Przez 8 lat żyłem w błędzie. Myślałem, że dwa iPady w domu to szaleństwo
Był 2011 r., gdy kupiłem swojego pierwszego iPada. Służył mi przez kilka lat. Dziś korzystam już z trzeciego tabletu Apple’a, ale w zupełnie inny sposób niż dotychczas.
Pierwszym nabytym przeze mnie tabletem Apple’a był iPad 2, od którego można datawać sukces tej kategorii produktowej w portfolio producenta. Urządzenie to pojawiło się w tym samym roku co iPhone 4s z 3,5-calowym wyświetlaczem i Samsung Galaxy S II z ekranem o przekątnej 4,3 cala. O rozmiarach wspominam nieprzypadkowo, bo tablet Apple’a ze swoim 9,7-calowym wyświetlaczem wspaniale uzupełniał się z urządzeniami bardziej mobilnymi. Dużo się mówiło wówczas o konsumpcji treści, a iPad nadawał się (i nadal nadaje) do tego wyśmienicie.
W późniejszych latach tablety straciły na znaczeniu, a ich sprzedaż zaczęła spadać. Trudno się temu dziwić, skoro dzisiejsze smartfony oferują ekrany o przekątnej przekraczającej 6 cali. Odkąd zacząłem korzystać z tego typu smartfonu, ograniczyłem używanie iPada. iPhone’a mam zawsze przy sobie, a iPad nie w każdej sytuacji jest poręczny.
Był jeszcze jeden bardzo istotny powód, dla którego rzadziej sięgałem po iPada. Korzystaliśmy z niego wspólnie z żoną, a to rodziło konieczność licznych kompromisów.
iOS nie oferuje profili użytkowników. Oznacza to, że musieliśmy się dogadać co do formy korzystania z tabletu. Używaliśmy więc np. dwóch klientów pocztowych, wyłączyliśmy funkcję handoff, która umożliwia kontynuację pracy z jednego urządzenia Apple’a na drugim. Na liście usług, z których nie korzystałem na tablecie był też FaceTime czy iMessage.
iPad był przez te lata dobrem wspólnym, ale tak naprawdę nie wykorzystywaliśmy pełni jego możliwości. Przy czym dla mojej żony był to główny komputer używany w domu. Bardzo rzadko sięga bowiem po swojego laptopa. Do większości czynności wystarcza jej tablet.
Dwa iPady w domu? To szaleństwo.
Po iPadzie 2 nabyłem iPada Air 2, który służy mi do dziś. Przez te wszystkie lata tylko kilka razy przyszło mi do głowy, że przydałaby się w domu dwa tablety. No bo po co? Gdy chcemy z żoną poczytać jedno czasopismo, nie kupujemy dwóch egzemplarzy. Taka logika dotyczyła też iPada.
Zapewne nadal trwałbym w przekonaniu, że drugi tablet jest mi niepotrzebny, gdyby nie okazja. Trafił mi się iPad 5. generacji (powszechnie określany mianem iPada 2017) w świetnej cenie i to takiej, z której grzech nie skorzystać. Wbrew logice, ale w odruchu serca kupiłem go. I jestem zachwycony.
Apple nigdy nie wprowadzi kont kilku użytkowników w iOS, bo nie leży to interesie firmy.
Tymczasem osobisty charakter urządzenia jest kluczowy w przypadku sprzętów z iOS. Wspomniane już usługi iMessage, FaceTime, ale też pakiet iWork, Książki - praktycznie wszystko, co synchronizujemy przez iCloud sprawia, że tablet Apple’a to tak samo osobisty sprzęt, jak iPhone. Podobnie jak nie korzystamy z jednego smartfona na całą rodzinę, tak pozbawiamy się pełni możliwości, gdy iPad ma wielu użytkowników.
Nie dotyczy to wyłącznie usług Apple’a. Przykładowo do szału doprowadzał mnie fakt, że podpowiedzi YouTube’a były pochodną tego, co oglądaliśmy na iPadzie ja i moja żona. Oczywiście można przełączać konta, ale nikt tego nie robił, bo jest to nie tyle niewygodne, co żadne z nas o tym nie pamiętało, gdy chcieliśmy zobaczyć wideo na YouTubie.
Inne przykłady? Facebook, Messenger, WhatsApp, Things. Listę można wydłużać jeszcze bardzo długo. Nie wspominając o synchronizacji najważniejszej chyba aplikacji, czyli przeglądarki Safari. Oboje z żoną korzystamy bardzo różnie ze swoich iPhone’ów, dlatego siłą rzeczy iPad musiał być ograniczony dla jednej ze stron - w zależności od tego, które Apple ID zostało wykorzystane przy jego aktywacji. Chmura rodzinna jest oczywiście bardzo przydatna, ale nadal kluczowe jest Apple ID i ustawienia pojedynczego użytkownika.
Nie jest tak, że ze wspólnego iPada nie da się korzystać. Przez 8 lat używałem go w ten sposób i żyję.
Gdy jednak stanie się on osobistym urządzeniem, otwiera się wiele możliwości. Na co dzień pracuję na Macu, w kieszeni mam iPhone’a, a na stole lub w torbie iPada. To właśnie w takich sytuacjach uwidaczniają się zalety ekosystemu. Pliki zapisane na Biurku Maca odczytuje z łatwością na iPadzie i iPhonie. Podobnie rzecz wygląda ze zdjęciami zrobionymi iPhone’em. W sytuacji, gdy iPad aktywowany był na Apple ID żony, to ona miała podgląd plików ze swoich urządzeń, a ja byłem ich pozbawiony. W nowej rzeczywistości zdarza mi się kontynuować zaczętą na Macu pracę na iPadzie. Dotyczy to chociażby tekstów pisanych w iA Writer, które zaczynam na jednym urządzeniu, a kończę na drugim.
iPad (ten zwykły, a nie Pro) to urządzenie stosunkowo tanie. Nowy egzemplarz urządzenia 6. generacji (iPad 2018) kosztuje 1599 zł. Na rynku znajdziemy tańsze modele tabletów 5. gen. Do użytku w pełni nadaje się również iPad Air 2. To niewiele, biorąc pod uwagę, ile kosztuje najtańszy smartfon Apple’a lub sztandarowe urządzenia konkurencji.
Zakup drugiego iPada wydawał mi się zbyteczny przez kilka ładnych lat. Dziś trudno byłoby mi wrócić do dzielenia urządzenia z rodziną.