Thunderbird nie tylko ma ambitne plany na rozwój. Darmowy klient Mozilli zarabia na siebie
Nie mając dostępu do żadnych badań byłem przekonany, że epoka alternatywnych klientów pocztowych dawno już za nami. W ogłoszeniu Mozilli na temat planów rozwoju Thunderbirda najbardziej zaskoczyła mnie opłacalność tego projektu.
Chciałbym napisać w następnym zdaniu „jestem przekonany”, ale w kontekście niniejszego tekstu byłoby to mało wiarygodne wyrażenie. Zamiast tego – zakładam. A zakładam, że większość z was odbiera pocztę na dwa sposoby. Po pierwsze – za pomocą webmaila, a więc przez przeglądarkę internetową. W ten sposób najczęściej obsługujecie pocztę na pececie. Po drugie – za pomocą wbudowanej w system aplikacji pocztowej. Najczęściej tak postępujecie na urządzeniach mobilnych, często wspomniana aplikacja to Gmail.
Jestem jedną z nielicznych osób w moim otoczeniu, które na pececie do użytku prywatnego otwierają pocztę za pomocą klienta pocztowego. Podobnież używany przeze mnie prywatnie Outlook na telefonie to rzadkość na telefonie (za wyjątkiem tych służbowych). Niemal każdy, kogo znam, używa na swoim urządzeniu albo systemowej aplikacji pocztowej, albo Gmaila. Thunderbirda widziałem przez ostatnie lata jeden raz. W małej, kilkuosobowej firmie. Admin mi powiedział, że ceni sobie w nim prostotę wdrożenia i brak opłat licencyjnych do użytku komercyjnego.
Po raz kolejny się okazuje, że prywatne obserwacje nijak się mają do statystyk. Thunderbird zarabia na siebie, choć jest darmowy.
I nie jest on „darmowy” dzięki zawarciu w nim modułów do zbierania danych na nasz temat. To otwartoźródłowy, wolny od reklam czy skryptów śledzących program. Źródłem utrzymania są wyłącznie dobrowolne datki. Program przy tym niespecjalnie o nie zabiega. Trzeba wiedzieć gdzie kliknąć, by zapłacić Mozilli za pracę jej programistów.
Tymczasem wspomniana Mozilla opisując plany rozwoju Thunderbirda na 2019 r. wspomina, że przychody z tych wpłat pozwoliły na powiększenie zespołu zajmującego się programem. Będzie nad nim teraz pracować 14 pełnoetatowych deweloperów. Mała armia, co pozwoli na jeszcze szybszy rozwój programu. Który przecież jeszcze nie tak dawno temu otrzymywał raczej tylko aktualizacje związane z aktualizacją silnika Gecko z Firefoksa, przy okazji trafiającego do Thunderbirda do renderowania maili.
Thunderbird zarabia. A jakie nowości zaoferuje w 2019 r.?
Jak się okazuje, bardzo wiele. Mozilla planuje gruntownie odchudzić program z przestarzałego i zbędnego kodu, dzięki czemu ma działać on znacznie żwawiej. Planowana jest też obsługa wielowątkowości systemowej a także gruntowna wizualna modernizacja interfejsu aplikacji, który obecnie faktycznie wygląda, jakby był zaprojektowany w ubiegłym tysiącleciu. Choć w zasadzie, to był…
Interesujące. W czasach początków powszechnego dostępu do Internetu korzystanie z klientów pocztowych było powszechne. Sam e-mail jako usługa był niegdyś znacznie istotniejszy. Wygodny i funkcjonalny klient był ważną częścią komputera. Sam nawet kupiłem licencję na aplikację The Bat! dla Windows, z Thunderbirdem też spędziłem dużo czasu. Tak jak i setki tysięcy innych użytkowników.
Byłem przekonany, że Gmail i Outlook Web Access to w zasadzie jedyne istotne w ujęciu statystycznym metody dostępu do internetowej poczty na dzień dzisiejszy. Jestem pozytywnie zaskoczony wyprowadzeniem mnie z błędu. I zaintrygowany dokładniejszymi danymi na temat sposobów, w jakie konsumenci i pracownicy przetwarzają swoje e-maile.