REKLAMA

Abonament na kawę. Płacisz raz i pijesz codziennie - tak Burger King chce wygryźć Mc Donalda

Subskrypcja to dość łatwa forma przywiązania do siebie klienta. Skoro już zapłaciłem, nie będę przecież wykładał gotówki drugi raz na produkt konkurencji – myśli sobie konsument i stoi wiernie przy jednej i tej samej firmie. A, że pieniądze są automatycznie ściągane z karty, to i jakoś mniej boli.

22.03.2019 08.15
Abonament na kawę. Tak Burger King chce wygryźć Mc Donalda
REKLAMA
REKLAMA

W niektórych wypadkach sięganie po taką formę płatności wydaje się całkowicie naturalne. Nie dziwi nas raczej to, że co miesiąc przelewamy środki na konto Netfliksa, Spotify czy Tidala. Zjawisko rozciąga się jednak coraz szerzej i czasami w dość nieoczekiwanym kierunku.

Firmy na całym świecie zwęszyły w modelu subskrypcyjnym szansę na regularny zarobek. Coraz częściej mówi się więc o „erze subskrypcji” albo nawet „ekonomii subskrypcji”. W Polsce aż tak jeszcze tego nie widać, ale na zachodzie Europy do subskrybowania co najmniej 5 usług przyznaje się ponad 25 proc. pytanych (dane z 2017 roku, dzisiaj pewnie będzie to jeszcze większy odsetek).

Stały przychód kręci zarówno globalnych jak i zupełnie lokalnych graczy

Przykłady? Niedawno na wprowadzenie abonamentu zdecydowało się w Polsce myTaxi. Usługa będzie polegać na „wykupieniu określonej liczby kodów elektronicznych albo jednego kodu na określoną liczbę przejazdów”.

Jeszcze bardziej pomysłowo zagrała bejsbolowa drużyna New York Mets, która za niecałe 40 dol. miesięcznie daje fanom wejściówki (miejsca stojące) na mecze rozgrywane na swoim obiekcie. W razie możliwości można je zresztą w kasie zamienić potem na zwykłe miejsca siedzące.

Ale teraz zaczynamy już dochodzić do lekkiego absurdu. Wprowadzenie miesięcznego abonamentu ogłosił bowiem Burger King. Nie chodzi jednak o kanapki, a przynajmniej – nie wprost. Szefowie fast foodu obiecują, że za jedyne 5 dol. miesięcznie (płatność oczywiście przez aplikację), będzie można u nich wypić małą kawę. Dzień w dzień. A przy okazji, to już w domyśle, zamówić sobie w BK jakiś zestaw śniadaniowy. W rozmowie z CNBC nie ukrywał tego zresztą CEO Jose Cil.

REKLAMA

Burger King walczy więc o puste żołądki ( i pełne portfele) porannych klientów. Ma nadzieje, że uda mu się w ten sposób zabrać klientów McDonald's Cafe. I choć pomysł wydaje się naprawdę niegłupi, trudno oprzeć się wrażeniu, że zaczynamy ocierać się o absurd. Czy za niedługo okaże się, że subskrypcje powykupujemy sobie nawet na proszki do prania?

Inna sprawa, że akurat wojenki podjazdowe między Burger Kingiem McDonalds prowadzone są od dawna. Ot, chociażby pod koniec ubiegłego roku Burger King ogłosił, że zamawiając Whoopera przez aplikację, klient zapłaci tylko jednego centa. Był tylko jeden warunek – zamówienia można było dokonać tylko znajdując się w pobliżu restauracji McDonald's.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA