Ukrainie. Tego dnia płakałam ze wzruszenia.

Pracuję w serwisie, naprawiam sprzęt u klientów w domu. 99,5 proc. oferuje herbatę lub kawę. To szokujące, nie pamiętam, żeby tak było na Ukrainie.

Kiedy mama była na pracach fizycznych, pracowała w zespole z Ukrainkami i na początku nie mogła wyrobić dziennej normy, ale Polki jej pomagały, mimo że jeszcze same nie zrobiły swojej normy. A Ukrainki tylko się śmiały. Wszystko zależy od ludzi i tego, jak to się mówi, gdzie jest twoja chata — na krawędzi lub obok.

Uprzejmi kierowcy na drodze

Ogólnie jestem bardzo zadowolona z zachowania Polaków na drodze. Przez długi czas nie mogłam się przyzwyczaić do ustąpienia drogi innym samochodom. Na początku jeździłam tak, jak u nas się jeździ „żeby tylko najszybciej wskoczyć i innych mieć w nosie”. Potem było mi wstyd, bo widziałam, jak się zachowują inni kierowcy na drodze. To jest bardzo miłe. A czasem, jeśli wpuścisz autobus ruszający z przystanku, wtedy mrugają światłami na znak wdzięczności.

Postawy wobec uczniów w szkole

Kilku Ukraińców, których dzieci chodzą do polskich szkół, entuzjastycznie opowiadało, jak dobrze i mile nauczyciele traktują uczniów.

Na początku usłyszałam, jak nauczyciel na przystanku autobusowym zwraca się do uczniów „kochani”, to już mnie zdziwiło. Następnie, kiedy po raz pierwszy zabrała córkę ze szkoły, nauczycielka zapytała mnie, jak zwracać się do mojej córki. Mówię, „Ma na imię Sofia, ale nazywamy ją Sonia”. Nauczycielka zapytała: „A jak ona bardziej lubi?”. To zdanie mnie pozytywnie zszokowało. Na Ukrainie nauczycielka mojej córki zwracała się do niej wyłączniu po nazwisku, przy tym wymawiając je na swój sposób.

Współczucie, pomoc i życzliwość

REKLAMA

Jednego razu w 2014 r. kobieta w sklepie podeszła do mnie i zapytała, czy jestem z Ukrainy. Odpowiedziałem, że tak — przytuliła mnie i powiedziała, że w oni w Polsce ​​bardzo martwią się i współczują Ukraińcom, ze względu na wojnę. A potem zapytała mnie, czy może mi pomóc jakoś finansowo? Podziękowałam i odmówiłam, ale ten przypadek bardzo mocno zapamiętałam.

Kiedy przeprowadzałam się do Polski — to było dawno temu — spotkałam Polaka w drodze. Dał mi 200 zł, tylko powiedział „na dobry początek”. Trudno w to uwierzyć, ale tak było.

Kiedy przyjechaliśmy do Polski i wynajęliśmy nasze pierwsze mieszkanie, mieliśmy bardzo mało rzeczy ze sobą — tylko 2 torby z ubraniami. Następnego dnia przyjechała właścicielka mieszkania i przywiozła wiele nowych naczyń, które kupiła specjalnie dla nas, a także — cukierki i butelkę szampana „na powitanie”.

Warto dodać, że wśród ankietowanych byli ci, którzy mówili: „Mieszkam w Polsce od 10 lat i nie mogę powiedzieć nic tak dobrego”. Byli też tacy, którzy mówili o negatywnych doświadczeniach — niegrzecznym zachowaniu wobec siebie, oszustwach i niewypłacaniu wynagrodzeń, ale o tym następnym razem.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA